- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Posługa wychowawczo-duszpasterska
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Cyfrowy wojownik
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA Uwaga, komputer!
- OKIEM RODZICA Klikający strach
- ROZMOWA Z... Nadążyć za dziećmi
- GDZIEŚ BLISKO. Po drugiej stronie monitora
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Dla uzależnionych
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Moc w ciszy
- DUCHOWOŚĆ. Sens odpustów
- POD ROZWAGĘ. Nowoczesny oklutyzm
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY Młodzi dla młodych
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Zaproszenie na festiwal
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. Niełatwy kraj dla misjonarza
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE Mińsk mazowiecki
- CHOWANIE. Jasiu, bądź gerzczny!
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
mama Ania
strona: 21
Historia najnowsza mojej rodziny notuje przypadki lunatykowania. Statystyki mówią, że wszystkie notowane zdarzenia dotyczą nieletnich. Nieletni wędrują na zmianę. Dziwnym trafem – rozmijają się w czasie. I całe szczęście, bo w przeciwnym razie mogłoby dojść do poważnych kolizji. Zanim przez sen usłyszę tupot małych stópek, ich właściciel już stoi nade mną. Mój małżonek, zapewne celowo, wybrał strategiczną część łóżka – tę od strony ściany.
S.: Mama zapal światło, ja chcę trochę pobudować z klocków – albo to sen, albo rozmawiam z głosem Seweryna…
– Synu, zlituj się, jest środek nocy…
S.: No dobra, to chcę z tobą poleżeć.
Leży. Całe szczęście nie chrapie, nie konwersuje. Po 10 minutach zmienia zdanie. Wraca do siebie. W naszym łóżku za mało pluszaków. Mija kwadransik. Słyszę stópki Olgierda.
O.: Mama, a wieś cio? Ja chcę mleko.
No nie poleżę sobie. Opuszczam pielesze, nalewam, dosypuję, wstrząsam, nie mieszam (Bond też pijał wstrząśnięte, nie zamieszane). Odprowadzam do łóżka – tego właściwego, nie naszego. Podaję mlecznemu potworowi butlę. Buziak w czółko.
O.: A pśituliś mnie?
Przytulam.
O.: Mama, kołysankę. Aa, śpij, chochanie.
Och nie, zemściła się moja pomysłowość, najgorzej to zaśpiewać raz, zamęczą człowieka. Kładę się obok, śpiewam. Śpi. Wstaję, przykrywam kołderką, wracam do siebie i słyszę:
S: Ja poproszę z pomidorkiem, mamusiu.
– Jakie pomidorki, Seweryn, pierwsza w nocy, w dodatku zima, pomidory paskudne. Śpij!
S.: Mamusiu, maaaaamaaaaaa!!!
Zrywam się i pędzę, bo obudzi Olka.
S.: Poleżysz ze mną?
Ech, no dobra, kładę się. Przysypiam nawet. Trzecie łóżko w ciągu jednej nocy, nie jest dobrze, nie jest. Wszystkie moje piękne plany, żeby nie spać w dziecięcych łóżeczkach, żeby nie wpuszczać do swojego, legły w gruzach w jedną noc. A rano…
– Raaany, w ogóle nie spałem dzisiaj, cały jestem połamany – odzywa się mój szanowny małżonek.
– Tomuś – postanawiam go uświadomić – wiesz, że do Seweryna wstawałam dwa razy i raz do Olka!
– Nic nie słyszałem. Bajki, kochana, to się wieczorem opowiada. Dzieciom. Ja już wyrosłem.
No dobra, jutro ja śpię od ściany, zobaczymy!