- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Ogień musi się rozprzestrzeniać
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Kiedyś to były bajki...
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Czy bajki jeszcze wychowują?
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Wspólne czytanie to najlepsze wychowanie
- ROZMOWA Z... Ku spotkaniu z pięknem i mądrością
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Subtelna wrażliwość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- GDZIEŚ BLISKO. Młodzieżowy Klub Recenzenta
- POD ROZWAGĘ. Od rzemyczka do koniczka
- POKÓJ PEDAGOGA. Zakup narkotyków
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- BIOETYKA. Ile warte jest ludzkie życie?
- DUCHOWOŚĆ. Jezus, czyli przypowieść o Ojcu
- MISJE. Siostra ze Wschodu
- MISJE. Blogi wolontariuszy misyjnych
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. Ewangeliczne opowieści o zmartwychwstaniu
- PRAWYM OKIEM. Nie zabijaj – norma przestarzała
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 15
W tę sobotę urodziny Seweryna. W dodatku na dwie tury, pierwsza dla kolegów wczesnym popołudniem, a druga dla rodziny. Nie mam czasu się nawet zastanowić nad czymkolwiek, bo obok mały człowiek przykładający tak ogromną wagę do swoich urodzin, a tu jeszcze tysiąc rzeczy do zrobienia. Ja w każdym razie o swoich urodzinach zapominam z premedytacją.
Biszkopt w piekarniku, sernik już stygnie i pachnie, kuchnia wygląda jakby tajfun przez nią przeszedł, wydaje mi się, ze muffinki też już upiekłam, tylko gdzie je odstawiłam? W porządku, są w pokoju, bo tu już nie ma miejsca. Całe szczęście jeszcze dzieciaki się do nich nie dobrały! Skoro mniej więcej panuję nad sytuacją to lecimy dalej, polewa czekoladowa do sernika. O rany, ale czy ja kupiłam śmietanę? Nawet jakichś nędznych resztek jogurtu nie ma w lodówce. Nic dziwnego, moje trzy „pochłaniacze” nie oszczędzą niczego. W samym środku paniki pojawia się Seweryn z ofertą:
– Jak chcesz, mama, to ja pójdę do sklepu po tę śmietanę.
Hmm, to jest myśl! Tylko, że Seweryn jeszcze nie chodził sam po zakupy i odczuwam lekki niepokój. No dobra, nadmiar roboty popycha mnie do śmiałych decyzji:
– OK, ubieraj się, a ja piszę kartkę. Masz tu 20 złotych. Kupisz jedną śmietanę, one są w takich kubeczkach, obojętnie jaka firma, może być firma X albo Y, ale ważne, żeby miała 12% lub 18% tłuszczu, nie może mieć 36%. Jasne? Tu masz wszystko napisane. I weź tez sześć jajek, one leżą w sklepie blisko pieczywa. A śmietany szukaj w lodówkach. Jakbyś nie mógł znaleźć, zapytaj kogoś.
Poszedł, a ja rzuciłam się w wir prac kulinarnych, choć z wizją parkingu, który trzeba minąć, żeby dojść do sklepu, z wizją bandytów czyhających na te 20 zł i innymi podobnymi zwidami. Po 15 minutach odzywa się dzwonek domofonu:
– Mama, nie było tej śmietany co napisałaś, była inna, zaraz ci przeczytam co mi pan sprzedawca napisał na kartce: „Nie prowadzimy śmietany firmy X ani firmy Y. Mamy tylko firmy Z. Pozdrawiam, Marcin”
– O rany, mówiłam, że wszystko jedno jaka firma, byle nie była 36%. Chce ci się jeszcze raz lecieć?
Wraca po chwili i z dumą niesie dwa kubeczki śmietany.
– Powiedziałem panu Marcinowi, że to do polewy na wielki sernik, więc on dał mi dwa kubeczki, bo skoro taki wielki to polewy też musi być dużo.