- Pan nie przestanie wzywać
- Od redakcji
- Dobra książka jest przyjacielem
- Zambia: Misja nieegzotyczna
- Peru Super
- Sudan Teraz jest ten czas
- Ich siłą jest rodzina
- Ks. Wincenty Zaleski SDB (1913-1983). Spowiednik Karola Wojtyły.
- Sens bycia mężczyzną lub kobietą
- Polubić swoją płeć
- Jak zachęcać młodzież do czytania?
- Lekcja 6 Temat: Czy podręcznik jest potrzebny w katechezie?
- Kryzys pobożności
- Dobre książki
- Pułapki świata wirtualnego
- Warto czytać poetów
Pułapki świata wirtualnego
Robert Tekieli
strona: 24
Jak rozpoznać, czy dziecko za dużo siedzi przy komputerze? Jak rozpoznać granicę, od której można mówić o uzależnieniu? Czy rzeczywiście świat wirtualny może mieć tak destrukcyjny wpływ na osobowość człowieka, jak się czasami mówi?
Anna
Niebezpieczeństwa związane z grami komputerowymi i rzeczywistością wirtualną można podzielić na trzy grupy. Są gry komputerowe (ale i RPG), w których gracz wciela się w magów, demony, szatana. Mogą one doprowadzić osobę grającą do zniewolenia duchowego. Gry komputerowe, szczególnie te, które zmieniają nastrój – na przykład wywołujące duże przypływy adrenaliny strzelanki – mogą uzależniać fizycznie jak narkotyki. Mechanizm uzależnienia jest standardowy. Dziecko, które od złego nastroju czy wręcz depresji będzie codziennie uciekać w podbijające nastrój gry (choć tak samo można wykorzystywać ekstremalną muzykę), na pewno się uzależni. Człowiek na pewno się skrzywdzi, jeśli zamiast rozwiązywać wywołujące złe samopoczucie problemy, regularnie będzie poprawiać sobie samopoczucie, uruchamiając dzięki grom lub muzyce chemię neurotransmiterów lub hormonów. Dzieciak słuchający ostrej muzyki czy grający z wypiekami na twarzy codziennie dwie godziny lub więcej, na pewno powinien stać się obiektem zainteresowania rodziców. Natomiast jeszcze dalej idą zagrożenia związane z przeżywaniem swego życia w równoległej rzeczywistości.
Człowiek stworzony jest do relacji. Dzięki przyjaźni i miłości ludzie się rozwijają, bo sytuacje związane z potrzebami bliskich nam ludzi wzywają nas do wysiłku. Choćby do dzielenia się czasem. Kiedy przyjaciel przychodzi do nas z problemem, który emocjonuje jego jedynego na świecie, a my nie wysłuchamy jego trzygodzinnej opowieści – zranimy go. Zatem relacje są duchową siłownią, w której hartujemy swój charakter. Świat wirtualny daje nam natomiast namiastkę obecności drugiego człowieka. Jednak, gdy rozmawiamy na czacie z osobą, na której nam zależy, a ona zerwie rozmowę, możemy natychmiast przerzucić się na rozmowę z kimś innym. Zagłuszając, eliminując dyskomfort. Jednocześnie możemy rozmawiać też z kilkoma osobami. Możemy w karykaturalny sposób zaspo-kajać potrzebę kontaktu, nie ponosząc jednocześnie żadnych kosztów relacji. Tak samo słabowity chłopczyk będzie w wirtualnych światach dysponować tym silniejszymi młotami Thora, włóczniami megamocy i energiami wszechświata, im bardziej w życiu realnym będzie przestraszony i pogubiony. Tak samo uciekająca od realnego wysiłku przebywania z własnymi wnukami babcia, może zatracić się w emocjonalnych meandrach serialu z rodziną Mostowiaków.
Dziś coraz więcej 35-letnich facetów, którzy mieszkają dalej u mamusi, bo nie są zdolni wziąć odpowiedzialności za kobietę czy dziecko. Są mentalnymi 17-latkami. Czasami również dlatego, że przeżyli swe życie w równoległej, wirtualnej rzeczywistości i zatrzymali się w rozwoju wewnętrznym.
Wirtualny świat, gry komputerowe mogą, ale nie muszą mieć destrukcyjnego wpływu na rozwój naszych dzieci. Rodzice, którzy nie narzucą dzieciom klarownych i sensownych reguł w kontaktach z komputerem, komórką i rzeczywistością wirtualną, skazują je na cierpienie. Gry komputerowe mają dziś budżety większe od filmów fabularnych. Tworzone są ze znajomością ludzkiego wnętrza porównywalną jedynie z wiedzą twórców globalnych reklam. Ograniczenie możliwości grania jedynie do weekendów lub maksymalnie godzinny kontakt z komputerem (poza nauką), to zachowania rozsądne. Pozostawienie dzieciom możliwości decydowania o ilości czasu spędzanego na grze czy w świecie zapośredniczonych przez media relacji, to najprostszy krok do wychowawczej klęski. Dzieci będą się buntować, ale kiedyś nam podziękują. ■
Dziecko, które od złego nastroju czy wręcz depresji będzie codziennie uciekać w podbijające nastrój gry, na pewno się uzależni.