- Pan nie przestanie wzywać
- Od redakcji
- Dobra książka jest przyjacielem
- Zambia: Misja nieegzotyczna
- Peru Super
- Sudan Teraz jest ten czas
- Ich siłą jest rodzina
- Ks. Wincenty Zaleski SDB (1913-1983). Spowiednik Karola Wojtyły.
- Sens bycia mężczyzną lub kobietą
- Polubić swoją płeć
- Jak zachęcać młodzież do czytania?
- Lekcja 6 Temat: Czy podręcznik jest potrzebny w katechezie?
- Kryzys pobożności
- Dobre książki
- Pułapki świata wirtualnego
- Warto czytać poetów
Dobre książki
Ks. Marek Chmielewski salezjanin
strona: 23
„Dobra książka dociera tam, gdzie nie mógł dotrzeć kapłan” – pisał ks. Bosko. To dzięki niej kapłan w poszukiwaniu chwały Boga i dobra dusz pokonuje niezdobyte dotąd granice.
We wrześniu ubiegłego roku brałem udział w Rzymie w pracach komisji przygotowującej Kapitułę Generalną 27. Podczas dyskusji na temat „Salezjanin – sługa młodzieży”, jeden z członków naszej komisji przedstawił nam świadectwo, jakie podczas kapituły w jego rodzimej inspektorii złożył pewien starszy współbrat: „Codziennie wieczorem, około północy, udaję się na spoczynek. Otwieram okno i słyszę krzyki młodych, którzy spotykają się na ulicy. Jestem po kolacji, odmówiłem kompletę, pożegnałem współbraci. Wszystko w najlepszym porządku. Tylko te ich krzyki. Ja jestem tu. Spełniłem, co do mnie należy. A oni są tam. Nie mam spokojnego sumienia. Często nie śpię”.
Rzeczywiście, jeśli mamy być sługami młodzieży, jeśli Bóg czeka na nas w młodych, to musimy uznać, że granice świata ludzi młodych bardzo się przesunęły i w znaczny sposób już nie pokrywają się z granicami instytucji, które dla nich stworzyliśmy. Często też biegną one obok ścieżek, które zwyczajnie przemierzamy, na których oddajemy najlepsze siły, zdrowie i pomysły. Młodzi często czekają gdzie indziej. Na przykład w internecie. Szczęśliwie mamy już chyba za sobą czasy, gdy myślano, że problemy wychowawcze, a także formacyjne (związane z wychowaniem młodych osób konsekrowanych i kandydatów do kapłaństwa) rozwiąże się za pomocą zakazów i przestrzegania przed niebezpieczeństwami. Dziś już wiemy, że w internecie trzeba po prostu być. Jako salezjanin, jako rodzic, jako wychowawca. Trzeba być sobą, spotykać młodych, umiejętnie realizować swe zadania, swą misję. Takiej postawy uczy nas ks. Bosko. To oczywiste, że w jego czasach nie było internetu. Była natomiast młodzież narażona na złe wpływy. Młodzież na ulicy, w więzieniu, ale też młodzież w oratorium w szkole na Valdocco, która myślała po swojemu. W epoce ks. Bosko o myśli młodych walczyło się np. poprzez zwalczanie złych moralnie i błędnych doktrynalnie książek, broszur i czasopism.
Ks. Bosko postanowił tę przestrzeń wypełnić czymś innym, dobrym, pozytywnym. Dlatego około 1860 r. zgromadził grupę osób, które składały ofiary pieniężne na zakup dobrych moralnie i pobożnych książek. Inne osoby zbierały od ludzi młodych, w więzieniach, w koszarach książki podejrzane moralnie i oddawały je do zniszczenia. Usuwane woluminy zastępowano publikacjami moralnie zdrowymi. W 1868 r. ks. Bosko zainicjował projekt oddziaływania na młodych przez propagowanie wśród nich dobrych książek współczesnych i klasycznych. Przekroczył kolejną granicę dzielącą go od młodych. Wtedy to światło dzienne ujrzały pierwsze tomiki z serii „Biblioteka Młodzieży Włoskiej” i „Biblioteka Klasyków Włoskich”. Wokół serii wydawniczych święty stworzył sieć osób zaangażowanych w dystrybucję i poszerzanie grupy odbiorców książek. Kwestię apostolatu poprzez propagowanie dobrych książek ks. Bosko podejmował kilkakrotnie w swych listach okólnych do salezjanów. W ten sposób zapraszał swych współbraci do przekraczania kolejnych granic. Daje do zrozumienia, że ten rodzaj działalności stanowi istotną część jego tożsamości jako kapłana i wychowawcy, szukającego dobra dusz i chwały Bożej.
To był jego sposób na przekraczanie granic oratorium na Valdocco po to, aby dotrzeć do ludzi młodych, żyjących poza oratorium lub wybiegających myślami daleko poza jego mury. Bo – jak pisał – „dobra książka dociera tam, gdzie nie mógł dotrzeć kapłan”. To dzięki niej kapłan w poszukiwaniu chwały Boga i dobra dusz pokonuje niezdobyte dotąd granice. Czy za kontem salezjanina na Facebooku nie mogą stać te same intencje? ■