- Ksiądz Bosko żywy bardziej niż kiedykolwiek przedtem!
- Edukacja poprzez sztukę kształtuje uczucia i sprzyja kreatywności
- ROSJA, GRUZJA: Wspólnota wartości chrześcijańskich
- ARMIA PANA BOGA, czyli co powinniśmy wiedzieć o aniołach
- Życie bł. Karoliny Kózkówny fascynuje
- Duszpasterz w Mołdawii Ksiądz Bronisław Chodanionek SDB (1910-1973)
- Utrata czystości prowadzi zwykle do utraty wolności
- Poradnik małżeński
- Życie rodzinne w nauczaniu świętego Pawła
- Wychowanie a teatr
- Odpoczynek
- Potrzebujący i opuszczeni
- Imiona zapisane w niebie
- Ucieczka w wirtual
- Zaorać uniwersytety
- Od redakcji
Poradnik małżeński
Jacek Pulikowski
strona: 20
Nieświadomość różnic pomiędzy kobietą a mężczyzną, będąca podstawą nieporozumień i rozlicznych pretensji, łącznie z oskarżaniem o złą wolę
Największy z rodu Polaków, wielki i święty papież, Jan Paweł II uznał zagadnienie tożsamości płciowej, specyfiki i inności kobiecości i męskości oraz różnych ich zadań do spełnienia w życiu, za najważniejsze dla Kościoła, dla małżeństwa, dla człowieka i w efekcie dla świata.
Tematowi kobiecości i męskości poświęcił nasz papież praktycznie wszystkie audiencje środowe przez kilka pierwszych lat swego pontyfikatu. Zebrano te katechezy w jednym tomie, nadając im wspólną nazwę: „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. Zawarł w tych katechezach obszerny wykład teologii ciała. Mówił o człowieku stworzonym na „dwa sposoby bycia ciałem”. Kobiece ciało – stworzone do matkowania, męskie – do ojcowania. Podkreślał geniusz kobiecości i męskości. Było to w jakimś sensie prorocze, bowiem zagadnienie tożsamości płciowej urosło do najbardziej bodaj gorących tematów i problemów w świecie. Nieszczęsna ideologia gender tylko wzbudza skrajne emocje, ale doprowadza do absurdalnych zapisów prawnych (m.in. zmiana płci aktem woli na podstawie aktualnego subiektywnego odczucia z całkowitym ignorowaniem obiektywnej biologii). Środowiska LGTB pod szczytnymi hasłami „tolerancji” terroryzują świat obłąkańczymi wizjami sprzecznymi ze zdrowym rozsądkiem. Choćby prawo do adopcji przez jednopłciowe „małżeństwa”, zakaz używania słów mama i tata czy piętnowanie w czytankach szkolnych normalnych rodzin, gdzie występują tata – mężczyzna, mama – kobieta i dzieci, jako narzucony stereotyp, rzekomo nietolerancyjny wobec innych opcji. Gdyby 50 lat temu ktoś takie absurdy promował, uznany by został za niespełna rozumu. I moim zdaniem słusznie.
● ● ●
Ciało kobiece, więcej, cała jej osoba, talenty i predyspozycje ukierunkowane są na macierzyństwo. Ostrość widzenia kobiety jest nastawiona na człowieka, a największym pragnieniem jest wchodzenie z nim w relacje miłości. Jan Paweł II mówił o geniuszu kobiecości osiągającym szczyty swych możliwości w… matkowaniu. Każdy biedny, nieporadny, chory (ogólnie mówiąc potrzebujący), a już szczególnie rodzone dziecko wyzwala w kobiecie niesamowite pokłady możliwości, aż do gotowości oddania życia za nie. (Nieprzypadkowa była beatyfikacja i kanonizacja Gianny Beretty Moli – włoskiej lekarki, która świadomie poświęciła swoje życie, by mogła urodzić się zdrowo jej córka, czwarte z kolei dziecko.) Biedna jest kobieta, która dla jakiejś kariery w świecie (oderwanej od matkowania albo nawet z nim sprzecznej) ucieka od macierzyństwa, rezygnując tym samym z rozwinięcia wszystkich talentów, potencjalnych możliwości w niej drzemiących. Oczywiście kobieta może matkować nie tylko w rodzinie. Nasuwa się tu myśl o Matce Teresie z Kalkuty lub bliższej nam poznańskiej lekarce – misjonarce Wandzie Błeńskiej. Rozwój człowieka jest niezbędny do szczęścia osobistego na ziemi (i wiecznego). Największy rozwój, który w dużej mierze polega na pokonywaniu swego egoizmu, dokonuje się w matce poświęcającej się dziecku. Spotkałem wiele kobiet wyleczonych ze skrajnego nawet egoizmu przez macierzyństwo.
