- LIST PRZEŁOŻONEGO GENERALNEGO. Wiele innych gałęzi
- WYZWANIA
- WYCHOWANIE - SYSTEM ZAPOBIEGAWCZY. Moda na miłość
- WYCHOWANIE - UWAGI PSYCHOLOGA. Prymat mody czy osoby
- WYCHOWANIE - RODZICIELSKA TROSKA. Bez Spidermana ani rusz
- ROZMOWA Z ... Popularność mnie przygniotła
- GDZIEŚ BLISKO. Szczęście w rozmiarze XS?
- SŁÓWKO O KSIĘDZU BOSKO. Nie sprzedawał gotowych produktów
- BŁYSKAWICZNY KURS MODLITWY
- DUCHOWOŚĆ. Drugie spojrzenie na Krzyż
- DUCHOWOŚĆ. Sekret mesjański
- POD ROZWAGĘ. My, Orin i DaBen
- SALEZJAŃSKI RUCH MŁODZIEŻOWY. Zakochani w życiu. Apostolat Młodzi dla życia
- MISJE. Dni pełne łask
- MISJE. Taśmy prawdy o Afryce
- RODZINA SALEZJAŃSKA. Mniszka w Rodzinie Salezjańskiej
- Z ŻYCIA BŁOGOSŁAWIONYCH ORATORIANÓW
- POKÓJ PEDAGOGA. Jak można wciąż tego słuchać
- TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ
- PRAWYM OKIEM. Dar chrześcijaństwa
- PRAWYM OKIEM. Dar chrześcijaństwa
MISJE. Dni pełne łask
ks. Eugeniusz Wnęk SDB Lufubu, Zambia
strona: 18
Zostałem zaproszony do napisania kilku słów na temat mojej pracy w Afryce. Nie wiem kiedy znowu będę miał dostęp do Internetu, chyba za kilka miesięcy, więc od razu biorę się do dzieła... Pracuję w Lufubu (w Zambii). Uczę tu religii w Salezjańskiej Szkole Rolniczej. Prowadzę też zajęcia sportowe w szkole i oratorium.
To, że spędzam czas z młodzieżą nie tylko w szkole, ale także podczas rekreacji daje mi okazję do lepszego poznania jej. Spędzamy też sporo czasu razem poza zajęciami, na przykład ostatnio, na ich prośbę, co dwa tygodnie, oglądamy w szkole czy w oratorium filmy religijne. Bardzo mnie to cieszy, że wyszli z taką inicjatywą. Wyraźnie widać, jak te filmy ich budują, jak zaczynają zauważać wartości. Szkoda, że takich dobrych filmów brak w ich domach.
Naszą pracą edukacyjną zainteresował się nawet król Mwata Kazembe i pewnego razu zostaliśmy do niego zaproszeni. Wcześniej daliśmy mu krowę jako dar od salezjanów księdza Bosko. Spotkanie było bardzo owocne. Król powitał nas tradycyjnie, jak swoich poddanych. Gdy wszedł, wszyscy musieliśmy uklęknąć na dwa kolana i trzy razy zaklaskać... Lokalni ludzie siedzą na podłodze podczas rozmowy z władcą, a nam pozwolono usiąść w fotelach. Podczas rozmowy zostaliśmy poczęstowani napojami. Wszystko odbyło się w rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy o naszej działalności wśród miejscowej młodzieży, zwłaszcza o edukacji.
Niedawno obchodziliśmy święto – Dzień Niepodległości. Zorganizowaliśmy dla młodzieży wspólne świętowanie. Rozpoczęliśmy Mszą św., a później były gry i zabawy w tzw. Centrum Farmerskim, pokaz mody strojów tradycyjnych, a także tradycyjne tańce, skecze. Po południu odbyły się mecze. Dziewczęta grały z matkami w netball (gra podobna do koszykówki, ale bez odbijania piłki o ziemię). Z kolei chłopcy z ojcami rozgrywali mecze piłki nożnej. Mnie zaproszono do drużyny ojców. Przegraliśmy tylko 1:0… Na zakończenie imprezy odmówiliśmy wspólnie tajemnicę Różańca, pobłogosławiłem wszystkich i rozdałem cukierki. Prawie cała wioska brała udział w festynie, gorąco kibicując grającym. To była przednia zabawa, wspaniale przygotowana przez młodzież i prowadzona przez animatorów.
Ostatnio w domu pojawia się nam coraz więcej nieproszonych gości. W czasie odmawiania Różańca musieliśmy zabić jadowitego węża, który prawdopodobnie zagubił się na naszym podwórku. Później przed wejściem do mojego pokoju pojawił się skorpion… To wyraźne oznaki zbliżającej pory deszczowej. Trzeba więc być ostrożnym. Można się jednak do tego przyzwyczaić. Trudniej do gwałtownych i niebezpiecznych burz, które pewnie znowu niebawem nadejdą. Ta z listopada na przykład była naprawdę przerażająca. Byłem właśnie w oratorium, gdy nagle piorun uderzył w drzewo, które zaczęło spadać na budynek. Dzięki Opatrzności Bożej – w co bardzo wierzę – drzewo zmieniło kierunek i spadło tuż obok oratorium. Pobiegłem do drugiego budynku, gdzie jest moje biuro. Gdy tam wszedłem, zobaczyłem oderwany i obrócony na drugą stronę dach. Kolejny raz nic mi się nie stało. Dwa razy, w krótkim czasie, Bóg uchronił mnie od niebezpieczeństwa.
Cóż jeszcze? Może jeszcze to, że nasze wyżywienie znacznie się poprawiło, skończyła się przymusowa dieta, choć nadal żyjemy skromnie. Nie mamy też pralki, dlatego wszystko pierzemy ręcznie, a są to niezłe ćwiczenia… Ale utrzymują nas w niezłej kondycji. Nie jest więc źle.
Gorąco Was pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.