- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Chleb życia
- WYZWANIA
- Spotkanie ze św. Dominikiem Savio
- ROZMOWA Z... Fascynujący radykalizm
- DUCHOWOŚĆ. Mistycyzm codzienności
- GDZIEŚ BLISKO. Pielgrzymka po Polsce
- WYCHOWANIE. Religia w wychowaniu
- WYCHOWANIE. Dojrzałość osobowa
- OKIEM RODZICA. Najlepszy Przyjaciel moich dzieci
- POD ROZWAGĘ. Mózg ubóstwiony czyli o supernauczaniu
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Dzień patrona
- MISJE. Historia Józefa
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Zmiana warty w inspektorii warszawskiej
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE. Poznań wspólnota Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny
MISJE. Historia Józefa
Joseph Kariuki Wanjiku
strona: 19
Nazywam się Joseph Kariuki Wanjiku, jestem Kenijczykiem. Urodziłem się 10 lipca 1983 roku. Mam troje rodzeństwa. Kiedy miałem 3 lata, ojciec wyrzucił nas z domu i od tamtego czasu wychowywała nas tylko mama, która jest prostą, niewykształconą kobietą. Starała się jak mogła, zarabiała na życie, prowadząc stragan z używaną odzieżą, ale zarobionych w ten sposób pieniędzy zazwyczaj było za mało. Często kładliśmy się spać głodni, żyliśmy w slumsie, dzieliliśmy się ubraniem i brakowało nam wielu podstawowych rzeczy.
Ukończyłem szkołę podstawową z dobrymi wynikami, jednak brak pieniędzy nie pozwolił mi pójść do odpowiedniej szkoły średniej. Ta, na którą było mnie stać, miała bardzo niski poziom nauczania i dyscypliny. Odległość z domu do szkoły pokonywałem pieszo bez względu na pogodę, gdyż skorzystanie z autobusu było dla mnie nierealnym marzeniem. Tylko dzięki pomocy salezjańskiego programu Don Bosco Reach Out mogłem ukończyć szkołę. W ciągu czterech lat nauki zawsze osiągałem pierwszą lub drugą lokatę w klasie, na początku drugiego roku zostałem wybrany na przewodniczącego, a także reprezentowałem szkołę na sympozjum naukowym. W 2000 r. ukończyłem szkołę średnią z dobrym wynikiem i od razu zacząłem pracować. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczyłem na wieczorowy kurs komputerowy. Przez ostatnie 6 lat pracowałem jako wolontariusz w domu dla dzieci niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie, w misyjnym ośrodku zdrowia i w domu dla dzieci ulicy w slumsie, w szkole podstawowej.
We wrześniu 2006 r. zostałem przyjęty na United States International University – Africa. Było to możliwe dzięki zaoszczędzonym przez lata pieniądzom, a zwłaszcza dzięki pomocy dobrych ludzi, uzyskanej za pośrednictwem ks. Sławomira Bartodzieja SDB, którego poznałem w Nairobi. Dzięki temu wsparciu, jak dotąd udało mi się ukończyć jeden semestr nauki.
Wiem, że ukończenie rozpoczętych studiów wymaga pieniędzy, których nie mam, ale mam silną nadzieję i wiarę, że z Bożą pomocą wszystko jest możliwe. Właściwie to, co już do tej pory osiągnąłem, zawdzięczam Jemu i mojej ciężkiej pracy. I będę pracował równie ciężko, a nawet ciężej, by spełnić swoje marzenie o zdobyciu wyższego wykształcenia. Potem będę już chciał tylko jednego: żyć tak, by dzielić się tym, co mam, z innymi, szczególnie z tymi, którzy znajdują się w trudniejszej sytuacji życiowej.
Dziękuję za Wasz czas, który poświęciliście, by poznać moją historię. Jeśli ktokolwiek z Was zechce mi pomóc, mogę tylko powiedzieć dziękuję z głębi serca i modlić się, by Bóg pobłogosławił Wam za dobro i dał to, czego potrzebujecie w życiu.
***
Znam Josepha od 1996 r., kiedy studiowałem teologię w Nairobi. Mogę zapewnić, że jest on bardzo wiarygodnym i ciężko pracującym chłopcem, zasługującym na każdą możliwą pomoc, szczególnie w kontekście jego wyższej edukacji. Joseph jest osobą, która na pewno zrobi ze zdobytej wiedzy dobry użytek dla siebie i dla całego społeczeństwa. Ponadto jest on człowiekiem głębokiej wiary i zawierzenia Bogu. Można śmiało powiedzieć, że żyje według zasady: jeśli postawisz Boga na pierwszym miejscu, wszystko inne będzie na właściwym miejscu. Jak powiedziałby ksiądz Bosko, Joseph to dobry chrześcijanin i uczciwy obywatel.
ks. Sławomir Bartodziej SDB