facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2007 - listopad
WYCHOWANIE. Ucieczka od śmierci

ks. Andrzej Niczypor SJ

strona: 6



Niegdyś ludzie umierali w domach, a trumna była wieziona w karawanie przez całą wioskę. W ten sposób człowiek już od najmłodszych lat konfrontował się z rzeczywistością śmierci. Dziś szereg rytuałów związanych z faktem umierania przyjmuje charakter coraz bardziej „estetyczny”, tak, by jak najmniej bolało, by nie obciążać psychicznie tych, którzy zostali. Z punktu widzenia psychologicznego tkwi w tym pułapka. Ucieczka bowiem przed zmierzeniem się z prawdą o śmierci, próba banalizowania czy spłycania rytuałów tzw. ostatniego pożegnania, pozostawia poczucie czegoś niedokończonego. W konsekwencji niektórzy po śmierci bliskich borykają się z przeróżnymi trudnymi doświadczeniami.

W psychologii pojawił się nawet nowy termin na określenie tego zjawiska: utrwalona żałoba. Mówi się też o niewypłakanej żałobie lub o nieodreagowanej stracie. Ludzie niekiedy przez wiele lat nie mogą pogodzić się ze stratą bliskiej im osoby, zwłaszcza gdy jej śmierć była nagła. Jednak najtrudniejszą psychologicznie sytuacją jest ta, w której nie odbyto rytuału pożegnania z ciałem, np. w sytuacji utonięć, zaginięć, poronień czy aborcji.

Śmierć bliskiej osoby niesie zwykle ze sobą konsekwencje w postaci rozbicia pewnej równowagi, tj. schematu, według którego toczyła się codzienność; zmiany mapy otaczającej rzeczywistości (nie ma już osoby, która dotąd zawsze była blisko); zaburzeń emocjonalnych (złość, gniew, poczucie beznadziei i bezradności, często także poczucie winy – „Mogłem przecież temu jakoś zapobiec”).

W kontekście śmierci mówi się o różnych stratach: stracie części własnej tożsamości, kawałka siebie; stracie społecznej – dotyczy to zwłaszcza systemu rodzinnego, zmienia się także coś w środowisku pracy; stracie materialnej, zwłaszcza gdy osoba zmarła była jedynym żywicielem rodziny (warto o tym rozmawiać z osobami przeżywającymi żałobę, ponieważ często wiele niepokojów bierze się z troski o przyszłość, także tę materialną); stracie obrazu Boga i relacji z Nim, która niesie za sobą często zmianę postawy wobec Boga na negatywną – odwrócenia się od Tego, który zawiódł. Towarzyszy temu zwykle bunt, gniew czy żal wobec Boga. Uczucia te powinny być zwerbalizowane, wypowiedziane wobec Absolutu. Nierzadko dokonuje się również odnowienie relacji z Bogiem, nawrócenie.

Każda z wymienionych strat wymaga opłakania, tj. emocjonalnego stanięcia w prawdzie, że kogoś i coś straciłem i tego nie da się odwrócić. Jest to często moment krytyczny, ale odreagowanie jest trampoliną pomagającą zacząć na nowo. Opłakanie nie jest łatwe – często człowiek nie ma lub nie chce mieć czasu na takie odreagowanie, stąd rzuca się w wir załatwiania różnych spraw, za co potem płaci zwykle stanami depresyjnymi.

Żałoba nie jest chorobą, ale naturalną reakcją, jest stanem, choć może mieć objawy choroby, np. zaburzeń psychosomatycznych. Jest zawsze związana z ogromnym stresem.

Przeżywając żałobę, przechodzi się następujące etapy: Najpierw jest szok i zaprzeczenie. Na tym etapie dominuje przeświadczenie, że zaraz się obudzę, że to tylko zły sen, to jakiś koszmar. Później następuje przyjęcie do wiadomości, że to się naprawdę stało. Etapowi temu towarzyszą zwykle bardzo silne emocje, rozpacz i niekiedy oskarżenia: „Zostawiłeś mnie”. Burzy się też obraz Boga, może pojawiać się złość wobec lekarza, którzy nie zdołał uratować życia, ale też złość na samego siebie – „Mogłem przecież jeszcze coś zrobić”. Powoduje to izolację, smutek, wycofanie się, wyczerpanie, przygnębienie, poczucie bezsensu. Do tego dochodzi lęk o pozostałych członków rodziny, o to, co z nimi będzie, lęk, czy to się czasem nie powtórzy. Aż w końcu następuje reintegracja, pozbieranie się, stworzenie nowej mapy życia, tj. poukładanie wszystkiego na nowo.

