- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wychowanie i kultura
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wzrastając w radości
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Źródła radości
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. W trosce o pogodę ducha
- ROZMOWA Z... Przestrzeń dla zaufania
- GDZIEŚ BLISKO. Zabawa trwa
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Prawdziwa radość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Ukochać bezbronnego Boga
- DUCHOWOŚĆ. Jaka Pokuta
- POD ROZWAGĘ. Przedszkole okultyzmu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Warsztaty dziennikarskie
- MISJE. Jeżeli domu Pan nie zbuduje…
- MISJE. Modlitwa za prześladowany Kościół
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Służebnica Boża Małgorzata Occhiena Bosco
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
mama Ania
strona: 21
Dziury na kolanach są plagą zaraźliwą. Ktoś powinien zająć się opracowaniem szczepionki na to paskudztwo, bo epidemia postępuje w tempie zastraszającym. Zrobiłabym to sama, ale nie mam czasu. Za to opracowuję system wzmacniania odzieży. Wiem już, że spodnie muszą być miękkie jak bawełna, niezniszczalne jak stal i oczywiście nierdzewne, bo prać przecież trzeba. Odzież podążająca do przedszkola na Sewerynie bynajmniej się nie pruje. To byłoby zbyt banalne. Jego portki wracają do domu wzbogacone np. o pionową ranę szarpaną!
– Skąd to? – pytam.
Niewinne usteczka wykazują udawane zdziwienie („Oj!”), oczyska zdają się mówić: „Pierwszy raz to widzę”. Yhmm, widzi to może pierwszy raz, ale w życiu nie uwierzę, że nie czuł wiatru przez taką wentylację! W drodze do domu przystanek pasmanteria. Rozmiarem pasuje łata w kształcie Prosiaczka. Tak, Prosiaczek to kumpel Kubusia P. Kubuś P. też siedzi na granatowych sztruksach. Dobrze komponował się kolorystycznie, a i brzuch od miodu miał na tyle stosowny, żeby przykryć dziurę w kształcie zbliżonym do okręgu.
– Wezmę Prosiaczka i ten kwadracik w stylu militarnym – mówię do pani w sklepie.
S.: Oo dla mnie Prosiaczek? A ten kwadracik, to na jaką dziurę?
– Na razie na żadną, ale znam Cię, wiem, że jak zaszyję jedną, to zaraz zrobisz drugą!
Następnego dnia, w drzwiach przedszkola spotykamy Bartka – na kolanach nowiuśkie łaty. Trzy kroki dalej łata na pupie Wojtka… Ale nic mnie nie wystraszy! W ramach odstraszacza dziur mam przecież w domu zapasową łatę w militarnym stylu. Po to ją kupiłam! Żeby odstraszała! Dziarskim krokiem, pełna optymizmu opuszczam przedszkole.
Nic nie wróży kataklizmu, kiedy po południu Tomasz przywozi dzieci. No proszę i udało się! Już przez okno widzę, że kolana całe. Uff… Wchodzą do domu, Seweryn siada na schodach, za chwilę założę mu kapcie...
– Zaraz, zaraz... synuś, a gdzie jest język z prawego buta?