- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Społeczne znaczenie salezjańskiego wychowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Wychowanie dziecka porzuconego
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Owoce odrzucenia
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Wybraliśmy adopcję
- ROZMOWA Z... Dzieci z serca
- GDZIEŚ BLISKO. Taki dom
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ojciec sierot
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Na andrzejki
- DUCHOWOŚĆ. Prawdziwa religia
- POD ROZWAGĘ. Fałszywe nuty
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Młodsza siostra oratorium
- MISJE. Wychowanie po rosyjsku
- MISJE. Made in China i nie tylko
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Sługa Boży ks. Ignacy Stuchlý
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ojciec sierot
ks. Marek Chmielewski SDB
strona: 12
Dzieło wychowawcze księdza Bosko zaczęło się od spotkania z Bartłomiejem Garellim, sierotą.
W Oratorium księdza Bosko na Valdocco zawsze była duża grupa sierot. W oparciu o analizę dostępnych źródeł można stwierdzić, że sieroty stanowiło ok. 30% ogólnej liczby wychowanków. Większość tego rodzaju wychowanków uczyła się zawodu, pozostali byli uczniami szkoły średniej. W 1863 r. na 50 nowo przyjętych uczniów zawodu aż 31 było sierotami, natomiast wśród 252 gimnazjalistów sierot było tylko 52. Z 328 nowych uczniów w tym roku 110 było pozbawionych przynajmniej jednego z rodziców. Ciekawe, że z trzech kleryków salezjankach pracujących wtedy w Oratorium dwóch było sierotami. Ksiądz Bosko nie cofał się przed wzięciem odpowiedzialności za rodzeństwa sieroce. W 1868 r. przyjęto na Valdocco np. jedno trójkę rodzeństwa i osiem par braci. Co więcej, ksiądz Bosko miał też odwagę przyjąć pod swój dach synów pochodzących z nieprawego łoża, rejestrując ich oficjalnie pod nazwiskiem matki, gdyż ojcowie ich nie uznawali i zostawiali samym sobie. W 1867 r. zaakceptowano trzech takich chłopców. Tyle suchych liczb i faktów. Za nimi stoi ogromne zaangażowanie wychowawcze na rzecz rozwoju tych dzieci oraz ogromne zabiegi mające na celu zapewnienie im choćby skromnego utrzymania.
Chcąc jednak odkryć księdza Bosko jako autentycznego „ojca sierot”, nie można patrzeć jedynie przez pryzmat statystyk, zebranych środków materialnych i wykonanej pracy. Trzeba koniecznie zajrzeć do jego serca. Tam odkrywa się żar jego miłości i jego najgłębsze motywacje i przekonania. On sam odkrywa nam je na kartach „Wspomnień Oratorium”. Ta niewielka książeczka, której rękopis pozostawał głęboko ukryty w archiwum aż do roku 1946, nie jest autobiografią księdza Bosko. Nie jest publikacją, która opiera się na autorytecie źródeł, poddanych odpowiedniej lekturze i krytyce. Ksiądz Bosko napisał ją na życzenie Piusa IX. Powierzone mu zadanie zaczął wypełniać dopiero w wieku 58 lat. Patrzył więc na swoje życie z perspektywy czasu. Siłą rzeczy, opierając się na własnej pamięci, nie zawsze pozostał wierny chronologii wydarzeń. To jednak nie jest najważniejsze. W tworzeniu „Wspomnień” księdzu Bosko towarzyszyła myśl o przekazaniu przyszłym salezjanom ducha i charyzmatu. Stąd jego książeczka to dzieło o charakterze wychowawczym, pouczającym. Na jego kartach pokazuje m.in. jakie znaczenie miało dla niego sieroctwo.
Najpierw wspomina, jak w wieku dwóch lat sam został sierotą pozbawionym ojca. Potem widzimy, jak półsierota Janek Bosko pokonuje szereg życiowych trudności, aby zostać kapłanem. Po święceniach dociera do Turynu. Jego dzieło wychowawcze, jak sam podkreśla we „Wspomnieniach”, zaczyna się od spotkania z Bartłomiejem Garellim, sierotą. Okazuje mu serce. Staje się ojcem dla niego i dla jego kolegów, którzy pojawili się potem. Daje im rodzinę i sam staje się ojcem. Kiedy po kilku latach wyczerpany pracą, podupada na zdrowiu, musi wrócić do Becchi na rekonwalescencję.
W listopadzie 1846 r., wraz z matką, zamieszkał ponownie na Valdocco w domu Pinardiego. Jednego z pierwszych wieczorów do ich drzwi zapukał przemoknięty chłopiec, prosząc o nocleg. Mama Małgorzata zawahała się, obawiając się kradzieży. Ksiądz Bosko zapytał kim jest. „Jestem biednym sierotą. Przyjechałem z Valsesji szukać pracy. Miałem trzy liry, ale je wydałem, a nie znalazłem pracy”. I dodał z płaczem: „Teraz nie mam już nic ani nikogo”. Został u księdza Bosko. Nie tylko na jedną noc… Rodzina z Valdocco po raz drugi zaczęła swe życie. Tym razem na dobre. Stało się to wtedy, gdy ten, który w dzieciństwie „nie miał ojca” podał z miłością rękę temu, który w młodości „nie miał nic i nikogo”. Sierocie.