Trudno ocenić czas poszczególnych etapów, gdyż każdy przeżywa je na swój sposób. Niemniej jednak prędzej czy później dochodzi do ponownej wewnętrznej integracji. Gdy jednak żałoba utrwala się na którymś z etapów, mamy do czynienia z jej patologię. Bywają np. osoby, które potrafią na lata „zamieszkać” na cmentarzu (tzw. ławeczka na cmentarzu), spędzając tam godziny, dialogując często ze zmarłym. Niektórzy np. przez lata nie zmieniają nic w pokoju utraconego dziecka – np. układu mebli itp.

Jak można pomóc osobie przeżywającej żałobę? Przede wszystkim towarzysząc jej. Warto też spróbować wzbudzić w niej wdzięczność do zmarłego. Można zaproponować sporządzenie listy spraw, za które jest wdzięczna zmarłemu, a które może kontynuować – to, co zmarła osoba zaczęła, może być dalej prowadzone, by rozwijać zainicjowane dobro. W ten sposób jest łatwiej na nowo stworzyć wspomnianą mapę życia – stopniowo tworzyć listę spraw do załatwienia. Można zachęcić do podziękowania Bogu za tę osobę, za wszystko, co się z nią przeżyło. Bardzo ważne jest także uświadomienie sobie tego, co dało się zmarłemu, dobro, którym się go obdarzyło. Istotne jest także przebaczenie i pojednanie ze zmarłym, z Bogiem, z samym sobą. Czasem takie pojednanie dokonuje się przed śmiercią. Bardziej stosowne jest tu pytanie, co miałbyś tej osobie do wybaczenia, niż czym cię ta osoba zraniła. Co chciałbyś przebaczyć tej osobie? To przebaczenie często dokonuje się w sercu, ale można także o nim napisać na jakiejś kartce, którą potem należy zniszczyć. Dobrze jest to czasem wypowiedzieć, wyrazić w jakimś konkretnym miejscu: w kościele, na cmentarzu, w czasie sakramentu pojednania. Oznaką przebaczenia jest to, że potem już się do tego nie wraca.

Istotne jest także przebaczenie innym osobom, które bezpośrednio spowodowały śmierć (np. kierowcy) lub coś zaniedbały (np. personelowi medycznemu). Przebaczenie jest odruchem samoobrony, przy czym trudne emocje mogą niekiedy paradoksalnie świadczyć o tym, że jednak ktoś przebaczył. Często ktoś mówi, że nie potrafi przebaczyć, ale istotne jest pytanie o decyzję woli: czy chcesz? Akt woli, nawet gdy nie idą za nim bezpośrednio uczucia, jest bardzo ważny i cenny.

Bardzo istotna jest także próba uświadomienia sobie, że to było naprawdę ostatnie pożegnanie, że więcej ich już nie będzie – teraz można tylko czekać na powitanie. To czekanie nie powinno się dokonywać na cmentarnej ławce, ale w odważnym pójściu naprzód, w konfrontacji z życiem, w codzienności, pracy i zaangażowaniu, bo w ten właśnie sposób można najlepiej przygotować się do spotkania z osobą, która wyprzedziła nas w drodze do wieczności.

Niezmiernie ważne są szeroko pojęte rytuały: napisanie czegoś, msza święta za zmarłego, wspólne spotkanie z rodziną, świeczka zapalona na grobie.

Polecam rekolekcje dla osób przeżywających żałobę, informacje można znaleźć na stronach internetowych: www.lichen.pl/index.php?t=page&dzial=11&sekcja=64, www.sulejowek.marianie.pl/rekol-indeks.html, a także literaturę: Henri J. M. Noumen, „Zmień moją żałobę w taniec, Odnaleźć nadzieję w trudnych chwilach”, Wydawnictwo: Salwator, Kraków, 2004, Ingrid Trobisch, „Ucząc się żyć po utracie ukochanej osoby”, Pomoc Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa, Częstochowa 2006.