- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Projekt wychowawczy
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Uchronić przed odlotem
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Uzależnienia przyczyny, przejawy, profilaktyka
- OKIEM RODZICA. Ucieczka przed problemami
- ROZMOWA Z... Chrystoterapia
- GDZIEŚ BLISKO. Rajska promocja
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Przygotować na trudności
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Widzialny Niewidzialny
- DUCHOWOŚĆ. Grzech dziecka, grzech rodzica
- POD ROZWAGĘ. Muzyka i demony
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Liderem być
- MISJE. Kuba czas huraganów
- MISJE. Ambasady Globalnego Południa
- MISJE. Drodzy Przyjaciele z Polski!
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Ks. August Hlond redaktor „Wiadomości Salezjańskich”
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...
OKIEM RODZICA. Ucieczka przed problemami
Ewa Rozkrut
strona: 7
Problemy towarzyszą nam przez całe życie. Radzenie sobie z ich rozwiązywaniem, wydaje się konieczne. Jednak tej umiejętności nie otrzymuje się razem z mlekiem matki, dlatego trzeba dzieci uczyć sprawnego reagowania i niepoddawania się w trudnych sytuacjach.
Niektórzy wolą kłopotów nie zauważać, inni je omijają, a jeszcze inni upadają pod ich ciężarem. Najlepszym rozwiązaniem jest jednak stawienie im czoła. Taka postawa hartuje, buduje charakter, uczy wytrwałości. Jest to trudne zadanie nie tylko dla dzieci.
Zastanawiałam się, kiedy rozpocząć tego rodzaju naukę, ile lat powinno mieć dziecko, żeby świadomie stanęło naprzeciw wyzwaniom? Pewnie od samego początku… Choć każdy z nas oddałby przecież wszystko, żeby zapewnić swoim pociechom szczęśliwe życie. Mnie – matce która chciałby dla swoich dzieci jak najlepiej – pomogło uświadomienie sobie, że przecież nie będę w stanie nieustannie towarzyszyć moim dzieciom, by je wspierać i ochraniać. Ta świadomość powstrzymuje mnie przed nadopiekuńczością, a przynajmniej tak mi się wydaje. Próbuję natomiast uświadamiać im, że w życiu spotkają je różnego rodzaju przeciwności, z którymi trzeba umieć sobie radzić.
U nas sprawdza się pewien model. Jak dziecko ma kłopoty, staram się z nim rozmawiać, stwarzając najpierw odpowiedni nastrój (ulubione jedzenie dziecka mile widziane). Dziecko powinno umieć opowiedzieć o swoim kłopocie, nazwać go. Kiedy jednoznacznie go określi, to łatwiej „złapie byka za rogi”. Ważna jest tu umiejętność wysłuchania. Wielokrotnie przekonałam się, że gdy przerywałam synowi nerwowym „już to mówiłeś”, on zamykał się. Nie tylko nie udawało mi się pomóc, ale dodatkowo go raniłam. Teraz wiem, że lepiej przystopować chaotyczną relację powtórzeniem tego, co z tego zrozumiałam. Później zwykle staram się okazać, co czuję, przytulam albo mówię, że to przykre itp. Następnie razem zastanawiamy się, co można zrobić. Ale raczej zachęcam do szukania rozwiązań, niż je podsuwam, choć to wcale nie jest łatwe. Bardzo często do pomocy włącza się rodzeństwo, przyznam, iż ich rady często są zaskakujące, twórcze, no i skuteczne.
Ważne, żeby nie śmiać się, ani też nie krytykować propozycji. Im więcej pomysłów, tym lepiej, będzie z czego wybrać. Można wspólnie zdecydować który jest najlepszy, można też tę decyzję pozostawić dziecku, zależy od jego wieku i rangi problemu. Na początku taki styl wychowania nie jest łatwy ani dla dzieci, ani dla rodziców. Niemniej jednak ucieczka od problemów, nieumiejętność radzenia sobie z nimi, nazwania ich, w konsekwencji może prowadzić np. do uzależnień od różnych wspomagaczy: alkoholu, narkotyków, pornografii itp. A problemy i tak pozostaną, a dojdzie jeszcze ogromny z uzależnieniem.