- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Rozszerzająca się galaktyka
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Rozwinąć w dziecku muzykę
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dwa oblicza
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wokół koła kwintowego
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Moja pasja
- ROZMOWA Z... Chciałem brylować
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Narzędzie wychowawcze
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Multikulturowy maj
- POD ROZWAGĘ. Medytacja i wizualizacja
- POKÓJ PEDAGOGA. Córka nie chce czytać
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Paternalizm – autonomia a problem sumienia
- DUCHOWOŚĆ. Puste naczynie na skale
- MISJE. Za trzy minuty przyszłość
- MISJE. Spotkanie misjonarzy
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO.Łukaszowy obraz pierwotnego Kościoła
- PRAWYM OKIEM. Po co zmieniać to, co dobre?
WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wokół koła kwintowego
Kamila Zawieja
strona: 7
Kiedy nasza najstarsza córka, była przedszkolakiem, bardzo lubiła śpiewać. Szukaliśmy wtedy szkoły dla niej, troszkę innej niż rejonowa, więc kiedy kolejna osoba zachwycała się młodą artystką, pomyśleliśmy, że szkoła muzyczna będzie idealna.
Żadne z nas nie jest muzykiem, nie mamy też nikogo takiego w rodzinie, więc szkoła muzyczna jawiła się nam jako miejsce, gdzie nasze dziecko zostanie uwrażliwienie na muzykę, zapoznane z najważniejszymi i najpiękniejszymi dziełami i zdobędzie podstawowe umiejętności gry na instrumencie. Z naciskiem na „podstawowe”.
Pierwszą klasę rozpoczynaliśmy z wielką radością i oczekiwaniami. Już na początku okazało się jednak, że szkoła, do której posłaliśmy nasze dziecko, ma w założeniu przekazanie nie tylko podstaw gry na instrumencie. A to przekłada się na obowiązek codziennego ćwiczenia. Nie spotkaliśmy jeszcze dziecka, nawet szczególnie uzdolnionego, które z radością i ochotą siada do codziennych ćwiczeń. A weryfikacja pilności ucznia, ale i naszej sumienności w pilnowaniu, nastąpiła bardzo szybko – co semestr odbywały się egzaminy, prawdziwe egzaminy z prawdziwymi ocenami i prawdziwym stresem. Z jednej strony cieszyłam się, że dziecko będzie miało trochę więcej zajęć w szkole, aby uniknąć nadmiaru wolnego czasu, ale nie spodziewałam się jednak, że wiedza, co to jest koło kwintowe czy dominanta wtrącona będzie niezbędna, aby ukończyć szkołę podstawową.
Co jakiś czas każdy mały muzyk musi też wystąpić w szkolnej auli na tzw. popisie – już w pierwszej klasie maluchy wychodzą samotnie na scenę i z większym lub mniejszym sukcesem, pokonując tremę, grają przed audytorium złożonym z pozostałych uczniów i ich rodzin. Wysłuchaliśmy już masę takich koncertów, bo nasza najstarsza córka jest już dziesiąty rok uczennicą szkół muzycznych. Podstawówkę muzyczną skończyła także druga córka, kolejna jest na półmetku. Trwają dyskusje na jakim instrumencie będzie grała najmłodsza...
Kiedy patrzę na moje córki, widzę, że dzięki szkole z takimi wymaganiami zdobyły też umiejętności pozamuzyczne – oswoiły się z wystąpieniami publicznymi, nauczyły systematyczności, radzenia sobie ze stresem. Ale taka szkoła w równym stopniu angażuje też bardzo nas, rodziców, więc nie raz zdarzało mi się mówić: „Nie ćwiczycie! Przenoszę was do rejonówki!” Zawsze jednak zwyciężał efekt tego codziennego trudu – radość grania, występowania, piękno muzyki w wykonaniu moich dzieci, która wzrusza mnie nieustannie. Więc choć codzienność okazała się żmudna i wymagająca, to i tak przerosła nasze oczekiwania.