- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Ruch Rodziny Salezjańskiej
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wierność wyborowi
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dorastanie do bycia darem
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. W kolejce po cukrową watę
- ROZMOWA Z ... Kto wytrwa do końca
- GDZIEŚ BLISKO. Przed wyborem życia
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Powołanie i wierność
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Nieszczęsne teleturnieje
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Marsjanie atakują
- ZDROWA MEDYCYNA. Post kontra otyłość
- MISJE. Sytuacja podbramkowa warsztat Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu
- MISJE. Ghana 2009
- DUCHOWOŚĆ. Jeśli chcesz
- DUCHOWOŚĆ. Co znaczy grzeszyć zuchwale?
- PRAWYM OKIEM. Niebezpieczne zabawy
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 13
W życiu jest czasem tak, że trzeba zrobić coś w tajemnicy. Gorzej, a wręcz tragicznie jest, jeśli chodzi o jedzenie. Na przykład o ciasto urodzinowe. Albo to pachnie oszałamiająco na cały dom, albo też robi hałas na etapie produkcji. Bywa, że obie te opcje wchodzą w grę jednocześnie. Mikser to sprawia, kochani, mikser, czyli idealny budzik dla moich dzieci! Nie kogut bynajmniej, ani też sąsiad z wiertarką. Mikser jest najskuteczniejszy.
Zabieram się do roboty, ciasto jest szybkie, bez pieczenia, ale za to wymaga czekania, galaretka nie robi się niestety w 20 sekund! Miska na stół, kremówka do miski, mikser w rękę, dwa obroty i… Seweryn w drzwiach:
S.: Oo, a mogę pomóc? Obiecałaś, że będę z tobą gotował!
Ech, no to przepadło, zamiast pół godziny zajmie mi to co najmniej dwa razy tyle. Całe szczęście, że choć Olek jeszcze śpi, w przeciwnym razie pół dnia zmarnowane, jak nic. Kręcimy zatem we dwójkę. Może to jakiś plus. Zajmę się jednocześnie galaretką. Zdążę, zanim Olgierd wstanie. Zielona, parująca „zupka” pachnie z miseczki intensywnie, wsypuję do drugiej miski żółty proszek.
O.: A co wy tu robicie? – tonem inspektora Borewicza nakrywającego złoczyńców na gorącym uczynku obwieszcza swoje przybycie młodsza latorośl.
No i masz ci los! Idę w zaparte, tajemnica to tajemnica. Prawdy dowiedzą się we właściwym momencie.
– Wiesz synek, powiem ci później.
O.: Naleśniki? – facet ewidentnie drąży temat z miną szpiega – Na śniadanie?
Udaje mi się ich pozbyć tylko dlatego, że niosą do pokoju „sztuczne lody” na łopatkach z miksera. Mam wprawdzie uzasadnione obawy o stan narzuty na kanapie, dywanu, a nawet ścian, ale cóż, jakieś koszty trzeba ponieść tytułem niespodzianki. Niestety szybko wracją, a galaretka tężeje też za szybko. Żeby jakoś to ratować wylewam na masę, zasłaniając się... gazetą. Ha! Udało się! Torcik gotowy we właściwym czasie i – cudem dosłownie – nikt się nie zorientował! A zrobiłam go na ich oczach!