- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Rozszerzająca się galaktyka
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Rozwinąć w dziecku muzykę
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dwa oblicza
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wokół koła kwintowego
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moja pasja
- ROZMOWA Z... Chciałem brylować
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Narzędzie wychowawcze
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Multikulturowy maj
- POD ROZWAGĘ. Medytacja i wizualizacja
- POKÓJ PEDAGOGA. Córka nie chce czytać
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Paternalizm – autonomia a problem sumienia
- DUCHOWOŚĆ. Puste naczynie na skale
- MISJE. Za trzy minuty przyszłość
- MISJE. Spotkanie misjonarzy
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO.Łukaszowy obraz pierwotnego Kościoła
- PRAWYM OKIEM. Po co zmieniać to, co dobre?
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moja pasja
Aleksandra Zawieja
strona: 8
Moja przygoda z muzyką zaczęła się dziesięć lat temu, kiedy poszłam do szkoły muzycznej pierwszego stopnia. Dziś, patrząc z perspektywy, nie wyobrażam sobie życia bez muzyki i grania na wiolonczeli. Z czasem muzyka stała się moją pasją. Na ogół ten instrument budzi podziw i kiedy ktoś dowiaduje się na czym gram, zwykle przypomina sobie znaną piosenkę Skaldów...
Dzięki grze na wiolonczeli mam możliwość uczestniczenia w wielu wydarzeniach. Spotkanie młodzieży na Lednicy, koncerty rodzinne w szkołach czy Noc Bożego Miłosierdzia u dominikanów w Poznaniu – to tylko niektóre z nich. Nie byłoby tego, gdyby kiedyś rodzice nie zaprowadzili mnie na egzaminy wstępne do szkoły muzycznej. Ale to był początek, bo dopiero później zaczęło się na dobre: codzienne ćwiczenie, które nie zawsze jest łatwe i przyjemne, koncerty w szkole i coroczne egzaminy, które sprawdzały moje umiejętności.
W szkole muzycznej, obok indywidualnych lekcji z nauczycielem instrumentu, czyli „sam na sam”, biorę także udział w lekcjach chóru, rytmiki czy orkiestry. Uczestniczę też udział w koncertach orkiestry, występach chóru czy rytmiczek. Są to często imprezy poza szkołą. Trudno byłoby wyliczyć wszystkie wydarzenia kulturalne, w których brałam udział w ciągu tych lat pobytu w szkole muzycznej.
Oprócz lekcji praktycznych w szkole są także lekcje teoretyczne, Innymi słowy wiele dodatkowych przedmiotów, na których uczymy się o kompozytorach, historii muzyki czy budowie poszczególnych utworów. Wcześniej, słuchając koncertów nie myślałam o kompozytorze, jak wiele czasu musiał poświęcić, żebym teraz mogła wysłuchać tak pięknego utworu, ani o muzykach go wykonujących. Teraz, kiedy sama bywam po drugie stronie, to znaczy, kiedy sama gram koncerty, wiem ile trudu i wysiłku trzeba włożyć, aby wysłuchanie kompozycji było przyjemnością dla słuchacza, ale także dla mnie.
Ale szkoła muzyczna nauczyła mnie o wiele więcej. I ciągle uczy. Przede wszystkim dobrej organizacji, bo lekcji przybywa, a czasu nie i muszę rozdzielić go pomiędzy naukę a codzienne ćwiczenie na instrumencie. A to wcale nie jest łatwe. Szczególnie trudne było jednak na samym początku mojej przygody ze szkołą muzyczną, kiedy była piękna pogoda i koleżanki i koledzy ze zwykłej podstawówki bawili się na dworze. Wtedy to rodzice musieli pilnować mojej systematyczności, której też nauczyłam się dzięki szkole muzycznej.
Teraz jest trochę łatwiej, bo to ja zdecydowałam o moim dalszym kształceniu muzycznym. Co nie znaczy, że nie bywa czasem ciężko wziąć się za codzienne ćwiczenie... Wiem jednak, że wysiłek, jaki włożę zawsze przekłada się na efekt końcowy na koncercie czy egzaminie. Wtedy nie ma dodatkowej tremy i strachu przed pomyłką.
Co do tremy, to pomaga mi z nią walczyć mama i reszta rodziny, która wspiera mnie od początku. Są, kiedy rozpoczynam rozczytywać nuty, słyszą jak powoli i z wysiłkiem tworzę coś na kształt melodii, a potem staram się oddać odpowiedni klimat utworu... Myślę że gdyby nie wsparcie bliskich nie kontynuowałabym nauki w szkole muzycznej drugiego stopnia.
Z pewnością moja szkoła ma też swoje minusy, np. to, że uczy się tu młodzież z całego miasta, a nawet okolic, więc nie mieszkamy blisko siebie. Nie jest możliwe wyjść razem na podwórko po lekcjach. Z tego powodu spotykamy się poza szkołą tylko czasami. Trzeba więc maksymalnie wykorzystywać czas w szkole. Dla mnie jednak zalet jest o wiele więcej i teraz, kiedy zastanawiam się nad wyborem studiów, wiem jedno, że moja przygoda z muzyką będzie trwać nadal.