- Triumf pedagogii miłości
- Od redakcji
- U Pana Boga w ławce
- Zambia Przynieść ulgę małemu zbolałemu sercu
- Peru Niedożywione dzieci
- Zambia Nasi wolontariusze Alicja Szwiec
- Taka jest młodzież papieża
- Ojcze Święty czekamy na Ciebie
- Szkoła i wychowanie katolickie
- Okazywać i rozwijać wiarę
- Niedziela po ludzku i po Bożemu
- Szkoła jako oratorium
- Wychowanie w duchu św. Franciszka Salezego
- Równia pochyła
- Ks. Bosko w pigułce
Okazywać i rozwijać wiarę
Ewa Rozkrut
strona: 15
Pragnęliśmy też dla naszego dziecka dobrze poprowadzonej katechezy, by w szkole mogło spokojnie okazywać i rozwijać swoją wiarę. Pragnęliśmy, aby wartości, którymi nasiąka w domu rodzinnym, były kontynuowane.
Gdy zbliżała się chwila, by pierworodnego syna zapisać do szkoły, to wraz z mężem poświęciliśmy dużo czasu na znalezienie odpowiedniej placówki. Zależało nam, by wybrana szkoła gwarantowała bezpieczeństwo, po prostu dobrze opiekowała się naszym dzieckiem, pomagała rozwijać pasje, talenty, uczulała na problemy innych. Absolutnie nie byliśmy zwolennikami stymulowania wyłącznie umysłu przez koncentrowanie się na rozwijaniu intelektu, aby pozyskiwać laureatów olimpiad przedmiotowych. Pragnęliśmy też dla naszego dziecka dobrze poprowadzonej katechezy, by w szkole mogło spokojnie okazywać i rozwijać swoją wiarę. Pragnęliśmy, aby wartości, którymi nasiąka w domu rodzinnym, były kontynuowane. Zależało nam, by żadna ze sfer naszej pociechy nie była zaniedbywana, choćby kosztem innej. Ot, takie rodzicielskie marzenia…
W pierwszym momencie sprawdziliśmy szczecińską szkołę katolicką i salezjańską, które z definicji powinny wypełnić nasze oczekiwania. Niestety, od razu musieliśmy ten pomysł odrzucić, gdyż nie udźwignęlibyśmy czesnego i innych opłat związanych z edukacją. A przy sześciorgu dzieciach to naprawdę niemała kwota. Zatem zaczęliśmy rozglądać się za zwykłą szkołą podstawową, która spełniałaby nasze oczekiwania. Warto dobrze poszukać, bo przecież pierwsze dziecko przetrze szlak rodzeństwu. Mąż zawsze dobrze wspominał swoją szkołę podstawową, wiele mówił o panującej w niej dobrej atmosferze, o zawartych tam przyjaźniach, które trwają do dziś, spokojnym usytuowaniu. No cóż, szkoła znajduje się w centrum miasta, nieopodal Zamku Książąt Pomorskich, w pobliżu bazyliki, a jednocześnie na uboczu. Okazało się, że mimo iż nie mieszkaliśmy w rejonie, to udało się zapisać syna. Od czasów, kiedy uczęszczał do niej mąż, to trochę się zmieniła; mimo iż pracowali jeszcze niektórzy nauczyciele; przede wszystkim odnowiono ją wewnątrz i nabrała kolorów, otwarto także oddziały integracyjne. Dzięki temu w naturalny sposób niepełnosprawne dzieci oraz te w normie intelektualnej razem się uczą, bawią, uprawiają sport, jeżdżą na wycieczki, spotykają na urodzinach. Wspólnie też przystępują do I Komunii. Na tę uroczystość zawsze przychodzi pani dyrektor i wychowawcy, aby wspólnie z dziećmi przeżywać jakże ważny dzień w ich życiu. Dla rodziców jest to niezwykle budujące. Taki styl owocuje. Najprostszym przykładem niech będzie fakt, że kiedy mijamy na ulicy kogoś niepełnosprawnego, to dzieci nie oglądają się, nie śmieją, nie komentują. Tego typu edukacja odbywa się w naturalny sposób i my – rodzice, nie musieliśmy im wkładać tego do głowy w jakiś szczególny sposób.
Szkoła również współpracuje z parafią, od lat jest odprawiana msza św. dla uczniów, nauczycieli i rodziców z okazji rozpoczęcia i zakończenia roku szkolnego.
Cieszę się, że udało się znaleźć taką placówkę, która oprócz programu nauczania, zwraca uwagę także na dobry stosunek do innych ludzi, dba o dobre relacje między dziećmi, pozwala zdobywać wiedzę religijną. Obecnie podstawową edukację pobiera nasz najmłodszy syn. Starsze dzieci przetarły mu drogę, a my nie musimy się martwić o jego pobyt w szkole.