facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2016 - maj
Sześć słów o miłosierdziu: „Ujrzał go”

Il Bollettino Salesiano

strona: 18



Mówienie o miłosierdziu jest mówieniem o stylu życia, który może przeobrazić wszystko, także wychowanie.

Wystarczy przywołać tutaj jedną z najbardziej wymownych przypowieści Jezusa – o miłosiernym Ojcu (Łk 15, 11-32), którą błędnie nazywamy przypowieścią o „synu marnotrawnym” – aby się o tym przekonać. Istotnie, znajdujemy w niej sześć słów, które spokojnie mogą utworzyć szkielet pedagogicznego traktatu o miłosierdziu.

„Ujrzał go”

Syn był jeszcze daleko, a ojciec już go ujrzał. Oto pierwsza rzecz, która prawdziwym rodzicom dobrze jest znana: dzieci muszą być zauważone, muszą być objęte spojrzeniem! Nie ma takiego dziecka, które nie chciałoby być obiektem uwagi kogoś. Spójrz, mamo, jaki piękny rysunek wykonałem! Zobacz, tato, jak świetnie jeżdżę na rowerze! Spójrz, babciu, mam nową koszulkę! Nawet nastolatki, które wydają się tak pewne siebie i niezależne, lubią, jak się na nich zwraca uwagę. Bo czym są tatuaże, piercing i liczne zabiegi, by dobrze wyglądać, jak nie zawołaniem: Spójrzcie na nas! W tym względzie nie ma żadnych wątpliwości: dzieci domagają się naszego kontaktu wzrokowego, spojrzenia naszych oczu. Kontakt wzrokowy zaspokaja ich potrzeby emocjonalne w stopniu znacznie większym niż wszystkie kontakty digitalne świata razem wzięte. Spojrzeć na dziecko to jak powiedzieć mu: Istniejesz dla mnie. Wypełniasz świat moich myśli, moich uczuć. Nie bez powodu w niemieckich obozach koncentracyjnych było surowo zabronione patrzenie w oczy więźniom, co łączyło się z obawą, że zostanie się zmiękczonym. Taka jest potęga kontaktu wzrokowego, który, oprócz zaspokojenia emocjonalnych potrzeb dziecka, jak to przed chwilą powiedzieliśmy, dowodzi również, że ma on szczególne znaczenie. Istotnie, być podmiotem uwagi, spojrzenia, oznacza być uznanym przez kogoś. Być niezauważonym oznacza natomiast nie znaleźć uznania w oczach drugiego, nic nie znaczyć. Jednym słowem, spojrzenie jest potężnym czynnikiem podniesienia poczucia własnej wartości. Tak więc jedno jest pewne: jeśli poświęcimy dzieciom przynajmniej tyle czasu, ile poświęcamy trosce o samochód i spędzamy w łazience, nasze dzieci będą mniej smutne, mniej nieszczęśliwe, mniej niezadowolone. W tym miejscu należy stwierdzić, że uczenie się zainteresowania dziećmi nie jest czymś opcjonalnym, ale jest konkretnym zadaniem. Mówimy tu o uczeniu się właściwego postrzegania dzieci, ponieważ nie wszystkie spojrzenia są do zaakceptowania pod względem pedagogicznym. Są spojrzenia złe i spojrzenia dobre.

