facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2003 - październik
Prawa dzieci prawa wychowawców

Małgorzata Tadrzak - Mazurek

strona: 4



Rozmowa z przełożonym prowincji warszawskiej
ks. inspektorem Janem Niewęgłowskim SDB

W sierpniu media nagłośniły sprawę dręczenia nauczyciela przez uczniów toruńskiej szkoły. Skąd się bierze taka eskalacja nagannych zachowań wśród młodzieży?

To złożony problem. Ja zauważam przede wszystkim duży rozdźwięk między podstawowymi instytucjami wychowawczymi – rodziną, szkołą i Kościołem. Brak jest współpracy między tymi instytucjami, ze szkodą dla młodego człowieka. Problemem jest także brak autorytetów lub są słabe czy niezauważalne. To już się zaczyna na poziomie rodziny. W rodzinach podważany jest autorytet nauczyciela, księdza, wychowawcy, w wyniku czego dziecko traci do nich szacunek. Często przy różnych okazjach mówię rodzicom, żeby pamiętali, że jeśli młody człowiek nie okaże szacunku nauczycielowi, to za jakiś czas nie okaże go także rodzicowi.
Toruń... Myślę, że szkoła o tym wiedziała, dyrekcja też. Sądzę, że ta młodzież podobnie się zachowywała również na innych lekcjach. Bardzo dobrze, że mass-media rozdmuchały tę sprawę, bo w końcu zwróci się uwagę na problem, że trzeba wrócić w wychowaniu – to dotyczy także szkoły – do pewnych zasad i jasno określić nie tylko prawa, ale także obowiązki dziecka. Istnieją środowiska, które myśląc, że bronią dziecko, dają mu za dużo praw, odbierając te prawa rodzicom, wychowawcom. To prawda, że zdarzają się patologiczne sytuacje, ale jeśli zbyt mocno podkreśla się wyłącznie prawa dziecka, to ono czuje się bezkarne, a jego zachcianki będą coraz większe. Rodzice, wychowawcy muszą mieć swoje prawa w wychowywaniu dzieci. W pewnych sytuacjach rodzice, nauczyciele i wychowawcy mogą robić błędy, ale młody człowiek musi wiedzieć, że za nimi stoi autorytet.

Jak tych młodych ludzi powinno się traktować? To już młodzi przestępcy?

Na pewno są na drodze. Zastanawiamy się co robić, żeby młodzież nie zachowywała się tak, jak w szkole w Toruniu czy podczas meczów na stadionach. Według mnie to już za późno. Trzeba zająć się młodzieżą dużo wcześniej. W pierwszych latach życia rodzice muszą przekazać pewne wartości, zasady, na których później może bazować nauczyciel w szkole czy ksiądz w kościele. Jeśli młody będzie kierował się zasadami, które wcześniej mu wpojono, to pewnych rzeczy nie zrobi. Wychowanie – to kształtowanie wnętrza, powiedziałbym sumienia. Jeśli nie zostanie ono ukształtowane właściwie w odpowiednim czasie, to później mamy takie obrazki jak Toruń czy stadiony. Sumienie ma być takim czerwonym światłem, zapalającym się w sytuacjach wyboru.
Ale Ksiądz wie, że rodzina przeżywa kryzys i często nie spełnia tego zadania. Nawet dobrzy rodzice muszą się zmierzyć ze złym wpływem np. mediów czy środowiska środowiska...

Ja rozumiem rodziców, że czasy są trudne, rodzice pracują lub całą energię poświęcają na znalezienie pracy. Papież Pius XI jasno mówił, że to państwo, Kościół, szkoła mają wspomagać rodzinę. Rodzice powinni być pewni, że nauczyciel czy ksiądz będą ich wspomagać w wychowaniu, a przynajmniej nie będą przeszkadzać.
A salezjanie? Czym żyją dzisiaj?

Staramy się żyć problemami społeczeństwa. Nie żyjemy na księżycu. Chcemy stąpać po ziemi, być realistami, prowadzimy wiele szkół i z problemami wychowawczymi spotykamy się na co dzień. Staramy się odpowiedzieć na wyzwania obecnych czasów, jak najlepiej prowadząc szkoły.
A czy szkoły salezjańskie nie są zbyt elitarne? Czy salezjanie nie zaangażowali się zbytnio w osiąganie wyników, zaniedbując młodzież trudną, zagrożoną?

Do naszych szkół trafia różna młodzież...
Ale na ogół z tzw. dobrych domów, czyli w pewnym sensie elitarna, którą już zajmują się rodzice, o czym świadczy chociażby wybór szkoły...

Zawsze staramy się przyjmować także osoby z rodzin ubogich, patologicznych, z trudnościami. Z drugiej jednak strony nie możemy przyjąć większej liczby takich osób, bo wówczas szkoła przeobrazi się w ośrodek wychowawczy – młodzież z problemami wychowawczymi zacznie źle wpływać na pozostałych.
Co zatem z młodzieżą zagrożoną?

Dla takiej młodzieży właśnie otworzyliśmy ośrodek w Różanymstoku. Obecnie przebywa tam 34 młodych ludzi. Księża z oratoriów także starają się dotrzeć do tych zabłąkanych i myślę, że robią, co jest w ich mocy. Choć odpowiedzialni za oratoria często mają dylemat czy wpuszczać wszystkich czy jednak zrobić selekcję. Są sytuacje, że dwóch, trzech młodzieńców potrafi rozwalić pracę z pozostałymi.
A to nie obciąża sumienia salezjanina, jeśli odrzuca młodzież, o której wiadomo, że nikt inny się nią nie zajmie? A może zostawić wszystkich innych i zająć się właśnie tymi trzema?

To jest dylemat dla każdego odpowiedzialnego za oratorium. Jakoś trzeba te rzeczy łączyć, choć nie da się uniknąć sytuacji, gdy trzeba komuś podziękować, powiedzieć: przyjdź kiedy indziej, teraz nie możesz tu być. Są to sytuacje bardzo trudne.
To wystarczy? Taki stan rzeczy Księdza zadowala?

Gdy chodzi o to pole pracy, to nigdy nie możemy być zadowoleni. Zawsze można zrobić więcej, ale cieszmy się tym, co jest robione. Zawsze mówię moim współbraciom: róbmy to, co możliwe, jak najwięcej i jak najlepiej.

Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała
Małgorzata Tadrzak–Mazurek

Ks. dr Jan Niewęgłowski do momentu objęcia urzędu inspektora warszawskiej Inspektorii św. Stanisława Kostki był dyrektorem Instytutu Pedagogicznego im. św. Jana Bosko przy Uniwersytecie Stefana Kardynała Wyszyńskiego (wcześniej Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego), a także kierownikiem Międzywydziałowego Studium Pedagogizacji.