- Imieniem Boga jest miłosierdzie
- Od redakcji
- Likwidacja gimnazjów będzie korzystna dla wszystkich
- PAPIEŻ FRANCISZEK PO SPOTKANIU Z MŁODZIEŻĄ W POLSCE
- Świadectwo młodej Syryjki z salezjańskiego ośrodka w Aleppo na ŚDM 2016
- W niebie potrzebowali zdolnego designera
- Pomnik młodego Karola Wojtyły z walizką w dłoni ma przypominać, jaki powinien być katecheta
- PRZESŁANIE młodzieży salezjańskiej z Krakowa
- Sześć słów o miłosierdziu: „Rzucił mu się na szyję”
- Zaproszenie
- Poradnik malżeński
- Elementy wychowawcze w biblijnej literaturze międzytestamentalnej cz.1
- Czy przyjęcie pielgrzyma ma znaczenie wychowawcze?
- Pierwsze spotkanie
- System księdza Bosko
- Nauczyciel viator
- Czy istnieją demoniczne zabawki?
- Równia pochyła i in vitro
Poradnik malżeński
Jacek Pulikowski
strona: 20
Komunikacja drogą do komunii, czyli szczęścia małżeńskiego i rodzinnego
Chcąc poważnie zająć się problemami wychowawczymi trzeba zacząć od tego, co najważniejsze. Jedynym środowiskiem wychowania człowieka do wartości jest rodzina. Rodzina oparta na trwałym i prawdziwie kochającym się małżeństwie.
Subiektywne przekonanie dzieci, że rodzice się kochają i będą razem do końca życia, daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a bez tego nie ma prawidłowego rozwoju. „Celem małżeństwa jest wspólna droga do świętości przez budowę komunii osób na wzór komunii Osób Boskich” te słowa świętego Jana Pawła II mogą stać się kluczem do odnalezienia drogi do pełni szczęścia małżeńskiego, zwłaszcza przez mężczyzn. Szczerze mówiąc dzięki temu właśnie zdaniu dotarło do mnie (po latach małżeństwa), co jest tak naprawdę najważniejsze w małżeństwie, a w konsekwencji w życiu ludzi, którzy wybrali powołanie małżeńskie. Dla mnie osobiście stało się „epokowym odkryciem”, że budowa więzi małżeńskiej jest ważniejsza nawet od budowy ... domu dla rodziny. Intuicyjnie czuje to każda kobieta (z natury nastawiona na człowieka i więzi miłości). Niestety, dość powszechne jest, że żony nie potrafią skutecznie przekazać tego mężowi. Większość, uważając to za oczywistość, nawet tego nie próbuje, tylko oburza się, że mąż takich oczywistych rzeczy nie wie. Że nie podporządkowuje wszystkiego w swym życiu budowaniu więzi miłości z żoną. Zapewniam jednak wszystkie panie, że kiedy mąż w swoim racjonalnym myśleniu uzna budowę więzi z żoną za priorytet życiowy, wówczas otworzy się przed małżeństwem zupełnie nowa perspektywa na przyspieszone zmierzanie prostą drogą do pogłębiania więzi małżeńskiej i w efekcie do pełni szczęścia.
● ● ●
Oczywiście, chcąc budować komunię, więź miłości, trzeba jasno rozumieć, czym jest miłość. Bardzo mylące jest przekonanie, szerzące się (więcej, z rozmysłem szerzone w świecie), że miłość to bardzo dobre uczucie. Ponadto miłość wszystko usprawiedliwia („kochaj i rób co chcesz”). Łatwo jest na linii kobieta – mężczyzna zbudować bardzo silne, wręcz fascynujące uczucie, nazwać to miłością i... No właśnie. Rozpoczynanie współżycia płciowego na fali takiej „miłości” jest dziś powszechne. Oznacza to krzywdzące (zawsze), a więc niebędące znakiem miłości (która rodzi wyłącznie dobro), współżycie przedślubne i wszelkie inne formy cudzołóstwa, bo tym dokładnie jest każde współżycie pozamałżeńskie. Niezależnie, czy to będzie działanie, nawet za obopólną zgodą, osób samotnych, czy zdrada przez męża, żonę czy kapłana. Cudzołóstwo zawsze niszczy człowieka i jego więzi (mimo chwilowej przyjemności, a nawet fascynacji). Warto przywołać jedną z prawdziwych definicji miłości: „Człowiek... nie może się odnaleźć w pełni inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego”. (To zdanie z Konstytucji Duszpasterskiej Gaudium et spes niejednokrotnie przywoływał święty Jan Paweł II.) Miłość rozumiana jako bezinteresowny dar z siebie wymaga nie tylko postawy altruistycznej (gotowość daru), ale i elementarnej dojrzałości (posiadanie siebie, by móc siebie dać). Współcześnie szerzące się: hedonizm, indywidualizm, idea singlostwa, programowy egocentryzm i egoizm są jawnie sprzeczne z miłością i tym samym ze szczęściem człowieka. Ponadto odrzucenie idei samowychowania i pracy nad sobą uczyniło masowo ludzi bezwolnymi (nie mówiąc już o jawnie uzależnionych). Człowiek bezrozumny i bezwolny też chce być szczęśliwy. Stworzył więc własną (na swoją karłowatą miarę) definicję miłości i szczęścia (doraźna silna przyjemność). Żyje „miłością” i jest „szczęśliwy” ...inaczej.
