- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Ruch Rodziny Salezjańskiej
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wierność wyborowi
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Dorastanie do bycia darem
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. W kolejce po cukrową watę
- ROZMOWA Z ... Kto wytrwa do końca
- GDZIEŚ BLISKO. Przed wyborem życia
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Powołanie i wierność
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POKÓJ PEDAGOGA. Nieszczęsne teleturnieje
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POD ROZWAGĘ. Marsjanie atakują
- ZDROWA MEDYCYNA. Post kontra otyłość
- MISJE. Sytuacja podbramkowa warsztat Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego Młodzi Światu
- MISJE. Ghana 2009
- DUCHOWOŚĆ. Jeśli chcesz
- DUCHOWOŚĆ. Co znaczy grzeszyć zuchwale?
- PRAWYM OKIEM. Niebezpieczne zabawy
WYZWANIA
ks. Andrzej Godyń SDB
strona: 3
„Niechęć do pamięci o najwyższym poświęceniu bardzo często bierze się z lęku przed zobowiązaniem”. To jakże trafne zdanie padło przy okazji dyskusji na temat sensu czczenia powstania warszawskiego, ale zawarta w nim prawda dotyczy nie tylko celebrowania rocznic narodowych.
Lęk przed zobowiązaniem, to lęk przed oddaniem siebie bliźniemu. To dlatego niektórzy krytykują pamięć o jego największym wyrazie, jakim dla wielu było oddanie życia. Bo może ja też powinienem oddać życie do końca? Nie rezygnować z praktyk religijnych, tylko dlatego, że ksiądz mnie zrugał w konfesjonale, nie uciekać od problemów rodzinnych w rozwód, nie odchodzić z kapłaństwa i życia zakonnego, bo źle mi samemu, nie dać się pokusie nieuczciwości, choć „wszyscy tak robią”, nie opuszczać „tego kraju”? A co, gdyby przyszło mi stanąć przed wyborami, takimi jak sprzed 65 lat?
Zobowiązanie pozbawia wygody, ale innym daje poczucie bezpieczeństwa. Mogą ufać, że w potrzebie, trudnościach, dramatach nie zostaną sami, bez względu na aktualny stan emocji. „Papierek” jest ważny, wbrew temu, co twierdzą zwolennicy tzw. związków nieformalnych. Oczywiście nikt nie może być pewny, jak rzeczywiście się zachowa w chwili próby, ale można postanowić i przyjąć zobowiązanie: będę wierny. Bogu, Ojczyźnie, współmałżonkowi, rodzinie, kapłaństwu. Na dobre i na złe.
Ludzie, którzy negują potrzebę pamięci o powstaniu warszawskim, twierdzą, że chcemy czcić niepotrzebną hekatombę, że czcimy śmierć, której oni boją się najbardziej. Zupełnie nie rozumieją, że nie czcimy śmierci, ale miłość. Nauczył nas tego Krzyż Chrystusa, na którym widzimy nie zabitego, ale Miłującego. I przez miłość Zmartwychwstałego. A poza tym jesteśmy normalni: oceniamy polityczne wybory przywódców powstania lepiej lub gorzej, zastanawiamy się czy i jak można było postąpić, by uniknąć tak wielu ofiar. Ale dla nas powstanie warszawskie, to najwyższy wyraz wierności Polsce i przyszłym pokoleniom Polaków. Także tym, którzy dzisiaj wybrzydzają.