- Dominik, Michał i Franciszek
- Nowi błogosławieni Rodziny Salezjańskiej
- Historia jednego powołania
- U Czartoryskiego w Przemyślu
- O przyjaźni z Augustem
- Książe w liceum
- Z uśmiechem na twarzy
- Realizując nasze marzenia
- Styl oratoryjny – animacja i grupy
- Tafandriamandry, czyli dobranoc
- Odwaga naśladowania
- Zmartwychwstanie
- Błyskawiczny Kurs Modlitwy
- Szkoły salezjańskie
Tafandriamandry, czyli dobranoc
Aneta
strona: 11
Madagaskar. Pełna egzotyka. Przyleciałam tutaj jako wolontariuszka do sióstr salezjanek, żeby uczyć w szkole zawodowej. Nie ma tutaj żadnej innej wolontariuszki, natomiast jest jeden wolontariusz z Francji u salezjanów na przeciwko.
Mój grafik zajęć jest mocno wypełniony. Uczę francuskiego, podstaw ekonomi, prawa, komunikacji, a także języka angielskiego nauczycieli (po lekcjach z dziećmi). Poziom nauczania tutaj jest niestety bardzo niski.
Praca i odpoczynek
Przekazywanie wiedzy trzeba zawsze zaczynać od nauki samodzielnego myślenia, a nie „wykuwania” materiału na pamięć. Poza nauką w szkole mam od czasu do czasu zajęcia w oratorium.
W szkole mam kontakt ze starszymi dziećmi, a poza szkołą z małymi dziewczynkami (5-10 lat), które mieszkają w internacie u sióstr. Jest ich około 40, pochodzą z najbiedniejszych rodzin i uczęszczają do szkoły publicznej. Są takie słodkie i kochane. Jak z siadam, to obsiadają mnie zawsze, jak małe kurczaki. Dotykają mojej skóry i włosów, bo dla nich to coś całkiem egzotycznego. One uwielbiają tańczyć i śpiewać. Któregoś dnia zasypiałam przy otwartym oknie i było słychać te małe kurczaki śpiewające tak słodko po malgasku. Przygotowywały program na dzień księdza Bosko.
Nauka malgaskiego
Ja też staram się śpiewać pieśni po malgasku, bo w tym języku prowadzone są nabożeństwa, ale słabo mi to na razie idzie… Mam nawet trudności z podstawowymi zwrotami, bo nie tak prosto przecież wymówić tafandriamandry, czyli dobranoc albo tafandziamandzi, czyli dzień dobry… A to są jedne z krótszych wyrazów w tym języku! Nie wspomnę już o imionach i nazwiskach, dla mnie póki co nie sposób ich rozszyfrować i zapamiętać.
**
Malgaszowie są narodem bardzo gościnnym, otwartym i wesołym. Obok wiary w Boga nadal praktykują tzw. fady, czyli przesądy i zabobony. Uwielbiają przemówienia. Jednej niedzieli po Mszy św. (z tańcami i śpiewami Msze św. trwają zwykle ok. 3 godzin) pewien mężczyzna chciał tylko coś ogłosić i… mówił całe 2 godziny. Jest takie powiedzenie, że święto malgaskie bez przemówień - to jak kawa bez cukru.
Jestem tutaj od niedawna i wciąż jeszcze bywa, że wszystko wydaje mi się snem. Czy oni naprawdę tak żyją? Czuję się momentami, jak w Disneylandzie. Niestety bieda, która wyziera tutaj z każdego kąta bardzo szybko sprowadza na ziemię.