- Dominik, Michał i Franciszek
- Nowi błogosławieni Rodziny Salezjańskiej
- Historia jednego powołania
- U Czartoryskiego w Przemyślu
- O przyjaźni z Augustem
- Książe w liceum
- Z uśmiechem na twarzy
- Realizując nasze marzenia
- Styl oratoryjny – animacja i grupy
- Tafandriamandry, czyli dobranoc
- Odwaga naśladowania
- Zmartwychwstanie
- Błyskawiczny Kurs Modlitwy
- Szkoły salezjańskie
Dominik, Michał i Franciszek
ks. Pascual Chávez SDB
strona: 2
W tym miesiącu przypomnę postacie Dominika Savio, Michała Magone i Franciszek Besucco. Należą oni do grona, które określić można jako pierwsze owoce systemu prewencyjnego. Troszczył się o nich sam ksiądz Bosko.
Ksiądz Bosko spotkał Dominika 2 października 1854 r., na podwórku, naprzeciw swego domu w Becchi. Zadziwił go od razu: „Rozpoznałem w tym chłopcu duszę ukształtowaną na wzór Pana i zadziwiłem się, odnotowując to, co łaska Boża uczyniła w tak niewielu latach życia”. Dominik powiedział mu: „Ja jestem tkanina, a ksiądz krawcem (…), który niech szyje piękne ubranie dla Pana”. Dwadzieścia dni później Dominik był już w oratorium, gdzie prędko zaczął kroczyć po drodze, jaką ks. Bosko wyznaczył mu, by był świętym: „radość, modlitwa, nauka, czynienie innym dobra, pobożność Maryjna”. 8 grudnia 1854 rok, podczas gdy Ojciec Święty ogłaszał dogmat o Niepokalanym Poczęciu, Dominik powierzył się właśnie Jej: „Maryjo, ofiarowuję Ci me serce. Uczyń, by było zawsze Twoim. Jezusie i Maryjo, zawsze pozostawajcie mymi przyjaciółmi i sprawcie, bym umarł wcześniej niż popadnę w jakikolwiek grzech”. Przez blisko sto lat, słowa te były modlitwą aspirantów salezjańskich. Prawdziwym zaś arcydziełem było założenie „Towarzystwa Niepokalanej” (8 czerwca 1856 r.) – wraz z kilkoma innymi wspaniałymi chłopcami. Stali się apostołami wśród swoich kolegów, byli blisko tych, którzy czuli się samotni, krzewili w sercach radość i spokój. Dominik odszedł do Pana 9 maca 1857 r.
Michała natomiast ksiadz Bosko dostrzegł w Carmagnola. Czekając na pociąg do Turynu, usłyszał radosne krzyki bawiącej się młodzieży: „Słychać było głos jednego z nich, który dominował. Wydawał się być głosem kapitana”. Ryzykując, że pociąg odjedzie, zbliżył się do tego „kapitana” i zdołał dowiedzieć, że chłopiec miał 13 lat, nie miał ojca, że wyrzucono go ze szkoły, ponieważ „nieustannie przeszkadzał” a także to, iż pracował jako próżniak. Fantastyczny chłopach skazany na zatracenie. Święty zdołał przyciągnąć go do Oratorium. Wydawało się, że został wystrzelony z jakiejś armaty: „latał po wszystkich narożnikach, wszystko wprawiał w ruch… Krzyk, bieg, podskoki – oto jego życie”. Jednakże po miesiącu, gdy jesień sprawia, że drzewa smutnieją, także Michał posmutniał. Nie bawił się; melancholia pokazała się na jego twarzy. Spostrzegłem to od razu” – napisał ksiądz Bosko, który nie był kolekcjonerem chłopców, lecz mądrym wychowawcą chrześcijańskim – i porozmawiałem z nim. Michał wyznał: „Mam nieczyste sumienie”, po czym skorzystał ze Spowiedzi. Wraz z pokojem w sercu, powróciła radość… Jednakże Bóg miał inne plany. Choroba, która męczyła Michała już w przeszłości, powróciła ze wzmożoną siłą w styczniu 1859 roku r. Michał odszedł do Pana, po słowach wypowiedzianych do księdza Bosko: „Niech ksiądz powie mojej mamie, aby mi przebaczyła wszelkie przykrości, jakie jej uczyniłem. Kocham ją.”
Franciszek wzrastał w cieniu wysokich gór, pomiędzy śniegiem a słońcem. W środowisku ciepła rodziny chrześcijańskiej i bardzo biednej. Proboszcz „zaadoptował go”, ofiarowując mu chleb, odzienie i miłość Boga. Uczył go, umożliwiając naukę od trzeciej klasy szkoły podstawowej do klasy piątej, koniecznej, by podjąć dalszą naukę. Franciszek był „głową” ministrantów i modlił się jak anioł. Wśród książek jakie ks. Peppino włożył mu w ręce był „życiorys młodego Dominika Savio”, napisany przez księdza Bosko, po przeczytaniu którego Franciszek zaczął marzyć o Oratorium. 2 sierpnia 1863 r. mógł przekroczyć jego progi. Od razu można było odnotować motywy, z jakimi tam przyszedł – być świętym, jak Savio i zostać księdzem. Ksiądz Bosko odkrył w nim delikatną duszę, wypełnioną wdzięcznością wobec tych, którzy czynili mu dobro. Franciszek, który uważał, że jego koledzy są lepsi od niego, powiedział księdzu Bosko: „Chciałbym być tak dobry, jak oni. Pomóż mi”. I ksiądz Bosko wskazał mu najprostszą regułę świętości: „Radość, nauka, pobożność”. Dla młodzieńca było to prawdziwe odkrycie. Jednakże podczas mroźnej zimy 1863-1864, Franciszek zachorował na zapalenie płuc, które skończyło się śmiercią. Zmarł w obecności księdza Bosko.