- Boże Narodzenie: Bóg rodzi się także na Syberii
- Od redakcji
- Rodzina przy stole
- Salezjańska wyspa pokoju w Aleppo
- Różańcem i gitarą
- Strażnicy światła
- Szopka w Dachau
- Jak mówić do młodych o czystości i jak wychowywać w czystości?
- Fałszywa wizja małżeństwa
- Elementy wychowawcze w biblijnej literaturze międzytestamentalnej cz.4
- Dbajmy o bezpośredni kontakt z dzieckiem
- Stracone lekcje?
- A jednak oryginalny
- Wigilijny cud przy stole
- Niepozytywne myślenie
- Wojna z gender koniecznie potrzebna
Boże Narodzenie: Bóg rodzi się także na Syberii
Ángel Fernández Artime
strona: 2
Bóg się rodzi, moc truchleje Boże Narodzenie: Bóg rodzi się także na Syberii
Z serdecznością i przyjaźnią pozdrawiam czytelników „Don Bosco”, czyniąc to w bliskości tegorocznych świąt Bożego Narodzenia, których zapach już się roznosi w powietrzu. Syn Boży rodzi się dla całej ludzkości, we wszystkich miejscach i we wszystkich sercach ludzi tego świata, jednak chcę podkreślić, że będzie to odczuwane również na Syberii, w Mongolii i Mjanmie, które to kraje miałem przyjemność odwiedzić w ostatnim czasie.
Pierwsze spotkanie odbyłem w Moskwie jakiś czas temu z salezjańskim misjonarzem, który, wraz z innymi czterema salezjanami, realizuje swoją misję na Syberii. Zapytałem go z czystej ciekawości, jaki skok temperatury musiał znieść w najzimniejszej i najcieplejszej porze roku. Powiedział mi, że ta różnica w przybliżeniu wynosiła 90 stopni: przechodziła od 52 stopni poniżej zera, w najzimniejszym okresie, do 38-40 stopni w najcieplejszych dniach lata. I dodał: – Dziękujemy wam, że przybyliście tutaj, aby podzielić się z nami waszą wiarą. Myśleliśmy, że Bóg o nas zapomniał. Przekonaliście nas o tym, że tak nie jest. I nie można się temu dziwić, jako że najkrótsza odległość, jaka łączy z najbliższym miejscem, w którym te osoby mogą kogoś spotkać, wymaga przemierzenia 2400 km i wiedzie przez oślepiającą, lodową pustynię. Powiedziałem wtedy sobie: – Oczywiście, Syn Boży rodzi się, okazując swoją szczególną miłość, w tych miejscach „zapomnianych” dla świata, ale z pewnością nie zapomnianych przez Niego.
Tydzień później odwiedziłem nasze siostry Córki Maryi Wspomożycielki i naszych braci salezjanów w Mongolii. Zimno nadal przeszywające, chociaż było 14 stopni powyżej zera i było bardzo daleko do tych 48 stopni, które mógł wskazać termometr. Ale to zimno znacznie łagodziło ciepło serc tych prostych ludzi, tych gościnnych wspólnot chrześcijańskich, tak bardzo ubogich i skromnych pod każdym względem, także gdy chodzi o ich liczbę, którzy jednak przez dziesiątki trudnych lat zachowali swoją wiarę jak najcenniejszy skarb. Odprawiając niedzielną Eucharystię we wspólnocie salezjańskiej w Durham, pośród oblegającego zewsząd śniegu, w grupie osób w podeszłym wieku, garstki młodych rodziców i licznych dzieci, którzy modlili się i śpiewali z wiarą, która poruszyła moje serce, doświadczyłem bardzo głębokiego przekonania o tym, że Syn Boży wkrótce zrodzi się także w Mongolii, w sposób szczególny uprzywilejowując to miejsce. A potem opuściłem zimno Mongolii, by spotkać się z deszczami w Mjanmie, ze wspaniałą i bujną roślinnością tego kraju, setkami nastolatków, ludźmi ubogimi, bardzo ubogimi, ale z uśmiechem na ustach i czarującymi oczyma. Wiele razy odprawiałem Eucharystię, a głosy i pieśni były tak piękne i śpiewane w sposób tak sugestywny, że w niczym nie odbiegały od wspaniałych pieśni Indian Guaranów z filmu „Misja”. I pomyślałem, że Boże Narodzenie wypełni ich oblicza i uśmiechy radością z powodu narodzenia się Syna Bożego, ponieważ Bóg urodzi się również w Mjanmie.
Nasz Bóg, który w tym cudownym szaleństwie kochał i kocha swoich synów i swoje córki wszystkich czasów, i dzisiaj nie przestaje tego czynić. A czyni to, jak zawsze, okazując szczególną miłość ubogim, najmniejszym, pokornym, prostym na tym świecie. Dziecko leżące w żłóbku ukazuje, że Bóg wymarzył sobie swoje przyjście do domu człowieka w sposób całkowicie odmienny od tego, jaki sobie wyobrażaliśmy. Dziecię nie zrodziło się w pałacu, ale w stajni. Nie na wygodnym łóżeczku, ale w twardym żłóbku. Nie wykazuje nic ze swojej Boskiej godności. Jest bezbronne. Potrzebuje wszystkiego. Tam, gdzie jesteśmy, gdzie jesteśmy nierozumiani, zapomniani, uchodźcami, właśnie tam Bóg chce się w nas narodzić.
Stąd też serce ubogich jest przygotowane jak żadne inne do przyjęcia go w czystości i prostocie.
W świetle tych doświadczeń proszę Boga w modlitwie, by nie pozwolił, bym przyzwyczaił się do oglądania „tak wielu cudów” bez zadziwienia się nimi. Bym nie postrzegał jako coś normalnego to, co stanowi zasadniczy, piękny i cenny aspekt życia ludzkiego: osobistą godność każdej osoby oraz darowaną, przeżywaną i dzieloną z innymi miłość. Nie zapominajmy, że Boże Narodzenie jest tajemnicą Boga Miłości, który stał się jednym z nas. Droga Rodzino Salezjańska, życzę Radosnych Świąt Bożego Narodzenia i błogosławieństwa Boga, który jest Miłością. Życzę z całego serca szczęścia, łask Bożych, zdrowia i wszelkiego dobra każdemu z was. ▪