- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Posługa wychowawczo-duszpasterska
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE. Cyfrowy wojownik
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA Uwaga, komputer!
- OKIEM RODZICA Klikający strach
- ROZMOWA Z... Nadążyć za dziećmi
- GDZIEŚ BLISKO. Po drugiej stronie monitora
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Dla uzależnionych
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Moc w ciszy
- DUCHOWOŚĆ. Sens odpustów
- POD ROZWAGĘ. Nowoczesny oklutyzm
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY Młodzi dla młodych
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Zaproszenie na festiwal
- W ANEGDOCIE
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- MISJE. Niełatwy kraj dla misjonarza
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE Mińsk mazowiecki
- CHOWANIE. Jasiu, bądź gerzczny!
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
*
strona: 18
Dzienniczek Edy Kaźmierskiego (w oryginalnej pisowni):
16 luty 1936 r., niedziela
Teraz się więcej o sporcie mówi, słucha i czyta, niż go uprawia, bo 6 lutego nastąpiło rozpoczęcie olimpiady zimowej. W pierwszym dniu Polska grała w hokeja na lodzie z Kanadą. Taki byłem ciekawy wyniku, że po trzeciej lekcji „urwałem” się ze szkoły, żeby jak najszybciej zajrzeć do gazety. Klapa! Przegraliśmy 1:8. Olimpiadzie poświęcam sporo czasu: czytam sprawozdania, wycinam je i wklejam do dzienniczka, a wieczorami słucham radia, które sam sobie zmajstrowałem.
10 lutego doszła do naszej szkoły smutna wiadomość – zmarł nasz kolega Brenk. Przeżyliśmy tę śmierć wszyscy. Co innego jak umiera ktoś stary, a co innego jak kolega ze szkolnej ławki. To puste miejsce w ławce będzie nam go długo przypominać. Pochowaliśmy go 13 lutego. W drodze z pogrzebu odwiedziłem w biurze Helę. Jakby na pocieszenie dostałem od niej złotego. W mojej biedzie to się liczy!