facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2003 - październik
Tu żyją lwy

ks. Giancarlo Manieri SDB

strona: 10



Na obszarze 750 tys. km2 w znacznej części pustynnym, oprócz wąskiego pasa wybrzeża żyje niewiele ponad 5 milionów mieszkańców, z których połowa nie ma 15 lat. Jedynym kapłanem katolickim przebywającym na stałe w Libii jest salezjanin z Polski, ks. Tadeusz Kierbiedź.

Do Libii docierali Grecy i Fenicjanie już w VII w. przed Chrystusem. Potem na 100 lat przed Chrystusem byli tu Rzymianie – zdobyli ją i uczynili spichlerzem najpierw republiki potem imperium. Stąd przypływało zboże, oliwa, towary egzotyczne i ... niewolnicy. W V w. przyszła kolej na Wandali, po nich w VI w. nastał czas Bizancjum, w VII w. Arabów, a w XVI w. Turków, aż w końcu w XX w. Włochów.
Bezkresna piaszczysta pustynia, ziemia, która kryje pokłady ropy naftowej, dzika i nieznana. Może dla tych swoich charakterystyk i dla faktu, że tak trudno było ją zdobyć, starożytni Rzymianie opisali ją słowami Hic sunt leones – tu żyją lwy.


Zmienne losy
Salezjanie przybyli do Libii z włoskimi kolonizatorami. Salezjański epizod rozpoczął się wraz z utworzeniem wikariatu apostolskiego w Dernie, erygowanego przez Kongregacje do Spraw Wiary 22 czerwca 1939 r. jako wydzielony z wikariatu apostolskiego Cyreny (dzisiaj Bengasi) i powierzony Zgromadzeniu Salezjańskiemu św. Jana Bosco. Pierwszym wikariuszem apostolskim był salezjanin Giovanni Lucato, który w 1946 r. mógł liczyć na 10 parafii prowadzonych przez dwudziestkę współbraci. Były to lata wojny – trudne i nieprzewidywalne. Po wojnie Libia uzyskała niepodległość i konstytuując się jako monarchia z królem Idrisem na czele. Salezjański biskup oskarżony o kolaborację włoskimi okupantami został wypędzony w 1946 r. Dla cudzoziemców klimat polityczny gwałtownie się zmieniał i stopniowo salezjanie zmuszeni byli opuścić kraj. Końcowy akt rozpoczął się, gdy w 1967 r. nieznany 27–letni kapitan Muammar Kaddafi z grupą 12 wojskowych dokonał zamachu stanu i zastąpił monarchię Arabską Republiką Ludowo-Socjalistyczną Libii, o charakterze islamskim.

Anglicy, Amerykanie i Włosi musieli opuścić kraj. Wraz z nimi Kaddafi wypędził prawie wszystkie zgromadzenia zakonne, redukując obecność katolików praktycznie do zera. O błędzie tej decyzji już wkrótce zorientowali się sami przywódcy islamscy – odejście zakonów szybko zubożyło państwo o niezastąpioną siłę roboczą. Siostry pracujące w szpitalach były jedynym wykwalifikowanym personelem. Premier Jallud wkrótce zwrócił się do Pawła IV o powrót zakonnic.


Niezastąpione siostry
W 1976 r. z Polski wyjechało kilkanaście sióstr z siedmiu różnych zgromadzeń zakonnych. Nie przyjechały do Libii jako misjonarki, ale jako pielęgniarki na kontrakcie. Umowa przewidywała obecność kapłana jako kapelana. W ten sposób w dwóch wcześniej zarekwirowanych kościołach w Trypolisie i Bengasi, zostały przywrócony kult prywatny sprawowany przez kapelanów sióstr. Miało być ich sześciu z oficjalnym pozwoleniem na sprawowanie prywatnie kultu dla zagranicznych robotników zatrudnionych jako wykwalifikowana siła robocza przy ogromnych pracach związanych z odbudową i rozwojem kraju. Najliczniejsza grupa pracowników pochodziła z Polski, która w latach 1970-80 dochodziła do 15 tys.

Z kapelanami sióstr przyjechał do Libii pierwszy salezjanin od czasów przewrotu – ks. Bernard Duszyński. W latach 80. dołączyło do niego jeszcze trzech współbraci. Jednak dzieło się nie rozwinęło. Jeden z nich zmarł na nieuleczalną chorobę, drugi został uznany za osobę niepożądaną i wydalony, trzeci musiał wrócić do Polski ze względów zdrowotnych. Ten ostatni został zastąpiony przez księdza Tadeusza Kierbiedzia, proboszcza i wikariusza generalnego Bengasi.


Salezjańskie dzisiaj
Dzisiaj sytuacja Kościoła w Libii jest bliska ewangelicznego ideału. Być może jest to najuboższy Kościół na świecie – nie posiada budynków ani kościołów. Nie posiada nawet wiernych, bo prawo Republiki Islamskiej surowo zabrania nawróceń z islamu, uważa za przestępstwo każdą formę prozelityzmu i tępi jako działalność antypaństwową każdą formę działalności publicznej. Cóż więc można robić? Pytanie jest zasadne. Kościół prowadzi swoją misję wśród cudzoziemskich robotników i pielęgniarek, kontynuuje obecność na jednej z najbardziej płodnych ziem starożytnego chrześcijaństwa, która wydała wspaniałych świętych i wielkich myślicieli oraz nie ustaje w wysiłkach na rzecz dialogu międzyreligijnego z muzułmanami – wyznawcami jedynego Boga.