● ● ●
Mężczyzna jest wezwany do ojcowania. Każdy! Jego predyspozycje są ukierunkowane na świat materii. Wszystkie jego talenty, od siły fizycznej do umiejętności tworzenia ciągów logicznych pozwalających wybiegać myślami daleko w przyszłość, są niezbędne do wypełniania funkcji ojcowskiej – żywiciela, opiekuna, ochroniarza i przewodnika. Symbolicznie mówiąc, służą zbudowaniu domu, obrony go przed agresorem i dostarczeniu pożywienia dla rodziny. Niestety, wielu mężczyzn, odnajdując w sobie talent do poskramiania materii, myśli, że w walce z nią znajdzie szczęście. Zdobywają szczyty, inwestują w mięśnie i sukcesy sportowe, zakładają firmy, robią pieniądze… nie wiedząc, że prawdziwe ich szczęście leży w dojrzałości osobowej (świętości) i w relacji miłości z Bogiem i ludźmi. Dla żyjących w małżeństwie na pierwszym miejscu powinna być żona, potem dzieci, dalej rodzice i teściowie, a potem inni ludzie. Największym problemem w drodze do szczęścia mężczyzny jest trudność uwierzenia przez niego, że nie może się obejść bez miłości do Boga i ludzi. Tu największą szansę na sukces ma kobieta, zwłaszcza na etapie, gdy mężczyzna jest w niej zakochany. Gdy mężczyzna potraktuje żonę i dzieci, swoją rodzinę jako najważniejszą firmę jego życia, która nigdy nie może splajtować, otwiera się szansa na trwałe szczęśliwe małżeństwo. Gdy dodatkowo uwierzy, że podstawą jego szczęścia są relacje miłości z Bogiem i ludźmi to szansa ta niewspółmiernie rośnie, staje się naprawdę realna.
● ● ●
Powyższe rozważania dobrze streszczają aforyzmy: Mężczyzna chce być w życiu kimś, kobieta kimś dla kogoś; sercem mężczyzny są sprawy świata, światem kobiety są sprawy jej serca. Nauczanie Jana Pawła II było ważne i potrzebne, gdyż zamazały się w ludzkiej świadomości oczywiste różnice płci. Rzeczywiście świat dość skutecznie wmówił ludziom, że kobieta od mężczyzny niczym się nie różni. Ani w swej naturze, ani w zadaniach do wypełnienia w świecie. Skutki tego są tragiczne dla pojedynczych ludzi, dla rodzin, dla społeczeństw całych i wreszcie dla świata. Ucieczka kobiet od ofiarnego matkowania i mężczyzn od odpowiedzialności ojcowskiej to największe problemy współczesnego świata. Wszystkie tragedie w świecie, których sprawcą jest człowiek, mają w tym swoje korzenie.
● ● ●
Przejdźmy na grunt małżeński. Gdybym zebrał wszystkie pretensje do mężów, jakie usłyszałem przez tysiące godzin rozmów w poradni z obolałymi żonami, to mógłbym je streścić jednym zdaniem: „Proszę pana mój mąż jest … chłopem!”. Oczywiście żadna żona tego tak nie sformułowała. Mówiły raczej: on źle myśli (w domyśle inaczej niż ona), on źle pracuje, on źle odpoczywa, on źle chce spędzać czas, on źle czuje, nie, on w ogóle nie czuje. „Proszę pana on mi to robi na złość! On mnie nie kocha! Już mu tysiące razy mówiłam, a on ciągle tak samo…”. Tysiące razy pani mu mówiła, żeby stał się babą, a on ciągle jest facetem. Analogiczne pretensje mają mężowie do żon: „Tłumaczę jej, że ryczy bez powodu i dodatkowo traci cenne płyny i sole z organizmu, a ona… dalej swoje. Nie słucha mnie, nie liczy się ze mną, nie szanuje mojego zdania!”. Musimy uświadomić sobie głęboko, że jesteśmy mądrze i opatrznościowo zróżnicowani przez Stwórcę właśnie po to, byśmy, zakładając małżeństwo, mogli stworzyć nową jakość, zdolną do zrodzenia i wychowania potomstwa. Dziecko bowiem do normalnego rozwoju potrzebuje czterech miłości. Miłości mamy – prawdziwej z krwi i kości kobiety, miłości taty – prawdziwego mężczyzny, miłości pomiędzy rodzicami (trwałej, dającej poczucie bezpieczeństwa i wzorzec relacji damsko-męskiej) i wreszcie wiary w bezwarunkową miłość Boga do niego. Świadomość bycia miłowanym przez Boga jest fundamentalna, bowiem nie pozwoli dziecku na utratę poczucia sensu życia nawet gdyby zawiodła miłość matki, ojca i miłość pomiędzy rodzicami. ▪