- Mieć głębokie korzenie, być elastycznym i wzbogaconym w to, co istotne
- Od redakcji
- Jak uczyć patriotyzmu
- Edukacja w buszu
- Demokratyczna Republika Konga Renowacja szkoły podstawowej w Mokambo
- Tanzania Książki dla uczniów
- KONSTYTUCJI powinno się mówić nie tylko na lekcjach historii
- Świadectwo PATRIOTYZMU „Poznańskiej Piątki”
- Kardynał eugenio Pacelli protektor zgromadzeń zakonnych księdza bosko
- Ogród komunikacji
- Poradnik nauczyciela Uczyć dojrzałej wolności
- Kim jest ten, który grzechy odpuszcza
- Wychowujmy do samodzielności
- W niebo patrz
- Potrzeba drogowskazów
- Polskę szczególnie umiłowałem
- Homeo-patia nie jest medycyną
- Środek na wierną miłość
KONSTYTUCJI powinno się mówić nie tylko na lekcjach historii
Grażyna Starzak
strona: 12
W nowej podstawie programowej, po reformie, powrócono do klasycznego nauczania historii, bez treści z wiedzy o społeczeństwie. Jak Pani ocenia te zmiany?
- Uważam, że rozdzielenie historii od wiedzy o społeczeństwie to dobry pomysł. Teraz młodzież będzie miała jedną godzinę historii w IV klasie, dwie w V, dwie w VI, dwie w VII i dwie w VIII klasie. W VIII klasie dodatkowo będą dwie godziny wiedzy o społeczeństwie. To w sumie daje o wiele więcej godzin niż było przedtem. Poza tym młodzież uczyła się obu tych przedmiotów razem, co nie jest najlepszym pomysłem. Teraz tematy poruszane z tego zakresu wiedzy przez nauczycieli będą dla młodzieży bardziej jasne i klarowne. Szkoda tylko, żałuję nie tylko ja, że wiedza o społeczeństwie jest dopiero w VIII klasie, a nie – jak postulowaliśmy – po jednej godzinie w VII i w VIII. Przy obecnym systemie nauki w VIII klasie uczniowie mają sporo pracy. Już w kwietniu egzamin na głowie. Przygotowując się do niego, trudno im się będzie skupić na „wiedzy o społeczeństwie”, a to jest bardzo ważny przedmiot. W czasie lekcji z tego przedmiotu młodzież winna poznać, co to jest postawa obywatelska, jak zadbać o dobro wspólne, dlaczego warto zaangażować się w wolontariat. W podstawie programowej przedmiotu „wiedza o społeczeństwie” są także wiadomości o świecie, o prawie, o gospodarce, społeczeństwie, rodzinie, itd. Szkoda, że ta wiedza została wpisana do programu dopiero w klasie VIII.
Ostatnio, w debatach publicznych, w mediach, wiele się mówi o konstytucji. Czy w podstawie programowej polskiej szkoły są tematy związane z ustawą zasadniczą?
- O konstytucji mówi się na lekcjach wiedzy o społeczeństwie. Jest tam np. taki punkt: „wyjaśnij zasadę konstytucjonalizmu” czy „podaj szczegółowe cechy konstytucji”, „wymień kompetencje Trybunału Konstytucyjnego”. O konstytucji mówi się też przy okazji omawiania innych tematów, nie tylko na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, ale też na historii czy podstawach przedsiębiorczości. Na lekcjach historii wiadomo, poznajemy te najważniejsze polskie konstytucje, począwszy od Konstytucji 3 maja, poprzez Konstytucję marcową z 1921 r., kwietniową z 1935 r., Konstytucję PRL, Konstytucję III RP. W gimnazjach do tej pory też się na ten temat mówiło. Myślę, że każdy nauczyciel historii czy wiedzy o społeczeństwie stara się, żeby uczniowie wiedzieli, jakie obywatele naszego kraju mają prawa i obowiązki.
Słyszy się głosy, że lekcja o konstytucji jest dzisiaj potrzebna jak nigdy dotąd. Zgadza się Pani z tą opinią?
- Myślę, że lekcja o konstytucji jest potrzebna zawsze, bez względu na to, w jakich czasach żyjemy i co się aktualnie dzieje w polityce. Bo to przecież zbiór wszystkich naszych podstawowych praw i obowiązków, dokument, z którego wynika, do czego jesteśmy zobowiązani i co nam się należy. Musimy znać konstytucję, żeby móc funkcjonować, poruszać w dzisiejszym świecie, żeby stosownie się zachowywać. Nie od dziś wiadomo, że nieznajomość prawa szkodzi, trzeba je więc znać. W konstytucji mówi się też o organach władzy państwowej, o samorządności, o kwestiach gospodarczych. Nawiązywanie do konstytucji podczas lekcji jest bardzo potrzebne. Nie wyobrażam sobie, żeby nauczyciel, prowadząc zajęcia i omawiając, np. kompetencje głowy państwa, nie kazał uczniom otworzyć – jeśli ma na tyle – tekstu konstytucji lub choćby wyświetlił dany fragment w postaci slajdu. Bez tego ani rusz. Przecież tu się nie da nic wymyślić, bo wszystko, co przynależy do głowy państwa, jest zapisane w konstytucji. Tak samo powinien zrobić, gdy będzie mówił o kompetencjach trybunału, jednego czy drugiego, lub omawiając kompetencje szefa rządu. To wszystko jest zapisane w konstytucji.
