- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Młodzi jako nauczyciele
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Czas męczenników
- WYCHOWANIE. Wychować siłę ducha
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Porozmawiajmy o cierpieniu
- WYCHOWANIE. Kandydaci na ołtarze
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Prosta konsekwencja wychowania
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- LISTY
- SYSTEM WYCHOWAWCZY ŚW. JANA BOSKO. Zrozumieć MŁODYCH
- POD ROZWAGĘ. Czym jest irydologia?
- POKÓJ PEDAGOGA. Modna córka
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Bóg obecny w rodzicielstwie
- DUCHOWOŚĆ. Słowo Ciałem
- MISJE. Bank dla najuboższych
- MISJE. Kalendarz misyjny 2013
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Kościół w procesie ciągłego nawrócenia
- PRAWYM OKIEM. Być katolikiem!
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Porozmawiajmy o cierpieniu
Ewa Rozkrut
strona: 7
Dojrzewałam w zupełnie innych czasach, bardzo dawno temu, jak twierdzą moje dzieci. Oczy młodych wówczas były zwrócone w innym kierunku, niż obecnie. Ówczesne pokolenie, jak się to obecnie ocenia, nastawione było mniej konsumpcyjnie, więc teoretycznie żyło bliżej Boga. Jednak mimo to życiorysy męczenników nie interesowały mnie zbytnio, były dla mnie zbyt straszne.
Przyglądając się im, obawiałam się, że jeśli zechcę naśladować ich gorliwość, to Bóg ode mnie zażąda takiej samej ofiary, a ja bałam się bólu. Do tego dochodziły stereotypy typu „skoro Bóg kogoś kocha, to daje mu krzyż”. A młodej dziewczynie krzyż kojarzył się przede wszystkim z miejscem cierpienia i śmierci Jezusa. Dopiero z biegiem lat i zbliżaniem się do Boga odkrywałam, że męczeństwo nie oznacza dosłownie umierania na krzyżu. To raczej dokonywanie codziennych wyborów zgodnie z Jego wolą, bez lęku.
Kiedy to stało się dla mnie jasne, to byłam gotowa, żeby spokojnie rozmawiać o tym z własnymi dziećmi. One też powinny zmierzyć się z tą sferą przeżywania chrześcijaństwa. Ciekawiło mnie, jak bardzo różnimy się w postrzeganiu męczeństwa. Zaskoczyło mnie, jak wiele miały interesujących przemyśleń.
Po pierwsze uznały, że miejsce na ziemi, w którym dorastają nie wymaga umierania za wiarę w dosłownym sensie. Zatem klasyczny męczennik jest dla nich trudno zrozumiały. W naszych warunkach raczej muszą mieć wzorce osób, które dobrze sobie radzą z realizowaniem woli Boga, ze zwyciężaniem siebie dla Niego. Ponadto, według nich, sama śmierć i upokorzenia nie powinny być stawiane na pierwszym planie, jako coś, co zbliża do Boga, bo przecież ważne są intencje z jakimi podejmuje się jakiekolwiek działania. Zbyt łatwo wtedy o błędny wniosek, że skoro chce się osiągnąć świętość to konieczna jest śmierć w męczarniach. A przecież męczeństwo nie stanowi istoty życia wiarą, na ogół przecież stanowi skutek wcześniejszej egzystencji, a i tak tylko dla niektórych.
Przyjrzeliśmy się też z dziećmi wspólnie naszym patronom i odkryliśmy, że tylko jeden z nich był męczennikiem...
Sama rozmowa była dla mnie jednak bardzo budująca, sporo z niej wyniosłam, choć na początku wydawało mi się, że to ja wniosę najwięcej. Z tego wyciągnęłam jeden wniosek. Dzielenie się z dziećmi wiarą i rozmowy na ten temat ubogacają nas wzajemnie.