- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Społeczne znaczenie salezjańskiego wychowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Wychowanie dziecka porzuconego
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Owoce odrzucenia
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Wybraliśmy adopcję
- ROZMOWA Z... Dzieci z serca
- GDZIEŚ BLISKO. Taki dom
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ojciec sierot
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Na andrzejki
- DUCHOWOŚĆ. Prawdziwa religia
- POD ROZWAGĘ. Fałszywe nuty
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Młodsza siostra oratorium
- MISJE. Wychowanie po rosyjsku
- MISJE. Made in China i nie tylko
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Sługa Boży ks. Ignacy Stuchlý
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
MISJE. Wychowanie po rosyjsku
Joanna Stożek
strona: 18
W ciągu jednego dnia stałam się opiekunką Artura (3 lata), Angeliny (4 lata) i Jany (6 lat). Nie miałam zbyt wiele czasu na oswojenie się z tą myślą, nie mówiąc już o doświadczeniu. Na szczęście pełnię tę funkcję tylko od poniedziałku do piątku, co było dla mnie szczególnie zbawienne w pierwszym tygodniu pracy, który był bardzo trudny.
Pod koniec sierpnia wyjechałam do Moskwy jako wolontariuszka Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego „Młodzi Światu” i trafiłam do pracy do domu dziecka prowadzonego przez salezjanów. Powierzono mojej opiece trójkę dzieci, z których każde pochodzi absolutnie z innej planety! Jedyne, co je łączy to fakt, że są dziećmi i trzeba je z miłością wychować. Uczę się tego powoli… Są ze mną 24 godziny na dobę przez pięć dni w tygodniu. W piątek rodziny zabierają je na weekend do domu.
Dlaczego je tu oddają? Głównie ze względów materialnych. Ich rodziny są niepełne, samotne matki nie radzą sobie z pracą i wychowaniem jednocześnie, nie mają nikogo, kto by się zajął dziećmi. Stąd wzięła się pod moją opieką trójka urwisów. Poza tym, od poniedziałku do piątku funkcjonuje u nas przedszkole, do którego przychodzi w ciągu dnia do kilkunastu dzieci. Także część z nich pochodzi z rozbitych, ubogich rodzin. Ci, których na to stać, płacą za przedszkole standardową opłatę, za co między innymi wynagradzana jest druga wychowawczyni, Nastia.
Nie chaciu, nie budu, paciemu ja!?
Pewnego dnia jeden z tutejszych księży stwierdził, że najczęstszymi zdaniami używanymi przez jego wychowanków są: Nie chaciu! (Nie chcę!), Nie budu! (Nie będę!), Paciemu ja? (Dlaczego ja?). Skądś to znam – pomyślałam. Artur: Nie chcę iść spać! Jana: Nie będę jeść owsianki! Angelina: Dlaczego ja mam układać zabawki? Musiało minąć trochę czasu, żeby udało mi się zbudować jakiś autorytet, który zaczął wzbudzać posłuch. Wychowanie to miłość i dobry przykład, do tego trochę wymagań i… powoli, powoli skutkuje. Nie mówię, że teraz dzieciaki zachowują się jak aniołki, ani że ja wszystko robię bezbłędnie, bynajmniej, ale poznajemy siebie nawzajem i zaczynamy się rozumieć.
Dzieci potrafią sprawiać kłopoty, ale bywają też przezabawne. Na przykład ostatnia rozmowa Jany i Angeliny: Angelina: „Czy pastę do zębów można jeść?” Jana: „Nie.” Angelina: „Dlaczego?” Jana: „Bo to nie jest jedzenie. Gdyby to było jedzenie, to byłoby na talerzu!” Szkoda, że takie „kwiatki” tak szybko ulatują z pamięci, bo można by napisać książkę z dowcipami, o czym pewnie wie każdy rodzic, a dla mnie jest to absolutna nowość. Co dzień przybywa mi radości z odkrywania dzieciaków wciąż na nowo.
Najcenniejsza lekcja
Wielką łaską dla mnie jest móc tu być. Choć można to też oczywiście nazwać zesłaniem (jak kto woli), bo wcale nie jest ani łatwo, ani lekko, ani kolorowo, a wręcz przeciwnie. Czasem naprawdę bywa ciężko. Ale to jest czas, w którym chyba najwięcej w życiu się uczę i wcale nie mówię o doprowadzaniu do ładu otoczenia po wybrykach Angeliny. Przeskoczyć siebie, z pokorą przyjąć to, co przynosi dzień, z uśmiechem witać każdego człowieka, choćby miał standardową tutejszą minę „bez kija nie podchodź”, dzielić się swoją radością, nie szukać siebie, być cierpliwą, wszystko robić z miłością, być z Nim w absolutnie każdym momencie i wszystko Mu oddawać. Przede wszystkim tego się uczę i jest to dla mnie najcenniejsze na świecie. Łaską jest móc zrobić w życiu coś dobrego.