- Rodzina nigdy nie wychodzi z mody
- Od redakcji
- ODKRYWANIE OJCOSTWA
- PERU O czekoladzie, która czyni świat szczęśliwszym!
- Zambia Renowacja szkoły zawodowej w Chingoli
- Bangladesz Budujemy centrum młodzieżowe
- JAK NAJLEPIEJ PRZEŻYĆ WIELKI POST
- O ZALETACH SZKÓŁ ZAWODOWYCH
- Ks. Walenty Kozak budowniczy domów i kościołów salezjańskich
- Formy i zasady wychowania w czystości
- Ład w dziedzinie płciowości podstawą powołania (nie tylko do małżeństwa)
- Władza ojcowska w świetle nauczania świętego Pawła Część 1
- Czy należy zachęcać dzieci do postu?
- Lekcje po lekcjach
- Za mali, za starzy…
- Ojciec powtórnych narodzin
- Zagrożenia New Age
- Prawdziwe oblicze eutanazji
Lekcje po lekcjach
Ks. Piotr Lorek sdb
strona: 25
W klasie licealnej prowadziłem lekcję na temat: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Najpierw każdy miał napisać, co wie o Jezusie i co On dla niego znaczy?
W klasie licealnej prowadziłem lekcję na temat: Kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Najpierw Lekcja odbywała się w szkolnej kaplicy. Czas i okoliczności sprzyjały skupieniu, refleksji i zmierzeniu się z tym tematem. Po około 20 minutach, kto chciał, mógł przeczytać wszystkim swoją wypowiedź. Kilka osób się na to odważyło i zaprezentowali efekt swojej pracy. Nie komentowaliśmy tych wypowiedzi, które były niekiedy bardzo osobiste, a na końcu nagrodziłem pozytywną oceną odwagę tych uczniów. Ja również napisałem swoją odpowiedź. Była bardzo prosta i szczera, zwykłe świadectwo księdza salezjanina. Przeczytałem ją na głos, lecz po chwili ciszy, refleksyjną atmosferę przerwał ostry dźwięk dzwonka ogłaszającego przerwę. Po krótkiej modlitwie wszyscy uczniowie wyszli z kaplicy. Został tylko jeden… deklarujący się oficjalnie jako ateista, choć biorący udział w lekcjach i chodzący do salezjańskiej szkoły. Chciał pogadać, bo w jego głowie zrodziło się kilka pytań, wątpliwości, ale również refleksji na temat tego, co usłyszał o Jezusie z ust swoich rówieśników i swojego katechety. Wywiązała się ciekawa rozmowa, pełna wzajemnego zrozumienia i słuchania swoich odczuć i przemyśleń. Tamta „lekcja po lekcji” przedłużyła się o kwadrans i gdyby nie kolejny dzwonek, to prawdopodobnie przegadalibyśmy kolejne kilkadziesiąt minut. Lepiej zrozumiałem jego kłopoty z wiarą, ale również on trochę w innym świetle ujrzał ludzi wierzących w Chrystusa i zaangażowanych w życie Kościoła. Jednym z największych wyzwań dla nauczyciela, katechety jest przekazanie konkretnych treści. I nie chodzi tylko o to, żeby jakoś je przedstawić. Ale żeby w czasie zajęć uczniowie byli zainteresowani, wręcz pobudzeni do samodzielnego myślenia i poszukiwania. Jako nauczyciele często pytamy, czy coś zapamiętali? Co ich zainteresowało? Czy im się podobało? Czy mają jakieś pytania? I właśnie jednym z kryteriów dobrze poprowadzonej lekcji jest zainteresowanie ze strony młodzieży i zadawanie pytań. Zdarza się, że są one dla katechety czy wychowawcy trudne, wymagające, wręcz kłopotliwe, ale też niezwykle cenne i istotne. Nie na wszystkie z nich da się odpowiedzieć w klasie. Nauczyłem się, że uczeń, pytając o jakąś kwestię, bardzo często sam chce nam coś ważnego o sobie opowiedzieć, niekoniecznie przy wszystkich. I dlatego potrzeba być uważnym, by tych subtelnych momentów wychowawczych nie przegapić. Jeden z moich uczniów zostawał prawie po każdej lekcji religii, by podzielić się swoją wiedzą i przemyśleniami odnośnie podjętego tematu lub własnych poszukiwań. Byłem zdumiony, jak wiele wie i jak wnikliwie potrafi analizować niezwykle trudne zagadnienia. Nie był w stanie wykazać się tym podczas zajęć, przebić się w mocnej grupie rówieśników, ginął niezauważony wśród dużej klasy. Mógł mi jednak opowiedzieć o tym na przerwie i zawsze musiałem być gotowy na to, by cierpliwie go wysłuchać. Bez tych momentów indywidualnej rozmowy i dyskusji miałbym niepełny obraz jego osoby. Mogłem się też sam przekonać, jak wielu rzeczy sam jeszcze nie wiem i zachęcony pytaniami, często poszukiwałem wnikliwiej. Zdarzało mi się też samemu zaczepić uczniów lub poprosić, by zostali na chwilę po skończonych zajęciach. Działo się tak, kiedy widziałem na ich twarzach reakcje na przekazywane treści i wartości, omawiane sprawy i problemy. Czułem, że myślą inaczej, że się nie zgadzają, wręcz wewnętrznie buntują, ale hamowani grzecznością, brakiem czasu, może lękiem przed całą klasą nie przerywali zajęć. Dopowiedzenia i wyjaśnienia musiały nastąpić później. Czułem, że nie mogę ich tak zostawić, nawet jeśli niewiele mogę zmienić. I samo zapytanie, czy wszystko w porządku, wysłuchanie ich wątpliwości i pytań było niezwykle potrzebne. Bo budowało szacunek, więź, nić porozumienia i dawało nadzieję na dialog. A przecież również tak można dzielić się wiarą i przekazywać wartości. każdy miał napisać, co wie o Jezusie i co On dla niego znaczy?