- Mieć głębokie korzenie, być elastycznym i wzbogaconym w to, co istotne
- Od redakcji
- Jak uczyć patriotyzmu
- Edukacja w buszu
- Demokratyczna Republika Konga Renowacja szkoły podstawowej w Mokambo
- Tanzania Książki dla uczniów
- KONSTYTUCJI powinno się mówić nie tylko na lekcjach historii
- Świadectwo PATRIOTYZMU „Poznańskiej Piątki”
- Kardynał eugenio Pacelli protektor zgromadzeń zakonnych księdza bosko
- Ogród komunikacji
- Poradnik nauczyciela Uczyć dojrzałej wolności
- Kim jest ten, który grzechy odpuszcza
- Wychowujmy do samodzielności
- W niebo patrz
- Potrzeba drogowskazów
- Polskę szczególnie umiłowałem
- Homeo-patia nie jest medycyną
- Środek na wierną miłość
W niebo patrz
Ks. Piotr Lorek sdb
strona: 25
Dobry chrześcijanin twardo stąpa po ziemi. Wie, dokąd zmierza i swym sercem już mieszka w niebie.
Był wieczór, 24 sierpnia 2017 r., godzina 19.45, właśnie kończyła się Eucharystia. Wysokie ściany budynku rzucały cień na każdy metr kwadratowy dziedzińca. Ponoć tu nigdy nie docierają promienie słońca, a chłodne mury sprawiają, że człowiek czuje się bardzo mały. Patrzyłem w niebo, właściwie na jego skrawek wymykający się przytłaczającym murom gmachu. Właśnie w tym miejscu 75 lat temu Błogosławieni Oratorianie z Poznania pisali swoje listy, a o godz. 20.30 odeszli z tego świata do wieczności. Nie wiem, czy mieli możliwość spoglądnąć w górę i zobaczyć ostatni raz w swoim ziemskim życiu ciemny błękit zwiastujący koniec dnia. Jednego natomiast jestem pewien – że odchodzili z duszą wyrywającą się wszelkim ludzkim zniewoleniom i zmierzającą w kierunku nieba. W miejscu stracenia Piątki, a później na cmentarzu, mój wzrok, myśli i serce dzięki ich świadectwu nie były skierowane w dół, ale wyrywały się ku górze. Jakbym słyszał wewnętrzne przynaglenie: w niebo patrz!
W spotkaniu upamiętniającym rocznicę ich męczeńskiej śmierci uczestniczyło wiele osób: młodzież zgromadzona na spotkaniu Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego, rodziny Błogosławionych, przedstawiciele Rodziny Salezjańskiej oraz gospodarze z Niemiec. Każdy przeżywał ten czas po swojemu. Nie wiem, co rodziło się w głowach młodych ludzi, gdy słuchali na początku mszy św. w tym miejscu „Listów w obliczu gilotyny”. We mnie obudziło się marzenie, bardzo proste, spontaniczne, szczere: by umrzeć jak oni! I wcale się tego nie wstydzę i nie boję. Nie mam pojęcia, czy dałbym radę udźwignąć ciężar ich cierpienia i formę śmierci. Chciałbym za to przeżywać ostatnie chwile jak oni. W całym dramacie ich młodego odejścia przemawia bowiem ogromna nadzieja. Odeszli wyspowiadani i po przyjęciu komunii świętej. Byli pogodzeni z Bogiem, ludźmi i z samymi sobą. Bardzo trudno w młodym wieku mieć tak poukładane sprawy. Oni mieli. Salezjanie odprawiają comiesięczne ćwiczenie dobrej śmierci. Stałymi elementami tych ćwiczeń duchowych są spowiedź, Eucharystia i specjalne modlitwy. Wychowawcy i duszpasterze z Wronieckiej przekazali chłopakom, jak człowiek powinien być przygotowany na odejście do wieczności. Ta lekcja okazała się niezwykle owocna. Jest miesiąc w roku, kiedy Kościół zachęca do szczególnej modlitwy za zmarłych, a to przygotowuje nas do własnej śmierci. W tym miesiącu przecież mamy spoglądać nie tylko w przeszłość, wspominając tych, którzy nas poprzedzili, ale w teraźniejszość i przyszłość naszej własnej historii.
Przed złożeniem ofiary ze swego życia Oratorianie z Wronieckiej mogli napisać list do najbliższych. To kolejna rzecz, której im zazdroszczę, bo jak pisałem we wrześniowym artykule, bardzo sobie cenię tę formę przekazu. Móc napisać pożegnalny list, zostawić słowo pociechy, podziękowania, przeproszenia, wiary, nadziei i miłości. Czasem brakuje nam takich momentów, kiedy coś się kończy i trzeba umieć podsumować ten okres, by rozpocząć kolejny. Napisać list, to zostawić przesłanie, do którego można wracać, to samemu dokonać rozrachunku i podzielić się tym z innymi. Takie przesłanie jest jak testament. Im się to udało. Marzę o tym, bym i ja miał taką możliwość. Ostatnią rzeczą, która ujmuje mnie w postawie Błogosławionej Piątki, jest fakt, że umierali w gronie przyjaciół. To wielki przywilej i łaska. Byli razem w jednej celi do samego końca. Jakże ogromne trzeba mieć szczęście, by w chwili po ludzku trudnej, wręcz dramatycznej nie być samemu. Przebyli wspólną drogę – w poznańskim oratorium, później podczas więziennej gehenny, aż do okrutnej śmierci. W listopadzie odwiedzamy mogiły naszych bliskich, niekiedy prowadzimy tam dzieci i młodzież. Oprócz spojrzenia na grób, złożenia kwiatów i zapalenia lampki popatrzmy z nimi w niebo. Uczmy ich pamięci o tych, którzy nas wyprzedzili, ale również patrzenia w górę, myślenia o własnej śmierci i wieczności, która jest nam przeznaczona. Tak swoich wychowanków uczył ks. Bosko, do których w pożegnalnych słowach mówił: do zobaczenia w niebie!