- Mieć głębokie korzenie, być elastycznym i wzbogaconym w to, co istotne
- Od redakcji
- Jak uczyć patriotyzmu
- Edukacja w buszu
- Demokratyczna Republika Konga Renowacja szkoły podstawowej w Mokambo
- Tanzania Książki dla uczniów
- KONSTYTUCJI powinno się mówić nie tylko na lekcjach historii
- Świadectwo PATRIOTYZMU „Poznańskiej Piątki”
- Kardynał eugenio Pacelli protektor zgromadzeń zakonnych księdza bosko
- Ogród komunikacji
- Poradnik nauczyciela Uczyć dojrzałej wolności
- Kim jest ten, który grzechy odpuszcza
- Wychowujmy do samodzielności
- W niebo patrz
- Potrzeba drogowskazów
- Polskę szczególnie umiłowałem
- Homeo-patia nie jest medycyną
- Środek na wierną miłość
Ogród komunikacji
ilgrandeducatore.com
strona: 18
Znany ekspert w dziedzinie komunikacji społecznej, Jacques Salomé, porównuje komunikację w rodzinie z ogrodem. Jest to ogród często opuszczony, zaniedbany, zdeptany.
Kto z nas nie przeżywa każdego dnia trudności z wyrażaniem swoich myśli i byciem zrozumianym? Kto nie doświadczył nadużywania słów, wyręczania w myśleniu i decydowania dla jego dobra, aż do zmuszenia go do przyjęcia planu i stylu życia, w których się nie odnajdował? Któż z nas nie przeżył zagubienia z powodu przeciwstawienia własnym odczuciom i opiniom, które chciano nam narzucić, zachęcając lub zmuszając nas do wyzbycia się własnego punktu widzenia? Ileż chodzenia po omacku, nieporozumienia i cierpienia, aby odkryć, że komunikowanie się oznacza uwzględnienie zarówno różnic, jak i podobieństw. Dobre porozumienie się jest wspaniałym owocem, ale by go osiągnąć, potrzeba trudu i cierpliwości dobrego ogrodnika.
Uznać drugiego w jego indywidualności
Istnieją pewne złośliwe chwasty, które utrudniają, tłamszą i nie pozwalają danej relacji rozwinąć się w sposób kreatywny:
- nakazy, z użyciem słów „musisz”, „trzeba”, „powinieneś”, „wypada” i podobnych;
- groźby realne (w większości przypadków) lub domniemane, ze zwrotami typu „uważaj, jeśli to - zrobisz”, „narażasz się na...”;
- karania, z pozbawieniem czegoś lub odrzuceniem: „nie byłeś mi posłuszny, tak więc nie dostaniesz...”;
- obwiniania, z oskarżeniami, porównaniami z innymi, pretensjami: „Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiliśmy...”;
- stawianie kropki nad i: „Powinieneś najpierw o nas pomyśleć, zanim to zrobiłeś. Twój brat nigdy by się tak nie zachował”.
Przygotować teren pod nowy zasiew
Konieczna jest prawdziwa wzajemność, zasadzająca się na poszanowaniu, przejrzystości, szczerości, przyjęciu (akceptacji) i tolerancji. Oznacza to uznanie drugiego w jego indywidualności, które potwierdza, że jego uczucia, myśli, opinie, przekonania należą do niego. Nie potrzebuję czynić moimi uczuć, pragnień drugiej osoby, zwalczać je lub dyskredytować. Muszę następnie uznać moją indywidualność, ośmielając się określić się w tym, co czuję, myślę i w co wierzę. To nie oznacza narzucania drugiemu ani przekonania drugiego w stylu: „Oto, co ja o tym myślę”; „Oto, co ja przeżyłem i co mnie spotkało”. Trzeba koniecznie uczciwie siebie zapytać:
- chcę wymiany czy konfliktu?
- staram się drugiego pokonać, aby mieć wpływ, przekonać, zmusić?
- chcę oczarować, pozyskać względy kogoś?
