- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Skuteczna komunikacja
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Aktualność wychowawcza podwórka
- WYCHOWANIE. Przyjaciele pomagają wzrastać
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wolni od lęku
- ROZMOWA Z... Dziecko musi móc się zadrapać
- LISTY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Podwórko księdza Bosko
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SYSTEM WYCHOWAWCZY ŚW. JANA BOSKO. Wlać w serce nadzieję
- POD ROZWAGĘ. Walki Wschodu to religia
- POKÓJ PEDAGOGA. Lenistwo syna
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Wojna przeciw słabym
- DUCHOWOŚĆ. Skarby dusz czyśćcowych
- MISJE. W gębie pytona
- MISJE. Film Chłopcy z Namugongo
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Piękno życia chrześcijan w Dziejach Apostolskich
- PRAWYM OKIEM. Księdzu to nie wypada!
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wolni od lęku
Ewa Rozkrut
strona: 7
Pewnego popołudnia w naszych drzwiach stanęła dziewczynka i wręczyła nam zaproszenie na sobotni festyn rodzinny na naszym podwórku.
„Będą konkursy, zabawy i muzyka – powiedziała – zapraszamy”. „A kto organizuje spotkanie?” – zapytałam. Wymieniła kilkoro starszych dzieci i dodała: „Przyniesiemy nagrody, moja mama upiecze ciasto, a brat przygotuje nagłośnienie, żeby można było potańczyć, a dla młodszych dzieci chcemy zorganizować zabawę.”
Oczywiście skorzystaliśmy z zaproszenia, zabraliśmy fanty na konkursy i czekoladki. Spotkanie było piękne, poznaliśmy się i od tego czasu nie obawiałam się wypuszczać swoje pociechy do kolegów. Kiedyś całe popołudnia spędzały na dworze, ich głośne śmiechy słychać było do późna. Teraz, niestety, jest inaczej. Nie wiadomo dlaczego, czy z powodu zimna, słabej kondycji, czy też z tęsknoty za komputerem, bo nie podejrzewam, że konieczność odrabiania lekcji jest główną przyczyną takiego stanu. Raczej zmienił się styl życia, co innego jest w modzie.
Tak czy inaczej nasze podwórko opustoszało. Kiedy rozmawiam o tym z innymi mamami, to argumentują fakt przebywania pociech w domach dbałością o ich bezpieczeństwo. Wyznają zasadę, by nie wypuszczać dzieci, nawet szkolnych, samodzielnie. Zdecydowanie lepiej zapisywać je na jakieś zorganizowane zajęcia, przynajmniej się czegoś nauczą, no i ryzyko wypadku, porwania itp. mniejsze. Z jednej strony rozumiem ten lęk, pamiętam własne, jednak ja przy niemałej gromadce nie byłam w stanie towarzyszyć im na każdym kroku. W końcu musiałam zaufać. Powierzyłam je Maryi, ułożyłam modlitwę, która mnie uspokajała: „Maryjo, jesteś najlepszą z matek, weź jedno moje dziecko za jedną ręką a drugie za drugą i przyprowadź ich bezpiecznie do domu.” Za każdym razem wymieniałam odpowiednie imię. Modlitwa uwolniła moje serce od paniki, w rezultacie zmieniła się moja postawa, co pozwoliło mi nie popaść w obłęd i nie zamknąć dzieci na klucz.
Od pięciu lat systematycznie biegam. Postanowiłam więc także w dzieciach zaszczepić bakcyla do aktywności fizycznej. Nie było to łatwe, ale zabierałam chętnych na stadion, gdzie mogliśmy oddawać się różnym aktywnościom. Ja biegałam, ktoś grał w piłkę, czasem w kometkę. Oprócz nas, na stadionie zawsze ktoś był. Nawet nie wiem kiedy dzieci same polubiły sport. Pewnego razu po powrocie z basenu córka powiedziała, że lubi tam chodzić, bo ma wrażenie, że gdyby coś stało się, to obecni ruszyliby jej z pomocą. Ucieszyło mnie to, bo to znaczy, że jej serca nie wypełnia lęk, ale radość życia. A czyż nie tego pragnę dla moich dzieci?