facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2005 - luty
DUCHOWOŚĆ – Dlaczego tak późno

Daniel

strona: 18



Nastał w moim życiu dzień, w którym czułem jedynie ból głowy i moralną pustkę. Umiera mama. Kochała? Nie pamiętam. Nie miała chyba do tego siły. Wyjechałem do Jugosławii. Wojna na Bałkanach. Okazja do zarobienia pieniędzy, do przemytu i życia bez zasad. Lustro już na mnie nie szczekało. Czułem się wielki: alkohol, kobiety - nawet nie pamiętam ich imion, biały proszek i pustka, pustka, pustka. Jest rok 1992, mam 22 lata.

Pojawiła się kobieta, kochałem, nawet bardzo. Dochodzę powoli do siebie. Dwóch kumpli poszło już do piachu, jeden jest w „Monarze”. Dziewczynie zabrakło jednak sił, aby kochać moją przeszłość. To za duży ciężar, nawet dla dwojga. Umiera ojciec, za dużo pił - może to sumienie? Straciłem dom, zabrała go rodzina matki, w ciągu jednego popołudnia zostałem bezdomny. Tylko babcia się nie odwróciła, wierzy w Boga i we mnie, chyba czasem bardziej we mnie niż w Niego.

Zacząłem jeździć po kraju, żyję na koszt innych, trochę także za sprzedane rzeźby. Mieszkałem u znajomych, kilka razy na klatkach schodowych. Myślałem, że takie jest moje przeznaczenie, taki pieski los.

Poznaję Agnieszkę. Pokochałem ją, lecz sam pozostałem pusty i zepsuty. Wiedziałem, że są we mnie wypalone pokłady miłości, bezduszne maski, zatarte sumienie, poczucie, że taki wrak nie może dać drugiemu człowiekowi nic poza chorą duszą i goryczą życia. Nie wiedziałem, czy można to zmienić. Agnieszka zaczęła mówić o Bogu, że jest, że kocha, że przebaczy. Chciałem nawet wierzyć, bardziej dla niej niż dla Boga; dla niej, aby jej nie stracić. Powiedziała, że jedzie na kilka dni na rekolekcje, że jej nie będzie. Tak jak stałem wybiegłem z pracowni i zabrałem się z kumplami Agnieszki, którzy również jechali do Czerwińska. Nie mogłem żyć bez jej bliskości.

Nie wiedziałem, że jadę dla Niego, że Go spotkam. Nie wiedziałem, że po trzydziestu latach życia bez Niego jeszcze o mnie pamięta. Stało się. To czego nie dali mi ojciec i matka, co sam zniszczyłem w sobie, co rozdałem za przyjemości i pustkę, On dotknął. Po wielu latach poszedłem do spowiedzi z całego życia, przyjąłem Eucharystię. Nie miałem dotąd takiego pokoju w sercu, takiej siły, takiego odlotu. Jedno tylko pytanie chodziło mi dzień i noc po głowie: dlaczego tak późno? Nie wiedziałem jednak, czy to ja Jemu zadaję to pytanie, czy On mnie?

Tak naprawdę to liczyć swoje lata zacząłem od początku. Wam mogę powiedzieć: otwórzcie oczy, On jest cierpliwy. Jest lekarzem naszych udręczonych myśli. Bóg z Wami.