Wyzwania
ks. Andrzej Godyń SDB - redaktor naczelny
strona: 3
Pracę, chleb i niebo gwarantował św. Jan Bosko tym, którzy będą chcieli iść jego śladami. Pracy wśród młodzieży w potrzebie na pewno jest pod dostatkiem. Wystarczy wyjść na osiedla, podwórka, boiska, przejść się po szkolnych korytarzach. Ale niekoniecznie trzeba się skupić na tym, co najbardziej rzuca się w oczy. Jeśli zwrócić uwagę tylko na młodych hałaśliwych, pijanych, cwaniaczkowatych, wulgarnych, używających przemocy – to będziemy mieli obraz fałszywy. Być może nawet odrzucimy ich ze strachu i poczucia bezsiły, nie zauważając, że to jednak tylko pewien margines.
Czasem słyszy się, że św. Jan Bosko założył salezjanów do pracy z młodzieżą trudną. To nie do końca prawda, choć salezjanie i Rodzina Salezjańska pracują również np. z narkomanami i młodocianymi przestępcami. Głównymi odbiorcami misji księdza Bosko nie byli również młodzi z bogatych tzw. dobrych domów, choć ich pomocą nigdy nie gardził. W rzeczywistości ksiądz Bosko czuł się posłany do młodzieży zagrożonej. Jeszcze nie zepsutej, ale zaniedbanej przez rodzinę, szkołę, instytucje państwowe, parafię. Nie chciał im pozwolić się zgubić.
Ogromna rzesza młodych czuje się samotna, niepewna, zagubiona. Potrzebuje akceptacji i przewodników, i jeśli nie znajdzie ich w rodzicach, wychowawcach, księżach, siostrach, animatorach – to będzie szukać w telewizji, wśród muzycznych i sportowych idoli, w grupach rówieśniczych rozmaitej proweniencji, w sektach. Są i tacy, którzy nie będą chcieli pomocy – za tych trzeba się modlić.
Dzisiaj ksiądz Bosko działa dalej i to także tam gdzie nie ma ani salezjanów, ani salezjanek, ani innych grup rodziny salezjańskiej. Dowód można znaleźć w artykule „Patron z Turynu” na s.4. Kto chce pracować na niwie salezjańskiej nie ma daleko do pracy. Wystarczy wyjść z domu