● ● ●
Gdy jednak normalne małżeństwo zapragnie uczciwie budować komunię osób, powinno zaplanować, jak się do tego zabrać. Podstawowym ludzkim narzędziem budowy komunii małżeńskiej jest rozmowa, dialog, czyli dobra komunikacja. Punktem wyjścia do dobrej rozmowy powinny być wzajemna życzliwość i chęć wysłuchania i zrozumienia drugiego. Nie ma więc sensu zmuszanie do rozmowy osoby, która jest jeszcze do niej niegotowa. W szczególności nie ma również sensu rozmowa w gniewie. Słowa wówczas wypowiadane są zwykle raniące i, mimo że często nieprawdziwe (co najmniej przesadzone), niestety długo pamiętane i trudne do odwołania. Po prostu w gniewie się ranimy. Znam małżeństwo, które zlikwidowało częste rozmowy w gniewie w szczególny sposób. Umówili się na spokojnie, że gdy jedno z nich zauważy, że rozmowa przybiera niebezpieczny obrót i górę zaczynają brać emocje, ma prawo rzucić hasło: kółko (chodziło o obrączki z dziesiątką różańca, które oboje nosili na palcach). W ich narzeczu to oznaczało: rozchodzimy się do dwóch pokojów i odmawiamy dziesiątkę różańca w intencji współmałżonka. I choć kilka razy trudno było im się rozejść, bo ktoś jeszcze chciał dorzucić swoje, to ostatecznie problem został całkowicie rozwiązany. Są pięknym małżeństwem z ponadczterdziestoletnim stażem. Ważne jest, by w rozmowach siebie wzajemnie nie ranić. Ranieniem zawsze jest dotykanie sprawy, na którą rozmówca nie ma wpływu. Będą to wszystkie wydarzenia z przeszłości, cechy osoby, na które nie mamy wpływu (np. wzrost), rodzice (szczególnie matka – teściowa) i w ogóle domy wyjścia. Nikt nie ponosi winy za to, w jakiej rodzinie się wychował. Czepianie się tego jest po prostu niegodziwe. Warto unikać tzw. kwantyfikatorów dużych (zawsze, nigdy, w ogóle...). Słowa te są oskarżeniem, w dodatku z brakiem nadziei na poprawę. Wyrażają definitywne przekreślenie osoby przez rozmówcę. Wreszcie dobrze jest zwracać uwagę na formę gramatyczną wypowiedzi. By nie była ona oskarżeniem, a wyrażeniem swoich uczuć czy nawet opinii. Zupełnie inaczej będzie odebrana wypowiedź: znowu, jak zwykle, zrobiłaś mi na złość, niż zdanie: gdy to zrobiłaś było mi bardzo przykro, bardzo mnie to zabolało. W pierwszym wypadku mamy do czynienia z autorytatywnym sądem, w drugim wypowiedziany ból zawiera ukrytą prośbę: nie rób mi tego więcej, to boli. Pierwsze zdanie jest atakiem i zwykle prowokuje kontratak, drugie jest pokojową prośbą, bądźmy dla siebie dobrzy, nie rańmy się nawzajem.
● ● ●
No dobrze, a jak w praktyce małżeńskiej to wszystko wygląda? Niestety, często kiepsko. Wydaje się, że najbardziej to zależy od domów rodzinnych współmałżonków. Jeżeli w domach rodzinnych obojga małżonków po prostu się rozmawiało, to małżonkowie z łatwością kontynuują to i wprowadzają zwyczaj tradycji rozmów rodzinnych. Najczęściej okazją są wspólne posiłki, zwłaszcza niedzielne, świąteczne. A co zrobić, gdy małżonkowie nie wnieśli w posagu do małżeństwa umiejętności i zwyczaju rozmawiania. Tu mam tylko jedną radę. Jeżeli nie umieją, to powinni się tego (koniecznie!) nauczyć. Kiedyś nie umieli mówić, chodzić, czytać i pisać i... jakoś się nauczyli. Umiejętność dobrego komunikowania się, ze względu na budowę więzów miłości, jest równie niezbędna jak umiejętność mówienia, czytania czy pisania w życiu. Niestety, nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę. Jedno jest pewne. Bez względu na to, czy ludzie zdają sobie z tego sprawę czy nie: Dobra komunikacja jest podstawą budowy komunii, czyli więzów miłości małżeńskiej i rodzinnej. Jest podstawą szczęścia w życiu rodzinnym. ▪