Złe spojrzenia

Takim rodzajem złego spojrzenia jest spojrzenie policyjne: dziecko znajduje się pod stałą kontrolą, ani na moment nie jest spuszczane z oka i jest śledzone każdego dnia. Policyjne wejrzenie może ukształtować zdyscyplinowane dziecko, ale go nie wychowuje. To jest tak jak ze spojrzeniem policjanta, który kontroluje porządek, ale nie kształtuje osób. Rodzicom, którzy chcą mieć takie policyjne spojrzenie, dobrze będzie przypomniećdwa przysłowia: „Nigdy łańcuch nie czyni psa dobrym” i „Popuszczaj stopniowo cugle”. Drugim typem złego spojrzenia jest groźne spojrzenie. Są rodzice, którzy wykorzystują spojrzenie, aby wydawać rozkazy, upominać, krytykować: Spójrz mi w oczy! – krzyczą, kierując na dziecko gniewne wejrzenie. To prawda, że dzieci trzeba upominać, ale ponure spojrzenie nie jest najlepszym sposobem zwrócenia im uwagi. Dzieci powinny zapamiętać inne wejrzenie taty i mamy, nie to surowe i gniewne. Prawdą jest, że piszący te słowa wspomina z radością przenikliwe i łagodne oczy mamy, które zdobyły jego serce i je zmiękczyły. Trzecim rodzajem złego spojrzenia jest spojrzenie obojętne. Pośród wszystkich tego typu spojrzeń jest ono z pewnością najgorsze. Obojętność to czarna bestia dla każdego dziecka (i nie tylko): paraliżuje duszę, odbiera mu chęć istnienia na świecie. Czyż nie jest prawdą, że miło żyć tylko wtedy, gdy znajduje się akceptację w świecie uczuć drugiej osoby? Ale zostawmy te złe spojrzenia i przejdźmy do tych dobrych, charakterystycznych dla miłosierdzia, jedynych, które można zaakceptować z pedagogicznego punktu widzenia.

Dobre spojrzenia

Pierwszym rodzajem dobrego spojrzenia jest spojrzenie wielkoduszne, które dostrzega w dziecku to, czego nikt inny nie zauważa. Francuski pisarz François Mauriac (1885-1970) miał bardzo dobre wyczucie, twierdząc, że kochać kogoś to znaczy widzieć cud niewidoczny dla innych. No właśnie, w każdym dziecku znajduje się ukryty cud. Jednego jesteśmy pewni w stu procentach: jeśli zaczniemy dostrzegać to, czym obdarzone jest nasze dziecko, nie będziemy mieli już czasu, by myśleć o tym, czego nie ma. Z typowym przykładem wielkodusznego spojrzenia mamy do czynienia wtedy, kiedy dziecko przekształca w słońce żółty punkt na swoim rysunku. Drugim rodzajem dobrego spojrzenia jest spojrzenie, które nie ogranicza się jedynie do patrzenia, ale do zainteresowania drugim. Są osoby, które patrzą, ale nie interesują się drugą osobą. Zwierzęta patrzą, ale nie interesują się nikim. Patrzenie jest czymś spontanicznym. Zainteresowanie jest swego rodzaju umiejętnością, którą trzeba wypracować. Dostrzeżenie jakiejś osoby jest po prostu zdaniem sobie sprawy z jej obecności, natomiast zainteresowanie się nią oznacza stać się nią, przejąć jej stan ducha, jej wewnętrzne poruszenia. I dziecko to odczuwa, czy jest tylko dostrzegane, czy też ktoś się nim interesuje. Odczuwa, czy jest się w danym miejscu dla niego, czy też z powodu przyjaciółki, z którą chcemy porozmawiać; czy jest się tam dla niego, czy też z powodu prania, które prasujemy... To prawda, że dziecko nie może mieć monopolu na całą naszą uwagę w ciągu dnia (byłoby to niewychowawcze, bo stałe trzymanie go w centrum uwagi byłoby jak formowanie małego despoty), ale całkowite zainteresowanie się nim od czasu do czasu oznaczać będzie dostarczenie mu wystarczającego powodu do wdzięczności za to, że się urodziło! Trzecim rodzajem dobrego spojrzenia jest spojrzenie, które jest wciąż nowe. Dziecko dojrzewa i zmienia się, stąd też musimy także skorygować nasz sposób postrzegania go. Dlaczego mamy ciągle dostrzegać zawsze i jedynie małą roślinkę, a nie wspaniałe drzewo, które wzrasta? Dlaczego nie możemy się dostosować do jego rozwoju? W pewnym momencie musimy zmienić okulary i dostrzec, że nasze dziecko nie jest już dzieckiem, ale podrostkiem, nastolatkiem i uwzględnić to w naszym sposobie rozmawiania z nim i traktowania go. ▪