- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO - Matka dla Kościoła
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - Wychowanie sprawą serca
- WYCHOWANIE - Tato
- WYCHOWANIE - Uwagi psychologa
- GDZIEŚ BLISKO - Ignacew Boys
- ROZMOWA Z... - Spragnieni ojcostwa
- PLACÓWKI SALEZJAŃSKIE - Kielce
- RODZINA SALEZJAŃSKA - Spotkanie Współpracowników w Zagrzebiu
- W ORATORIUM – Sposób na sportowy wieczór
- W ORATORIUM – Etapy wzrostu w grupie IV
- MISJE – Zwyczajny dzień
- MISJE – Wycinek Afryki
- DUCHOWOŚĆ - Obraz Boga
- DUCHOWOŚĆ – Dlaczego tak późno
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO – Wystarczy z nimi być
- Błyskawiczny Kurs Modlitwy
- Salezjańska Szkoła Organowa w Szczecinie
DUCHOWOŚĆ – Dlaczego tak późno
Daniel
strona: 18
Nastał w moim życiu dzień, w którym czułem jedynie ból głowy i moralną pustkę. Umiera mama. Kochała? Nie pamiętam. Nie miała chyba do tego siły. Wyjechałem do Jugosławii. Wojna na Bałkanach. Okazja do zarobienia pieniędzy, do przemytu i życia bez zasad. Lustro już na mnie nie szczekało. Czułem się wielki: alkohol, kobiety - nawet nie pamiętam ich imion, biały proszek i pustka, pustka, pustka. Jest rok 1992, mam 22 lata.
Pojawiła się kobieta, kochałem, nawet bardzo. Dochodzę powoli do siebie. Dwóch kumpli poszło już do piachu, jeden jest w „Monarze”. Dziewczynie zabrakło jednak sił, aby kochać moją przeszłość. To za duży ciężar, nawet dla dwojga. Umiera ojciec, za dużo pił - może to sumienie? Straciłem dom, zabrała go rodzina matki, w ciągu jednego popołudnia zostałem bezdomny. Tylko babcia się nie odwróciła, wierzy w Boga i we mnie, chyba czasem bardziej we mnie niż w Niego.
Zacząłem jeździć po kraju, żyję na koszt innych, trochę także za sprzedane rzeźby. Mieszkałem u znajomych, kilka razy na klatkach schodowych. Myślałem, że takie jest moje przeznaczenie, taki pieski los.
Poznaję Agnieszkę. Pokochałem ją, lecz sam pozostałem pusty i zepsuty. Wiedziałem, że są we mnie wypalone pokłady miłości, bezduszne maski, zatarte sumienie, poczucie, że taki wrak nie może dać drugiemu człowiekowi nic poza chorą duszą i goryczą życia. Nie wiedziałem, czy można to zmienić. Agnieszka zaczęła mówić o Bogu, że jest, że kocha, że przebaczy. Chciałem nawet wierzyć, bardziej dla niej niż dla Boga; dla niej, aby jej nie stracić. Powiedziała, że jedzie na kilka dni na rekolekcje, że jej nie będzie. Tak jak stałem wybiegłem z pracowni i zabrałem się z kumplami Agnieszki, którzy również jechali do Czerwińska. Nie mogłem żyć bez jej bliskości.
Nie wiedziałem, że jadę dla Niego, że Go spotkam. Nie wiedziałem, że po trzydziestu latach życia bez Niego jeszcze o mnie pamięta. Stało się. To czego nie dali mi ojciec i matka, co sam zniszczyłem w sobie, co rozdałem za przyjemości i pustkę, On dotknął. Po wielu latach poszedłem do spowiedzi z całego życia, przyjąłem Eucharystię. Nie miałem dotąd takiego pokoju w sercu, takiej siły, takiego odlotu. Jedno tylko pytanie chodziło mi dzień i noc po głowie: dlaczego tak późno? Nie wiedziałem jednak, czy to ja Jemu zadaję to pytanie, czy On mnie?
Tak naprawdę to liczyć swoje lata zacząłem od początku. Wam mogę powiedzieć: otwórzcie oczy, On jest cierpliwy. Jest lekarzem naszych udręczonych myśli. Bóg z Wami.