- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Społeczne znaczenie salezjańskiego wychowania
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Wychowanie dziecka porzuconego
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Owoce odrzucenia
- WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Wybraliśmy adopcję
- ROZMOWA Z... Dzieci z serca
- GDZIEŚ BLISKO. Taki dom
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Ojciec sierot
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Na andrzejki
- DUCHOWOŚĆ. Prawdziwa religia
- POD ROZWAGĘ. Fałszywe nuty
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Młodsza siostra oratorium
- MISJE. Wychowanie po rosyjsku
- MISJE. Made in China i nie tylko
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Sługa Boży ks. Ignacy Stuchlý
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
WYCHOWANIE - OKIEM RODZICA. Wybraliśmy adopcję
Maria Wilińska
strona: 7
Kiedy okazało się, że nie możemy mieć więcej dzieci (mieliśmy 2-letnią córeczkę) stanęliśmy przed dylematem: co robić? Świat dla takich małżeństw ma różne propozycje – od in vitro począwszy poprzez „wynajęcie” matki do urodzenia, na adopcji skończywszy.
Ze względu na naukę Kościoła i moralność chrześcijańską wybraliśmy adopcję. Zgłosiliśmy się do ośrodka adopcyjnego i rozpoczęliśmy okres 9-miesięcznego przygotowania do przyjęcia dziecka adopcyjnego. Po ukończeniu tzw. kursu przygotowującego do roli rodziców adopcyjnych i przebrnięciu przez „poród” biurokratyczno-sądowy (ciężki, ale do przeżycia) przywieźliśmy do domu 2-miesięcznego synka. Mieliśmy szczęście, bo nie oczekiwał na nas w przepełnionym domu dziecka, ale w rodzinie zastępczej, która otoczyła go prawdziwą miłością.
Narodziny dziecka z jednej strony zawsze są wielką radością, ale z drugiej napawają lękiem o jego zdrowie, przyszłość, dobre wychowanie… Czy my rodzice sprostamy tym wszystkim zadaniom? Te lęki i obawy są takie same w przypadku dzieci biologicznych i adopcyjnych. Przeżywałam dokładnie to samo z synem i z córką. Czy są różnice w wychowaniu? Oczywiście, ale tylko dlatego, że moje dzieci mają różne osobowości – córka bardziej spokojna, pracowita i pilna, chce mieć porządek w pokoju i ładnie owinięte zeszyty. Syn ma sto pomysłów na minutę, bałagan w szafie, w pokoju. Ocena dobra jest dla niego bardzo dobra i już. Co mają wspólnego? Miłość do słodyczy, ciekawość świata, marzenia i potrzebę bycia kochanym. Są dla siebie uzupełnieniem, każde czerpie i daje jednocześnie.
Czy lękam się przyszłości? Oczywiście. O córkę – bo wkroczyła już w okres dojrzewania (dyskutowania i buntu), o jej zdrowie i życiowe wybory. O syna, aby się uczył i nie wpadł w złe towarzystwo. I aby miał na tyle sił, żeby gdy zrozumie prawdę o sobie i swojej biologicznej mamie – którą regularnie (stosownie do wieku) mu przekazujemy – nie załamał się i nie wpadł w rozgoryczenie. Mam nadzieję, że pomogą mu w tym doświadczenia, z czasu, gdy także my byliśmy przez kilka lat rodziną zastępczą, opiekującą się niemowlakami oczekującymi na swoją rodzinę adopcyjną. Uczestniczył w tym doświadczeniu, co prawda jako małe dziecko, ale wierzę, że w przyszłości to zaowocuje.
Bycie rodziną zastępczą i opiekowanie się innymi dziećmi niż własne, nauczyło nas otwartości na drugiego człowieka, dzielenia się z nim czasem, uwagą, cierpliwością, jednym słowem – miłością. Choć było to okupione monotonną pracą dzień po dniu, to warto dzielić się sobą, tym, co się posiada najcenniejszego: rodziną i miłością.
Co zrobię, jak mój syn będzie chciał poznać biologiczną mamę? Pomogę mu ją odnaleźć, a jeśli będzie chciał pojadę razem z nim na spotkanie (jeśli ona się na takie zgodzi). Uważam, że tak jak każdy, mój syn też ma prawo poznać swoje pochodzenie, prawdę o sobie, nawet jeśli jest bolesna. Zmierzenie się z nią jest konieczne, by mógł poznać i pokochać siebie. Odnaleźć pokój, sens i cel życia. Tylko wtedy będzie mógł prawdziwie kochać innych: Boga i ludzi.