facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2012 - czerwiec
POD ROZWAGĘ. Medytacja i wizualizacja

Robert Tekieli

strona: 14



Panie Robercie, ćwiczenia ignacjańskie to również medytacja i wizualizacja, jak mam do tego podejść? Czy nie wylewa Pan dziecka z kąpielą przestrzegając przed medytacją? Przecież odmawiając różaniec również wizualizujemy poszczególne tajemnice. Po lekturze Pana artykułów tracę grunt pod nogami.

Bogumiła Bąkowska


Droga Pani Bogumiło, moje teksty dotyczą medytacji niechrześcijańskiej. Sam przeżyłem już trzeci tydzień rekolekcji ignacjańskich i medytacja tam proponowana nie ma z medytacją na sposób orientalny nic wspólnego. Medytacja w czasie ćwiczeń ignacjańskich jest próbą uruchomienia wszystkich zmysłów człowieka w czasie modlitwy. Na przykład zachęca się uczestników rekolekcji do wyobrażania sobie konkretnej sceny biblijnej, poczucia zapachów jej towarzyszących czy np. chropowatości Jezusowego krzyża. Chodzi zatem o to, by całego człowieka otworzyć na spotkanie Boga.

Medytacja niechrześcijańska, orientalna, przeciwnie: jest wezwaniem do opróżnienia umysłu. Do wytworzenia pustki wewnętrznej. Jest to bowiem pierwszy krok do rzeczywistości transu. Punktem dojścia medytacji orientalnej jest bowiem rozpuszczenie się człowieka w kosmosie. Zatarcie granic osoby. Dla chrześcijanina jest to absolutnie nie do przyjęcia. Zwracając się ku Bogu, chcemy być jak najbardziej sobą, by mógł On nas przebóstwić. Ale przebóstwiając człowieka, Bóg mu niczego nie zabiera. Wręcz przeciwnie, ubogaca jego naturę.

Zatem nie ma Pani powodów do niepokoju. Ja po prostu staram się precyzować pojęcia, którymi się posługujemy. Medytacje wschodnie są technikami, medytując na kształt chrześcijański uczestniczymy w modlitwie. A pojęcia – modlitwa i technika – nie mają wspólnej przestrzeni znaczeniowej. Jak zresztą można pomyśleć, że za pomocą jakiejś techniki można zmusić do czegokolwiek Wszechmogącego. Jeśli więc ktokolwiek zachęca chrześcijanina do opróżnienia umysłu, do wytworzenia pustki wewnętrznej, błądzi. Jeśli ktoś mówi, że konieczne dla chrześcijańskiego medytowania jest przyjęcie postawy z wyprostowanym kręgosłupem miesza technikę z modlitwą. A to do niczego dobrego nie prowadzi.

I jeszcze kwestia wizualizacji. Wyobrażanie sobie jakiejś rzeczywistości jeszcze nie jest wizualizacją w sensie ścisłym. Dziś używa się tego pojęcia dla opisania pewnego zabiegu, który często ma się łączyć z rozluźnieniem ciała i oczekiwaniem, że wizualizowane stanie się rzeczywistością.

Ta wizualizacja, której chrześcijanie powinni unikać wiąże się bowiem z technikami pozytywnego myślenia i innych metod kontroli umysłu. Nie rozstrzygając, gdzie dokładnie przebiega granica, napiszę tyle: jeśli wchodzimy w stan głębokiego relaksu, rozluźnienia ciała i wizualizujemy oczekiwane przez nas zdarzenia, wchodzimy w niebezpieczną przestrzeń. Czym innym jest marzyć, czym innym jest powtarzać kilkadziesiąt razy różne afirmacje, wyobrażać sobie jakieś pożądane zdarzenia, starając się jednocześnie osiągnąć odmienny stan świadomości. Bowiem wizualizacja w stanie alfa to magia.

Chrześcijaństwu od zawsze towarzyszyła błędna nauka. Już w I wieku po Chrystusie bardzo modna stała się gnoza. Dzisiejsze czasy są również wylęgarnią różnych herezji. To co nazywamy New Age nie proponuje na początku jakiejś konkurencyjnej wobec chrześcijaństwa koncepcji. Jedynie przedefiniowuje pojęcia. Jeśli jednak chrześcijanin zacznie myśleć o modlitwie, że można ją „wzmocnić” jakimiś technikami, naraża się na to, że może się pogubić. A przecież, jeśli potrzebuje pogłębienia swej wiary, ma tak niesamowite bogactwo duchowości istniejących w obrębie chrześcijańskiej ortodoksji, że szukanie na Wschodzie czy w New Age wydaje się absurdem. Duchowość karmelitańska czy ignacjańska, mała droga św. Tereski czy praktykowanie Miłosierdzia ścieżką siostry Faustyny – to nieprzebrane skarby. Tylko odkrywać, praktykować i być szczęśliwym. Pozdrawiam serdecznie.