- Ksiądz Bosko żywy bardziej niż kiedykolwiek przedtem!
- Edukacja poprzez sztukę kształtuje uczucia i sprzyja kreatywności
- ROSJA, GRUZJA: Wspólnota wartości chrześcijańskich
- ARMIA PANA BOGA, czyli co powinniśmy wiedzieć o aniołach
- Życie bł. Karoliny Kózkówny fascynuje
- Duszpasterz w Mołdawii Ksiądz Bronisław Chodanionek SDB (1910-1973)
- Utrata czystości prowadzi zwykle do utraty wolności
- Poradnik małżeński
- Życie rodzinne w nauczaniu świętego Pawła
- Wychowanie a teatr
- Odpoczynek
- Potrzebujący i opuszczeni
- Imiona zapisane w niebie
- Ucieczka w wirtual
- Zaorać uniwersytety
- Od redakcji
ROSJA, GRUZJA: Wspólnota wartości chrześcijańskich
Dorota Pośpiech
strona: 10
Brązowe lub czarne jak węgielki oczy, śniada twarz, popielate włosy… Czy twarz dziecka z Moskwy różni się od innych widywanych przez nas na co dzień? Chyba nie aż tak bardzo. A jeśli nawet doszukamy się znaczących różnic w rysach twarzy, to jedno jest pewne, niczym nie różni się jego serce. Tak samo potrzebuje miłości, troski, ciepła.
Wchodząc na teren domu dziecka na Fili w Moskwie, na korytarzu można podziwiać ręcznie wykonane prace dzieci. Na ścianach wiszą ich zdjęcia. Niektóre buzie na fotografiach mają charakterystyczne mongolskie rysy twarzy. Inne bardziej przypominają europejskie. Każde zdjęcie jest opatrzone podpisem. Najciekawsze są imiona kirgiskie. Aidana, Aizirek, Ainazik… Ai po kirgisku znaczy księżyc lub miesiąc. I tak np. Aida oznacza ,,niezwykły miesiąc”. W Domu Dziecka im. Opatrzności Bożej w Moskwie mieszka 32 podopiecznych. Są to dzieci w wieku szkolnym od 7 do 18 lat. Trafiają tu głównie z powodu trudnej sytuacji w rodzinie. Zostają na rok, dwa lub dłużej, w zależności od potrzeb. Pochodzą z różnych środowisk i krajów. Część z nich to dzieci z byłych republik Związku Radzieckiego – Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu. Większość pochodzi z rodzin prawosławnych. Kilkoro jest nieochrzczonych, a jedna trzecia całej grupy to muzułmanie. Rok temu mieszkało tu także dwóch katolickich chłopców. Dzieci podzielone są na cztery grupy tzw. rodzinki. Są dwie rodzinki chłopców i dwie dziewczynek. Każda rodzinka ma oddzielną sypialnię, łazienkę i aneks kuchenny, a także salę do nauki. Tam podopieczni odrabiają lekcje po powrocie ze szkoły. Każda rodzinka ma swojego wychowawcę, który mieszka razem z dziećmi i opiekuje się nimi całodobowo. W domu posługuje także dwóch salezjanów – ks. Krzysztof Cabała z Polski i ks. Petros Petrosjan, który pochodzi z Gruzji, ale zna język polski, bo studiował w Krakowie. Fundamentem, na którym opiera się wychowanie przebywających w placówce dzieci, są wartości chrześcijańskie. Pomimo różnic w pochodzeniu i wyznaniu, do kaplicy przychodzą wszystkie dzieci. Jak relacjonuje ks. Krzysztof: „My bardzo chcemy budować w dzieciach świadomość, że są kochane przez Pana Boga i wartościowe dla społeczeństwa. Wszystkie religie wyznawane przez wychowanków są monoteistyczne. Wszystkie przekazują te same wartości – szacunek, przebaczenie. Śpiewamy czasem taką pieśń po rosyjsku, w której padają słowa: Jeden Bóg, jedna Miłość. Każdy może się z tymi słowami utożsamiać. Kiedy rano spotykam dzieci, to chrześcijanom robię krzyżyk na czole, a innym dzieciom kładę rękę na głowie. Wszystkim życzę dobrego dnia”. Dom Dziecka im. Opatrzności Bożej jest dziełem salezjańskim. Zgodnie z nazwą ośrodek jest „na utrzymaniu” Opatrzności Bożej. Placówkę wspierają darczyńcy z Niemiec oraz wierni z parafii katedralnej. Ze względów finansowych personel jest zredukowany do minimum. Mimo to pracujący w domu dziecka wychowawcy i salezjańscy księża dbają, żeby dzieciom nie zabrakło ciepła i troski. Odnajdują w nich schowane głęboko talenty i pokłady radości. Uczą pokonywania trudności. Zakorzeniają poczucie własnej wartości, wiarę w siebie. Pokazują, że zasługują na miłość.
Gruzińskie bogactwo
Stare samochody, przydrożne stragany z warzywami, położone wysoko w górach wioski. Ludzie o śniadych twarzach i spracowanych dłoniach. Gruziński krajobraz na pierwszy rzut oka wydaje się emanować biedą. Mimo to mieszkań- cy są przekonani, że mają coś cenniejszego niż złoto. W Gruzji pracują salezjańskie misjonarki. Na targu niedaleko Turtzh kupują składniki na posiłki dla dzieci z przedszkola. Często można je spotkać, jak krążą między straganami z pomidorami, bakłażanami, sałatą, pęczkami szczypiorku i koperku. Po zakupach wracają do wioski, która jest odizolowana od reszty świata ze względu na swoje położenie. Aby tam dojechać, trzeba pokonać trasę ciągnącą się przez kręte górskie drogi. W takim miejscu, z dala od cywilizacji, siostry salezjanki prowadzą przedszkole i oratorium. W wiosce mieszkają katoliccy Ormianie. Rodziny są bardzo biedne, żyją z uprawy małego kawałka ziemi obok domu. Ze względu na surowy klimat mogą uprawiać jedynie ziemniaki, buraki czy cebulę. Brak pracy powoduje, że ojcowie często wyjeżdżają do Rosji, żeby zarobić na utrzymanie rodziny. Nie wszyscy rodzice są w stanie zapłacić za pobyt dziecka w przedszkolu, chociaż opłata wynosi 8 euro za miesiąc. Dzieło funkcjonuje dzięki pomocy dobrodziejów z Polski. Dzieci z przedszkola i oratorium są objęte programem Adopcji na Odległość, który koordynuje Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie. Pomimo trudnych warunków, w jakich żyją mieszkańcy Turtzh, jest coś, czego można im zazdrościć. W tej ubogiej górskiej wiosce wielką wartością jest rodzina. W centrum każdej rodziny są dzieci, które są kochane i bardzo się o nie dba. Mieszkańcy mają ogromny szacunek do dziecka. Jak mówi siostra Viola, która pracuje tutaj od lat: „We wsi nie ma ani jednej rodziny niepełnej. Dzieci wychowywane są przez oboje rodziców. Mimo biedy ekonomicznej rodziny czują się bogate. Ich bogactwem są dzieci”. ▪