- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wychowanie i kultura
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Wzrastając w radości
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Źródła radości
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. W trosce o pogodę ducha
- ROZMOWA Z... Przestrzeń dla zaufania
- GDZIEŚ BLISKO. Zabawa trwa
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Prawdziwa radość
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Ukochać bezbronnego Boga
- DUCHOWOŚĆ. Jaka Pokuta
- POD ROZWAGĘ. Przedszkole okultyzmu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Warsztaty dziennikarskie
- MISJE. Jeżeli domu Pan nie zbuduje…
- MISJE. Modlitwa za prześladowany Kościół
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Służebnica Boża Małgorzata Occhiena Bosco
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. W trosce o pogodę ducha
Ewa Rozkrut
strona: 7
Moim dzieciom i sobie życzyłabym nieustannej radości wypływającej z głębi serca. Takiej, której źródło tkwi w wierze, miłości, przebaczeniu. Tam nie tylko jej poszukuję, ale co ważniejsze – odnajduję. Ale dzieci trzeba przyzwyczajać do czerpania właśnie z tego, a nie innego źródła.
Dla mnie dużą pomocą w odkrywaniu radości w codzienności była przypowieść o synu marnotrawnym, a szczególnie moment, w którym ojciec wychodzi na spotkanie powracającego syna. Jego postawa dała mi dużo do myślenia, skłoniła do zmiany nastawienia wobec przewinień dzieci. W pierwszej chwili postępowanie ojca wydało mi się naiwne, wręcz niewłaściwe, bowiem syn, nie poniósł, w mojej ocenie, konsekwencji swoich występków. Zatem nie dawało to szansy na poprawę. Później jednak odkryłam, iż absolutnie nie ma tu mowy o braku konsekwencji, więc nie znaczy, że ich nie poniósł, a poza tym wydarzyło się coś znacznie ważniejszego. Ojciec z przypowieści wybaczył młodszemu synowi, nie prawił mu kazań, ale uścisnął i ucieszył się z nawrócenia. Dał mu szansę na zmianę, pozwolił wrócić do domu.
A na co może liczyć moja pociecha, jeśli jej wybryki są zdecydowanie mniej szokujące? Czasami zupełnie nie udaje mi się zapanować nad emocjami, przerażam wyrazem twarzy, od czasu do czasu zdarza mi się milczeć albo prawić morały. Niekiedy od razu wyznaczam karę bardziej adekwatną do mojej złości, niż do przewinienia. Gdy doświadczam przebaczenia od Boga, podczas spowiedzi, od bliskich, to zdecydowanie łatwiej udaje mi się zmieniać swoje matczyne zachowania.
Z czasem uczę się, że jednak lepsze od kar i morałów jest uspokojenie emocji i rzeczowa rozmowa. Istotne jest dowiedzenie się, co się właściwie wydarzyło. Dopiero wówczas jest dobry czas na działania „wychowawcze”, są one już stosowne do wykroczenia, bo emocje zdążyły się uspokoić i przynoszą w związku z tym znacznie lepszy efekt, niż sankcje wymierzane w silnym wzburzeniu. Ale, aby móc darowywać moim dzieciom przebaczenie z radością, to najpierw sama musiałam tego wielokrotnie doświadczyć. Czerpię przebaczenie z sakramentu pojednania, od Boga otrzymuję siłę do zmagania się z trudnościami. Tylko relacja z Nim uzdalnia mnie do pokonywania i trudności z pogodą ducha. Dzieci to widzą, wiedzą skąd czerpię radość życia, pytają, czasem starają się naśladować, bo wiedzą, że mówię prawdę.
Wiem też, że sama także muszę im nieustannie pokazywać, gdzie znajduje się źródło prawdziwej radości, z której czerpię i gdzie także one powinny czerpać. Dzieci i nastolatki lubią się wygłupiać, śmiać i robić psikusy, nie ma w tym niczego złego, dopóki nie dzieje się komuś krzywda lub to nadmierne zadowolenie nie jest efektem np. alkoholu, narkotyków... Muszą też jednak znać prawdziwe i jedyne Źródło radości.