- Imieniem Boga jest miłosierdzie
- Od redakcji
- Likwidacja gimnazjów będzie korzystna dla wszystkich
- PAPIEŻ FRANCISZEK PO SPOTKANIU Z MŁODZIEŻĄ W POLSCE
- Świadectwo młodej Syryjki z salezjańskiego ośrodka w Aleppo na ŚDM 2016
- W niebie potrzebowali zdolnego designera
- Pomnik młodego Karola Wojtyły z walizką w dłoni ma przypominać, jaki powinien być katecheta
- PRZESŁANIE młodzieży salezjańskiej z Krakowa
- Sześć słów o miłosierdziu: „Rzucił mu się na szyję”
- Zaproszenie
- Poradnik malżeński
- Elementy wychowawcze w biblijnej literaturze międzytestamentalnej cz.1
- Czy przyjęcie pielgrzyma ma znaczenie wychowawcze?
- Pierwsze spotkanie
- System księdza Bosko
- Nauczyciel viator
- Czy istnieją demoniczne zabawki?
- Równia pochyła i in vitro
Likwidacja gimnazjów będzie korzystna dla wszystkich
Ewa Kosińska
strona: 4
Pod koniec czerwca minister edukacji przedstawiła propozycję zmian systemu edukacji. Najważniejsza to ta, że zostaną zlikwidowane gimnazja. Jak Pani ocenia te propozycje?
Moje dzieci realizowały program 8 klas szkoły podstawowej i 4 lata liceum. Uważam, że to był bardzo dobry system, pozwalający dziecku harmonijnie rozwijać się w znanym sobie środowisku. W tamtym czasie pracowałam w szkole jako psycholog i widziałam, że największe problemy ze sobą, swoimi emocjami, przejawiały dzieci klas IV i VIII (obecnie I i II klasa gimnazjum). Nauczycielom i pedagogom szkolnym (czy psychologom) łatwiej było pomóc uczniowi w tym trudnym okresie dorastania, gdyż znali go od kilku lat. Uczniom łatwiej zwrócić się o pomoc do pedagoga, z którym „oswoili się” od najwcześniejszych lat edukacji. Wyrwanie ucznia ze znajomego mu środowiska szkolnego do nowego, obcego w gimnazjum, nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa i budowaniu poczucia własnej wartości. Gdy uczeń przechodzi do nowej szkoły akurat w najtrudniejszym dla siebie okresie, nauczyciel nie jest w stanie w ciągu trzech lat poznać go i pomóc mu złapać równowagę w tej biologicznej huśtawce nastrojów. Zatem sądzę, że likwidacja gimnazjów na rzecz wydłużenia nauki w szkole podstawowej i liceum będzie korzystna dla wszystkich: uczniów, nauczycieli – tych, którym dobro dziecka jest bliskie – a także rodziców. Nie można przecież pominąć prawa rodziców do kontaktów z nauczycielem, a są one utrudnione, gdy strony w obecnym systemie muszą się co trzy lata na nowo poznawać.
Wspomniana reforma najbardziej cieszy rodziców. Wielu z nich uważa, że w podstawówce łatwiej im będzie poradzić sobie ze zbuntowanym nastolatkiem…
Nastolatek, niezależnie od tego, do jakiej szkoły chodzi, przeżywa trudności wieku dorastania. Rodzice i wychowawcy muszą znaleźć klucz do myślenia i odczuwania dziecka i nie jest to związane z rodzajem szkoły. Łatwiej natomiast będzie nastolatkowi, jeśli pozostanie w tej samej szkole, bo zna wymagania nauczycieli, ich postawy i reakcje na zachowania uczniów. Łatwiej rodzicom porozmawiać z nauczycielem o trudnościach wychowawczych, jeśli znają się nawzajem i sobie ufają.
Co jest najbardziej charakterystyczne dla dzieci w wieku nastu lat?
