- Wierność intuicjom księdza Bosko
- Od redakcji
- Z Panem Bogiem na wakacjach
- Wenezuela: Spragnieni miłości, troski i opieki
- Zambia Szkoła cierpliwości
- Boliwia Uczestniczymy w ich życiu
- Kapelan mistrzów
- Ks. Kazimierz Lewandowski. Współpracownik Sługi Bożego ks. Blachnickiego.
- Lednica jest żywą katedrą
- Zaniedbani, ale nie źli
- Wakacje dla ciała i duch
- Rodzina na wakacjach
- Wakacje – wypoczynek czy zagrożenia?
- Lekcja 7 Temat: W wakacje dzieci nie przestają się uczyć.
- Student prawa w Padwie (1588-1592)
- Dobre wakacje
- Serdeczność i podstęp
- Katolicy do getta
Wenezuela: Spragnieni miłości, troski i opieki
strona: 10
Wenezuela to jeden z najniebezpieczniejszych krajów świata, położony w Ameryce Południowej. 60 proc. społeczeństwa żyje na granicy ubóstwa. Przeciętny Wenezuelczyk potrafi mieć trzy dokumenty tożsamości, ale w jego domu brakuje cukru i mleka. Papier toaletowy jest cenniejszy niż wydobywane tu żelazo, gaz czy ropa. W kraju o zapędach dyktatorsko-komunistycznych brakuje wolności i miłości.
Duch salezjański przywiał salezjanów także do Wenezueli, do miasta Puerto Ordaz nad rzeką Orinoko. Na jego przedmieściach, w dzielnicy San Felix, znajduje się misja. W dzielnicy nędzy, w której czuć odór rozkładających się śmieci. Gdzie wąskie uliczki tworzą labirynt, w którym łatwo się zgubić.
Sytuacja dzieci i młodzieży w Wenezueli jest trudna. Rozbite rodziny, brak pracy i bieda sprawiają, że dzieci często wychowuje ulica. Włóczą się w towarzystwie bezpańskich psów. Pozostawione same sobie przestają chodzić do szkoły, popadają w narkomanię, zarabiają prostytucją, wchodzą na drogę przestępczości. Każda forma troski o nich to zawsze szansa na normalne dzieciństwo i lepszą przyszłość.
W San Felix salezjanie prowadzą parafię, centrum szkolenia zawodowego dla młodzieży oraz oratorium. Dyrektorem czteroosobowej wspólnoty jest ksiądz Stanisław Brudek, polski salezjanin, który na misjach pracuje 41 lat. W dziele wychowawczym pomagają także wolontariuszki z Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco w Warszawie. Salezjanie kształcą i wychowują młodych ludzi w duchu wartości chrześcijańskich. Zwracają uwagę na każdy wymiar życia młodzieży – edukacyjny, kulturalny, religijny.
Nieopodal misji znajduje się centrum szkolenia zawodowego dla młodzieży. Dyrektorem szkoły jest wenezuelski salezjanin, brat Liborio. Kilkaset dziewcząt i chłopców kształci się tu na takich kierunkach, jak: mechanika przemysłowa i samochodowa, metalurgia i spawalnictwo, stolarstwo i wzornictwo meblowe, elektronika i instalacje elektryczne, technologie chłodzenia, zarządzanie i administracja. Młodzież w większości pochodzi z tak zwanych ranchos – dzielnic biedy, gdzie nie płaci się czynszu, a prąd i woda są za darmo. Studiując, marzą o lepszej przyszłości. Chcą mieć pracę i dobrą rodzinę. Robią wszystko, by wyrwać się z domu, w którym źle się czują i nikt się nimi nie interesuje. Absolwenci centrum szkolenia zawodowego szybko znajdują pracę. Dzięki temu mogą spokojnie myśleć o przyszłości, a pracując w zdobytym zawodzie, pomóc bliskim wydobyć się z kręgu biedy.
Jedną z odpowiedzi księdza Bosko na trudną sytuację ludzi młodych w San Felix jest oratorium. Dzieci i młodzież są otwarci i radośni. Chętnie bawią się ze sobą. Lubią grać w piłkę, tańczyć salsę i calipso, śpiewać, rysować. Są spragnieni miłości, troski i opieki. Czasem chcą też porozmawiać o swoich problemach. Oratorium to także okazja do tego, by codziennie pomodlić się i wysłuchać krótkiej katechezy. Bardzo ważnym punktem oratorium jest nauka.
Salezjanie z San Felix mają także parafię pod wezwaniem Świętego Jana Bosko, która liczy około czterdziestu tysięcy wiernych, ale w niedzielnej Eucharystii uczestniczy tylko 3 proc. parafian. Może ich wiara jest czasami powierzchowna. Może zbyt świeża. Ale jest żywa i widoczna. Daje piękne świadectwo dla tych, którzy żyją w skorumpowanej Wenezueli. Świecie, który potrzebuje Bożej miłości i potęgi. Salezjanie z zapałem i nadzieją oddają się swojej pracy. I choć wenezuelska rzeczywistość stawia wielkie wymagania przed misją, wiedzą, że dla Boga i ludzi warto iść pod prąd.