Pamiętam czasy, gdy w wielu domach było broszurowe wydanie konstytucji. Może niezbyt często sięgano po nią, ale była. Sądzi Pani, że nauczyciele mają i znają Konstytucję III RP?
Nie ośmieliłabym się powiedzieć: „nie sądzę”. Zakładam, że mają i czytają. Kształcąc studentów, kładziemy nacisk na to, żeby przygotowując się do zajęć, korzystali z konstytucji. Myślę, że biorą to sobie do serca, stosując te dobre praktyki w szkole.
Konstytucja nie jest abstrakcyjnym aktem prawnym. Dotyczy wszystkich i to w bardzo praktyczny sposób. Czy w Pani opinii to przesłanie trafia do młodych?
To w dużej mierze zależy od tego, jak ten temat przedstawi nauczyciel, jakie ma przygotowanie, jaki ma warsztat. Dzisiaj uczniowie są wymagający. Chcą, by tematy były atrakcyjnie podane. To też zależy od wieku ucznia. Błędem byłoby skazywanie uczniów szkoły podstawowej na np. półgodzinny wykład o konstytucji, dlaczego jest taka ważna itd. Oni by się zniechęcili, na samą myśl o konstytucji mogliby dostać drgawek. Natomiast, jeśli lekcja o konstytucji jest wcześniej dobrze zaplanowana, przemyślana, jeśli nauczyciel np. poprosi uczniów, żeby sami wyszukali pewne informacje w konstytucji albo znaleźli odpowiedni paragraf do danej sprawy, to wtedy jest szansa, że do nich dotrze, jak ważna jest dla każdego z nas ustawa zasadnicza.
Sztandarowym tematem, jeśli chodzi o ustawę zasadniczą, jest Konstytucja 3 maja. Ale w szkole, jak to w szkole. Tylko niektórzy mają szczęście trafić na dobrych nauczycieli historii, którzy potrafią atrakcyjnie i nieszablonowo przybliżyć ten temat…
Szkoła to takie samo miejsce pracy jak każde inne. Trafiają tu zarówno ludzie z pasją, kreatywni, ale też tacy, którzy myślą i uczą schematami. Tymczasem historia to taki przedmiot, który trzeba lubić, a żeby go lubić, ktoś musi miłość do historii nam zaszczepić. Staram się namówić studentów, przyszłych nauczycieli historii, żeby na pierwszej lekcji zapytali uczniów: „słuchajcie, a czy wy wiecie, po co się tej historii uczymy?”. Okaże się, że oni czasami nie wiedzą po co. A jak im się wytłumaczy po co, jestem pewna, że dojdą wspólnie do wniosku, po co ta historia jest im potrzebna. A wtedy zupełnie inaczej będą ten przedmiot traktować.
Do niedawna panował pogląd, że młodzi ludzie nie interesują się historią. Tymczasem, to właśnie oni chętnie uczestniczą w rekonstrukcjach historycznych i coraz więcej czytają na temat historii ojczystego kraju…
To jest bardzo pozytywne zjawisko. Młodzież rzeczywiście już prawie masowo bierze udział w rekonstrukcjach różnych wydarzeń historycznych. Czyta wydawane niemal masowo gazety i dodatki historyczne. Wiem, że mój syn wymienia się z kolegami tymi gazetami. To m.in. efekt tego, iż jako społeczeństwo większą niż kiedyś wagę przykładamy do znajomości ojczystej historii. Dam taki przykład. Otóż ja pochodzę z okolic Olkusza, z miejscowości Bydlin. Tuż obok są Krzywopłoty. Tam odbywała się jedna z bitew I wojny światowej. Na naszym cmentarzu jest pochowany brat przyrodni Ignacego Paderewskiego – Stanisław, który brał udział w tej bitwie. Przez wiele lat nic się tam nie działo, nawet 11 listopada. A teraz, na tym wzgórzu i polu, gdzie toczyła się bitwa, odbywa się jej rekonstrukcja. Z roku na rok przyjeżdżają tam coraz większe tłumy. Obserwują, komentują, a przy okazji dowiadują się nieznanych dotąd faktów. Ta tak zwana żywa historia jest stokroć ważniejsza, na pewno dla młodych ludzi, niż wiedza czerpana wyłącznie z podręcznika. Zachęcam nauczycieli, by wykorzystali te zainteresowania młodych.