Ważne jest uwzględnienie sprzeciwu drugiej osoby, pamiętanie zawsze o tym, że każdy ma własną percepcję rzeczy, w zależności od swojego osobistego doświadczenia. Jeżeli ja mam swój punkt widzenia, to także inny go ma. Dochodząc do tego miejsca, w tym naszym ogrodzie relacji w ten sposób przygotowanym, zasiewamy, umieszczamy proste i zdrowe zasady, które będą gwarantować żywą, dynamiczną i zdrową komunikację. Każda relacja jest po trochu jak szal z dwoma końcami. Jeden trzymam ja, a drugi – inna osoba. Ja jestem odpowiedzialny jedynie za mój koniec i tak czynię, by ta druga osoba czuła się odpowiedzialna za ten drugi koniec. I rezultaty tej współodpowiedzialności, kiedy już do niej dojdzie, mogą być zaskakujące i wybuchowe. Wszystko zależy od systemu wartości, jaki zostanie wprowadzony i użyty w tej grze. W systemie, który obecnie dominuje w przypadku większości zawiązanych relacji, każdy z protagonistów usiłuje zarządzać oboma końcami tego szala relacji. Rodzi to często relacje alienacji, przymusu i zależności: „Z szacunku dla tradycji rodzinnej, powinieneś głosować na prawicę...”, „Chyba nie myślisz poważnie, że wyjedziesz na dwa lata za granicę, pozostawiając twoją matkę samą!”.
Nie mogę mówić za drugiego
Przestanę praktykować relację klaksonową (działać na zasadzie klaksonu „tu-tu-tu”): „Czy nie widzisz, która jest godzina? Jutro będziesz zmęczony!; Dość tego! Jesteś po prostu nie do zniesienia!”. Zajmę się natomiast moim końcem relacji, tj. wyjdę od siebie: „Proszę cię, idź do swojego pokoju, nie zniosę dłużej tych twoich krzyków...”. Będę mówić o tym, co czuję i zachęcać drugiego do mówienia o sobie: „Tak naprawdę to nie chce mi się wyjść tego wieczoru, jakie masz plany? Czuję się naprawdę poirytowany i chciałbym poznać twój punkt widzenia...”. Będę unikać zwrotów typu: „To nie jest w porządku! Muszę zawsze słuchać twoich rozkazów, a ty mnie nigdy nie słuchasz”. „Zawsze” i „nigdy” należą do podstawowego arsenału każdego dziecka i każdego rodzica. Są pociskami scud w komunikacji. Są jak trzaśnięcie drzwiami. Zrozumienie siebie nie oznacza, iż obie strony podzielają tę samą opinię, żywią te same uczucia, mają ten sam punkt widzenia. Mogą mieć różne poglądy, wiedzę, opinie: „Mamy bardzo odmienne poglądy odnośnie do tej sprawy, potrzebuję więcej czasu, abyśmy mogli to razem przedyskutować”.
Nie może to być relacja podporządkowania
Nie mogę starać się drugiego podporządkować w tej relacji (zmusić go do posłuszeństwa lub chcieć, by robił to, co mu każę) czy go odrzucić, gdy w tej relacji dojdzie do jego sprzeciwu (albo sprowokować go do ucieczki, stawienia oporu czy odmowy). Jeśli np. syn powie: „Mamo, spójrz, jaka brzydka ta gruba pani”, dobrze jest odpowiedzieć: „Tobie wydaje się brzydka. Natomiast mnie się taka nie wydaje...” zamiast użyć następującego zwrotu: „Ale jesteś niegrzeczny, nie mówi się takich rzeczy!”. Wszyscy byliśmy kiedyś dziećmi, a w materii komunikacji nasza niedojrzałość sięga często przeszłości, jest trudna i bolesna, i dlatego nasze porozumiewanie się jest prawie zawsze instynktowne czy przypadkowe: „Przez długi czas zabraniałam moim dzieciom tego, co zabraniali mi moi rodzice... Ja natomiast często pozwalałam im na to, co mnie zabraniano... nie starając się zrozumieć realnych potrzeb moich dzieci”. Pielęgnowanie żywej komunikacji i zdrowych relacji z dziećmi, z nami samymi, z tymi, którzy nas otaczają, może sprawić, że rozkwitnie prawdziwe szczęście w naszej rodzinie.