- Maryja, mama na każdy dzień
 - Nowy przełożony Zgromadzenia Salezjańskiego
 - Od redakcji
 - Teatr szkołą świętości
 - Nigeria: Być do dyspozycji Boga
 - Sudan Południowy Razem wspieramy dzieci ulicy!
 - Uganda Trawa słoniowa
 - Wszyscy możemy być święci
 - Kardynał Trochta skazany jako szpieg Watykanu
 - Wielki Tydzień w rodzinie
 - Porozmawiajmy w domu o wierze
 - Miłość jest domem
 - Czy nauka to jedyne zadanie dziecka?
 - Lekcja 4 Temat: Konsekwencja i cierpliwość gwarancj sukcesu pedagogicznego.
 - Złe wychowanie
 - Nie teatr, a „teatrzyk”
 - Im bardziej kaczki nie ma, tym bardziej kaczka leczy
 - Dziesięcioro rodziców? Nie ma sprawy!
 
Nigeria: Być do dyspozycji Boga
red
strona: 10
Ks. Krzysztof Niżniak spędził w Afryce niemal 20 lat. – Afryka może dać nam nowy sposób patrzenia na życie – mówi. Krzysztof Niżniak, jak mówi, wzrastał w klimacie salezjańskim w salezjańskiej parafii w Sobinie. Już w szkole podstawowej budziło się w nim powołanie. – Głos szeptał do serca – opowiada. Trafił więc szybko do salezjańskiego seminarium i tu już wiedział, że powinien jechać na misje. Cierpliwie składał jedno za drugim podanie. Decyzja przyszła nieoczekiwanie podczas studiów w Rzymie. Miał wyjechać niemal natychmiast. 
– Kiedy dowiedziałem się, że mam pojechać w swoją pierwszą podróż misyjną do Ghany, nie wiedziałem, nawet gdzie to jest – opowiada. Był 1994 r. – Jechałem z wielką otwartością. Jezus dawał mi powołanie – poświęcenie siebie dla najuboższych i najbardziej potrzebujących. Stanąłem do dyspozycji Pana Boga – podkreśla. 
Ghana to niewielki, jak na warunki afrykańskie, kraj w zachodniej Afryce nad Oceanem Spokojnym. Mieszka tu prawie 20 mln ludzi. Ponad 55 proc. to chrześcijanie, muzułmanie stanowią ok. 25 proc. To bardzo spokojny kraj i dość stabilna demokracja. Ludzie są tu z natury dobrzy – opowiada ks. Niżniak. – Kłopotem jest obfitość języków. Głównych jest siedem, wszystkich ponad 60 – dodaje. 
Pierwsze wyzwanie nie było proste. Niewielka wioska na obrzeżach franciszkańskiej parafii. Było tu wielu ludzi o niepewnej reputacji, niewielki kościółek, do którego przychodziło po 12 osób. Trzeba było zbudować szkołę. Ksiądz Niżniak dostał dwa hektary gołej ziemi. Resztę, czyli wolę i determinację, dał od siebie. Jednak pierwszą powinnością było zaopiekowanie się dziećmi. – Tak jak robił to ks. Bosko, wchodząc w turyńskie zaułki – mówi ks. Niżniak. W ten sposób zdobywało się też przychylność, zaufanie i gotowość do wspólnej pracy dorosłych. Praca duszpasterska i praca nad wznoszeniem budynków szła w parze. 
Po 20 latach w kompleksie szkół zawodowo-technicznych uczy się 1200 dzieci i młodzieży, parafia ma 8 filii, a przy każdej szkołę podstawową. – W tych trudnych warunkach prowadzimy też wielką akcję socjalną, budując studnie wszędzie tam, gdzie ludzie pozbawieni są bieżącej wody – opowiada ks. Krzysztof. To prawdziwie międzynarodowa wspólnota salezjańska – podkreśla ks. Niżniak. Pracują w niej młodzi księża z Wenezueli, Chorwacji, Indii, Nowej Zelandii, Austrii, Argentyny, Polski i Szkocji.  
Na początku 2000 r. salezjanie wspólnie z wiernymi wznieśli Bazylikę Maryi Wspomożycielki Wiernych jako wotum wdzięczności za obecność salezjanów i opiekę duchową Maryi nad ludźmi i ich przemianę duchową. Jak wszędzie specjalnością salezjańską są szkoły techniczne.  Największą edukacyjną porażką Afryki jest właśnie brak szkół technicznych – podkreśla ks. Krzysztof. Sam prowadzi takie szkoły od wielu lat. W Afryce nie jest to wcale proste, jak nam się w Europie wydaje. Aby szkoła techniczna mogła funkcjonować trzeba np. ok. 15 tys. litrów ropy rocznie. Bez paliwa nie pracują generatory wytwarzające prąd napędzający wszystkie urządzenia w szkole. Bez prądu nie ma nauki.  
Salezjańskie szkoły są oblegane. 90 proc. absolwentów natychmiast znajduje dobrą pracę. Nauka w takiej szkole to prawdziwy kapitał społeczny, to szansa na zmianę egzystencji w życie.  Salezjanie prowadzą szkoły głównie dla najuboższej młodzieży. Uczą w nich stolarki, krawiectwa, ślusarstwa, spawania, a także budownictwa. – Nasi absolwenci mają już poważne firmy budowlane – podkreśla ks. Krzysztof.  
Od 2009 r. ks. Krzysztof Niżniak pracuje w innej części Afryki – w Nigerii. To gigantyczny kraj, w którym mieszka ok. 160 mln ludzi, ale zadania salezjańskie te same. Edukacja techniczna. W szkołach salezjańskich można się nauczyć obrób¬ki skrawaniem, stolarstwa, informatyki, mechaniki samochodowej. – Młodzi ludzie mają tu niesamowity zapał do pracy, chłoną wiedzę – opowiada ks. Krzysztof. Przy dobrej szkole daje to efekt taki, że absolwenci z salezjańskich szkół są najbardziej poszukiwanymi fachowcami. A to radykalnie zmienia możliwości społeczne najuboższych.  
Ks. Krzysztof Niżniak żartuje więc, że zadania salezjańskie są menedżersko-duszpasterskie, ale i porusza go wiara Nigeryjczyków. – To wiara żywa i spontaniczna, a świadomość Boskiej obecności towarzyszy im przez cały dzień. Ich życie to piękne świadectwo wiary. Wszystko dzieje się w Bogu – podkreśla. ■ 
	







