- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Tryumf Życia
- WYCHOWANIE. Dobre życie dobra śmierć
- WYCHOWANIE. Ucieczka od śmierci
- OKIEM RODZICA. Część życia
- ROZMOWA Z... W ułudzie nieśmiertelności
- GDZIEŚ BLISKO. Nie mówię im o cierpieniu
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Rzeczy ostateczne
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- POD ROZWAGĘ. Niejasne energie
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Drama
- MISJE. List z Kuby
- MISJE. Uczymy się pomagać
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Błogosławiony ks. Alojzy Variara
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- W ANEGDOCIE
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Lubrza
OKIEM RODZICA. Część życia
Joanna Orda
strona: 7
Cierpienie i śmierć są nieodłączną częścią życia. Można próbować o tym zapomnieć i udawać, że tak nie jest. Można próbować „chronić” przed tym dzieci, ale tak naprawdę przygotowanie ich do trudnych i bolesnych doświadczeń, które są obecne w życiu każdego, jest jednym z najważniejszych sprawdzianów wychowawczych rodziny. To rodzina uświadamia osobisty wymiar choroby i cierpienia oraz nieuchronnej śmierci.
Niestety sposób życia, zwłaszcza w dużych miastach, nie ułatwia tego zadania. Naturalne stało się izolowanie bliskich chorych i cierpiących, którzy często umierają w szpitalach. Nie ułatwiają też zadania media, w których śmierci nie ma w ogóle, a jeśli już jest obecna, np. w filmach czy grach komputerowych, to jest zbanalizowana i nierzeczywista.
Oczywiście czymś zupełnie innym jest uświadamianie dzieciom, że cierpienie i śmierć dotyka każdego, a czymś innym osobiste przeżycia związane z cierpieniem czy odejściem kogoś bliskiego. Można wtedy próbować łagodzić ból naszych pociech, ale nie trzeba ich za wszelką cenę chronić przed przeżywaniem żałoby.
Dla mnie ważnym doświadczeniem w dzieciństwie, które pomogło mi pogodzić się z faktem istnienia śmierci, było odejście i pogrzeb cioci, która była zakonnicą. Jej pogrzeb miał szczególną oprawę i wymiar religijny. Był wyrazem radosnego odchodzenia do domu Pana. To przeżycie wpłynęło na całe moje późniejsze życie i mój stosunek do własnej śmiertelności. Dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy, żeby mnie jako dziecko uchronić przed stresem związanym z wzięciem udziału w tym pogrzebie.
Gdy po ciężkiej chorobie umierał mój ojciec, śmierć zyskała dodatkowy wymiar – uwolnienia od cierpienia. Moje dzieci śmierć dziadka przeżywały bezpośrednio po śmierci naszego papieża, a szczególna powaga i duchowy charakter tamtych chwil pomogły im przejść przez to bolesne pożegnanie. Mieszkamy w dużym mieście, jednak mojego tatę pochowaliśmy w małej miejscowości, tam, gdzie jest nasza mała ojczyzna i groby rodzinne. Ważniejsze jest dla nas poczucie wspólnoty rodzinnej, związane z miejscem, niż trud dojazdów na oddalone cmentarze. Pamiętam jak po śmierci mojego taty powierzyłam wnuczkom zadanie napisania krótkiego wspomnienia o nim, wyrażenia słowami, jak go zapamiętały. Opisanie, co czują w tak trudnej i smutnej chwili, sprawiło im ulgę i zjednoczyło nas w cierpieniu.
W naszej rodzinie przodkowie są otaczani szczególnym szacunkiem i często wspominani podczas uroczystości rodzinnych, a zwłaszcza spotkań w Dniu Zadusznym. Po odwiedzeniu grobów przywołujemy ich pamięć, powtarzając o nich anegdoty i wspominając osiągnięcia ich życia. Są nadal częścią naszej rodziny i nie widzę powodu, żeby dzieci były przed nimi „chronione” w jakikolwiek sposób.