- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Jezus – Dobra Nowina
- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Jezus – Dobra Nowina
- WYZWANIA
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Kto kocha swoje dziecko wysyła je w świat
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Kto kocha swoje dziecko wysyła je w świat
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. ROZSTANIE owoc dojrzałej miłości
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. ROZSTANIE owoc dojrzałej miłości
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Przygotowanie do samodzielności
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Przygotowanie do samodzielności
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Potrzeba opuszczenia gniazda
- WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Potrzeba opuszczenia gniazda
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Pragnienie dobra do samego końca
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Pragnienie dobra do samego końca
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- ROZMOWA Z... Przypinanie skrzydeł
- ROZMOWA Z... Przypinanie skrzydeł
- GDZIEŚ BLISKO. Opuści człowiek ojca i matkę
- GDZIEŚ BLISKO. Opuści człowiek ojca i matkę
- POD ROZWAGĘ. Biorezonans
- POD ROZWAGĘ. Biorezonans
- POKÓJ PEDAGOGA. Samodzielne dojazdy
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- POKÓJ PEDAGOGA. Samodzielne dojazdy
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- ZDROWA MEDYCYNA. Leczenie terminalne
- ZDROWA MEDYCYNA. Leczenie terminalne
- MISJE. Jestem Bogu i ludziom winny ten wysiłek
- MISJE. Jestem Bogu i ludziom winny ten wysiłek
- MISJE. Wystarczy tylko jeden
- MISJE. Wystarczy tylko jeden
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. BIBLIA księga o naszym życiu
- WEŹ KSIĘGĘ PISMA ŚWIĘTEGO. BIBLIA księga o naszym życiu
- DUCHOWOŚĆ. Ofiarowanie Syna
- DUCHOWOŚĆ. Ofiarowanie Syna
- PRAWYM OKIEM. Jak walczyć o krzyże?
- PRAWYM OKIEM. Jak walczyć o krzyże?
WYCHOWANIE - Z DRUGIEJ STRONY. Potrzeba opuszczenia gniazda
Agnieszka Rogala Salezjański Ruch Młodzieżowy
strona: 8
Pragnęłam niezależności jak każda nastolatka, tym bardziej, że pokój dzieliłam z dwójką młodszego rodzeństwa, a walka o prywatną przestrzeń była tyleż częsta, co nieunikniona.
Początkowo poszukiwałam tej przestrzeni poza domem, spotykając się z przyjaciółmi i uczestnicząc w zajęciach pozalekcyjnych, np. w oratorium. Sądzę, że właśnie dzięki mojemu zaangażowaniu w oratorium rodzice mogli być spokojniejsi o metody dzięki którym, dojrzewałem do samodzielności. Naturalnie nieuniknione były błędy, nieodpowiednie (z punktu widzenia dorosłych) znajomości etc. Nie o wszystkim rodzice wiedzieli. Jednak większość tych sytuacji potrafiłam z czasem we właściwy sposób ocenić i wyciągnąć naukę na przyszłość. Sądzę, że przemożny wpływ na tę umiejętność miał właśnie salezjański wymiar mojego dorastania.
W trakcie moich studiów tata z mamą musieli przyzwyczaić się do moich częstych wyjazdów, które pozwalały mi zniknąć z domu. Te wyjazdy, jak również przeróżne inicjatywy studenckie, w jakich uczestniczyłam, dawały możliwość choćby częściowego wyjaśnienia wątpliwości dotyczących mnie, życia i mojej przyszłości.
W tym czasie rodzice zapewniali mi wsparcie: tata podwoził na stację kolejową, mama wypożyczała stroje z teatru na kolejny szalony pomysł grupy studentów. Oczywiście były ograniczenia, były też i moje żale. Mimo to żartowałam zawsze, że nawet nie mam okazji porządnie się zbuntować.
O chęci mojej wyprowadzki do Krakowa (rodzice mieszkają w Łodzi, wiadomo było dość wcześnie. Wiem, że rodzicom nie było z tym łatwo. Tata – zawsze twardy – płakał, gdy odwoził mnie na miejsce. Ale odwiózł. Równie ciężko słuchało im się deklaracji, że to w Krakowie jest moje miejsce. Wiem, że mama wciąż miała nadzieję na zmianę tej decyzji, jednak nigdy nie zmuszała mnie do ponownego przemyślenia sprawy.
Potem były przenosiny do Warszawy i znów był zapakowany samochód mojego taty. Był też ślub. Znalazłam człowieka na całe życie, ale wciąż poszukiwałam swojego (naszego) miejsca. Rodziców mogliśmy odwiedzać co weekend, choć odległość z Łodzi do Warszawy nadal nie była spełnieniem ich marzeń. Zwłaszcza wtedy, gdy na świat miał przyjść wnuczek.
Teraz mieszkamy w Łodzi. Jak łatwo się domyślić, ojcowie pomagali w przewiezieniu rzeczy. Często spotykamy się z rodzicami, a oni zawsze są zachwyceni naszymi odwiedzinami, a przede wszystkim wnuczka. Pomagają nam, lecz nigdy nachalnie. Doradzają, lecz nigdy nie podejmują za nas decyzji.
Mieszkamy w Łodzi, ale to też jest tymczasowe. Za 2-3 lata mamy nadzieję przeprowadzić się do własnego domu, 35 km od mojego rodzinnego miasta. Tata powiedział, że zbuduje nam dach. I to chyba najlepsza ilustracja roli, jaką obrali moi rodzice, pozwalając na moje usamodzielnianie się, na odchodzenie od nich.