- Napisałem do was, młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was
- Od redakcji
- W domowym Kościele
- Kamerun: Bliżej Boga
- Zambia Tańczy przed Jezusem
- Etipia Wdzięczni Bogu za doświadczenie
- Piotr Wyszomirski: Boskiej opieki doświadczam cały czas
- Kim był człowiek z całunu?
- Pierwszy polski salezjanin w Chinach
- Wychowywać do odpowiedzialności
- Tajemnica szczęścia
- Wychowanie chłopców w czystości
- Panie, naucz nas się modlić..
- Jak efektywnie wykorzystać swój czas?
- Duch rodzinny na katechezie
- Nie ma wzrostu bez korzeni
- Pukanie do drzwi Boga (o spowiedzi cd.)
- Intelektualny błąd świętej z Bingen
- Biec w dobrych zawodach
Duch rodzinny na katechezie
ks. Tomasz Łach
strona: 25
Jeśli katecheza przebiega w klimacie serdeczności i wzajemnego zaufania, wtedy atmosfera
sprzyja nauce i pracy uczniów w czasie zajęć.
Dzieci bardzo wrażliwe są na to, w jakim nastroju katecheta prowadzi lekcję. Przekonałem się o tym wielokrotnie. Jeśli katecheza przebiega w klimacie serdeczności i wzajemnego zaufania, wtedy atmosfera sprzyja nauce i pracy uczniów w czasie zajęć. Będąc młodym nauczycielem nie doceniałem tego i czasem dochodziło do niepotrzebnych napięć, które później bardzo trudno było rozładować. Zadanie utrzymania pozytywnej, pełnej zaufania relacji z uczniami, nie tracąc jednocześnie nic z powagi lekcji religii, jest zadaniem złożonym i wymaga rozumnego oddziaływania. Błędem jest sądzić, że najważniejsze jest tutaj pozytywne, emocjonalne nastawienie. To nie ono warunkuje istnienie czegoś, co ks. Bosko nazywał duchem rodzinnym. Nie jest możliwe, aby na każdej z blisko sześćdziesięciu lekcji, każdy był uśmiechnięty i w dobrym nastroju. Dobry nastrój to efekt pozytywnych emocji, a te często rodzą się spontanicznie i są wypadkową wielu różnych sytuacji i zdarzeń, które często dzieją się poza katechezą. Utożsamienie dobrego nastroju z duchem rodzinnym może prowadzić do powstania swoistej huśtawki emocjonalnej: Od fascynacji do wrogości, od życzliwości do podejrzliwości albo odwrotnie. Na czym zatem polega tworzenie ducha rodzinnego? Po pierwsze na uporządkowaniu wzajemnych relacji między katechetą a uczniami. Chodzi o panowanie nad klasą. Nie osiąga się go poprzez kupowanie sympatii uczniów, np. stawiając szóstki tylko za obecność i nieprzeszkadzanie. Chodzi o stworzenie takich reguł, które precyzyjnie określają: Wymagania przedmiotowe, sposób oceniania czy rozwiązywania ewentualnych trudności. Kiedy pracowałem w szkole salezjańskiej w Zabrzu nazywano te reguły – kontraktem. Choć moim zdaniem nie jest to dobra nazwa, bo sama w sobie wyklucza ducha rodzinnego poprzez jej handlowy wydźwięk. Jeśli jednak taki kontrakt jest dobrze sformułowany, to wtedy wiele problemów udaje się rozwiązać, zanim mogą stać się źródłem otwartego konfliktu. Dobre „ułożenie się” katechety i uczniów, już na samym początku ich znajomości, gwarantuje zaistnienie ducha rodzinnego, o którym mówił ks. Bosko, kiedy wskazywał na rozum jako jeden z trzech filarów swego systemu wychowania. Drugim warunkiem wprowadzania ducha rodzinnego w katechezie jest nieustanne wysyłanie bodźców, swoistych sygnałów, do wychowanków następującej treści: „Interesuję się tym, co robisz i czego nie robisz, chociaż robić powinieneś. Szukam twojego dobra i dlatego nie jesteś mi obojętny”. Najgorsze, co może się przytrafić, a co całkowicie niszczy ducha rodzinnego, to obojętność, która natychmiast buduje mur nie do przejścia. Kiedy zmartwychwstały Chrystus przyszedł do wystraszonych apostołów powiedział tylko dwa słowa: „Pokój wam”. Niech każda katecheza stanie się takim wieczernikiem, w którym zapanuje duch rodzinny – jeszcze jeden dar Ducha Pocieszyciela. ■