W okresie dorastania młodzież jest bardziej wrażliwa na krytykę i uwagi dotyczące własnej osoby. Reaguje niewspółmiernie do sytuacji, często agresywnie. Zaznaczają się też potrzeby autonomii i samodzielnego podejmowania decyzji – co nie zawsze idzie w parze z rozsądkiem i mądrością. Nauczyciele, którzy znają uczniów i przez trzy lata (w klasach IV, V, VI) budowali relacje z nimi, wiedzą na co dzieci są uwrażliwione, jak z nimi rozmawiać, czego się spodziewać. Uczniowie czują się bezpieczniej i wiedzą, na kogo mogą liczyć w trudnych sytuacjach. Zmiana szkoły, nauczycieli niesie za sobą konieczność dostosowania się do nowych wymogów i innych form reagowania. To stanowi dla wielu uczniów barierę nie do pokonania. Zanim poznają „reguły gry” w nowej szkole, znów muszą ją zmieniać, bo przychodzi czas na liceum lub szkołę zawodową. Dlatego dobrze się stało, że podjęto decyzję o likwidacji gimnazjów.
W gimnazjach właśnie zaczyna naukę ostatni rocznik. Nowe miejsce, nowi koledzy, nieznani wcześniej nauczyciele. Do tego dochodzi wiek dojrzewania. Wszystko to wpływa na zachowanie ucznia. Niektórzy zaczynają się buntować. Jak sobie z tym poradzić?
W klasie, w której jest 20 i więcej uczniów, nie sposób poradzić sobie z problemami dorastających dzieci. Bunt jest naturalnym przejawem dorastania. Jeśli dorosły nie znajdzie klucza – indywidualnego do każdego dziecka – to sobie z tym nie poradzi. Ale w gimnazjum niestety nie ma czasu na poznanie ucznia, bo to tylko trzy lata, z koniecznością realizowania założeń programowych. Nauczyciel albo poznaje ucznia i nie zdąży z realizacją programu, albo nie dostrzega pewnych reakcji dzieci i realizuje program. Trzy lata to za mało, by zdążyć być i nauczycielem, i wychowawcą. A uczeń, zagubiony w nowych warunkach, miota się między realizacją swoich potrzeb a koniecznością sprostania wymaganiom szkoły. W naszym systemie nauczania zaznacza się pośpiech. Nie ma czasu na dyskusje, poszerzenie tematu, którym uczniowie są szczególnie zainteresowani. Realizuje się program i „zalicza” sprawdziany. Wiem, że jestem dość krytyczna, ale osobiście boli mnie niecierpliwość niektórych nauczycieli i traktowanie uczniów jak „masę do wy - edukowania”.
Psychologowie uważają, że dojrzewa - nie jest najtrudniejszym okresem w życiu człowieka…
Każdy nowy etap życia – nowa szkoła, nowe miejsce pobytu, nowa praca jest trudnością, z którą człowiek musi sobie jakoś radzić. Okres dojrzewania, ze względu na specyficzną fizjologię, jest szczególnie uciążliwy nie tylko dla otoczenia, ale samego nastolatka. Nie radzi on sobie z niektórymi silnymi emocja - mi, złości się, gdy mu dorośli narzucają obowiązki lub sposób spędzania czasu wolnego. Czuje się dorosły, ale również wie, że sam sobie nie poradzi z wieloma sytuacjami. Przeżywa dysonans poznawczy – jego wiedza o życiu i oczekiwania są różne od wiedzy i oczekiwań innych. Musi dokonywać wyboru. Liczy po cichu na pomoc życzliwych dorosłych, choć się oficjalnie do tego nie przyzna. A z tą pomocą bywa różnie. W nowej szkole jeszcze nie zna nauczycieli, a oczekiwania pedagogów są na wyższym poziomie niż w szkole podstawowej. A jak mają sobie poradzić dzieci, które poszły do szkoły jako sześciolatki i mimo że intelektualnie dorastają do gimnazjalistów, to emocjonalnie i społecznie są jednak rok młodsze od pierwszoklasistów w gimnazjum. Nie poradzą sobie z zachowaniami pewnych siebie 16-latków w klasie trzeciej gimnazjalnej. I mogą być poddani „fali”. To jeszcze jeden dowód na słuszność decyzji MEN o likwidacji gimnazjów.
W okresie dojrzewania nastolatek często nie umie skupić się na nauce, bo ważniejsze wydaje mu się, np. zaproszenie koleżanki do kina. Nic dziwnego, że nawet u dobrego ucznia sypią się złe stopnie. Rzadko przyczyną tego jest zwykłe lenistwo. Czy i jak powinniśmy reagować?
Nie ma recepty takiej samej dla wszystkich. Każdy uczeń ma inną motywację do pro- czy antyszkolnych zachowań. Do każdego trzeba podejść indywidualnie. Najlepiej poprzez spokojną rozmowę, danie wsparcia emocjonalnego i zapewnienie poczucia bezpieczeństwa. To jest możliwe tylko przy dobrej motywacji nauczyciela do potraktowania każdego ucznia indywidualnie.
Z badań prowadzonych w krajach UE wynika, że polskie nastolatki nie są w szkole szczęśliwe. Z czego to wynika, jak Pani sądzi?
Szczęście nastolatka w szkole w pierwszej kolejności zależy od postawy nauczyciela. Wiem z opowiadań dzieci moich znajomych, że bywają nauczyciele, którzy mogą „zabić” w uczniu motywację do nauki, a nawet do przychodzenia na lekcje. Córka znajomej w pierwszej gimnazjum w pierwszym tygodniu nauki usłyszała od nauczycieli takie komunikaty: „nie wyobrażajcie sobie, że będzie jak w podstawówce. Tu jest szkoła, a nie przechowalnia dzieci. Brać się do roboty, bo przepadniecie” lub „na moim przedmiocie nie ma żartów. Jedna wpadka i się z tego nie wygrzebiecie, więc uważajcie”. Myślę, że nawet bardzo dobrzy uczniowie mają prawo być zniechęceni do uczenia się, gdy mają takich nauczycieli.
Cytowane wyżej badania potwierdzają, że nastoletnia młodzież bardzo liczy się ze zdaniem grupy rówieśniczej. Czy rodzice mogą mieć wpływ na to, jakimi przyjaciółmi otacza się ich nastoletnie dziecko?
To, jakimi przyjaciółmi otoczy się nastolatek, zależy od stylu wychowania od najmłodszych lat. Dzieci wychowywane w poszanowaniu wartości etycznych nie szukają sobie przyjaciół wśród osób zdemoralizowanych, nawet kosztem bycia samotnym w nowej klasie. Bardzo ważne dla ucznia jest to, by być akceptowanym przez rówieśników, ale nie znaczy to, że ta akceptacja jest bezwarunkowa i dotyczy każdego ucznia. Nastolatkowi wystarczy akceptacja osób o podobnym stylu zachowań, zainteresowań i wartości. Jeśli rodzice boją się, że ich nastolatek znajdzie sobie niewłaściwe towarzystwo w nowej szkole, to można zapytać – jak więc wychował swoje dziecko, że teraz boi się jego reakcji na nowych kolegów? Co z relacjami dziecko – rodzic, skoro ten ostatni nie ufa swojemu nastolatkowi? Jeśli relacje są dobre, to rodzic zawsze może mieć wpływ na to, jakie towarzystwo dobierze sobie jego syn czy córka, gdyż będzie miał w to wgląd z woli dziecka, które będzie dzieliło się z rodzicami swoimi spostrzeżeniami i działaniami.
Czy zgodzi się Pani z tezą, że wadliwe postawy wychowawcze wobec dorastających dzieci mogą być przyczyną wystąpienia trudności rozwojowych o poważnych i dalekosiężnych konsekwencjach, takich jak reakcje depresyjne z próbami samobójczymi, eksplozje agresji, alkoholizm, zaburzenia osobowości itd.?
Oczywiście, to są podstawowe przyczyny zachowań zagrażających zdrowiu czy życiu młodzieży. Dotyczy to nie tylko postaw rodziców, ale też postaw nauczycieli. Uczniowie traktują nauczycieli jako swoich mentorów i mistrzów. Biorą z nich przykład lub stwierdzają, że świat dorosłych jest przewrotny, gdyż co innego mówią, a co innego robią. ▪