facebook
Audiobook:
O Janku przyjacielu młodzieży
autor: Maria Kączkowska
odcinek 33: Zadanie życia spełnione


W Waszych intencjach modlimy się codziennie
o godzinie 15:00 w Sanktuarium
M.B.Wspomożycielki Wiernych w Szczyrku
O ustanie pandemii corona wirusa
Staszek
2020-05-29 10:06:03
W intencji wszystkich MAM
Ala
2020-05-29 10:04:41
Za Tomka z W
Piotr
2020-03-29 19:05:04
Blogi:
Agnieszka Rogala Blog
Agnieszka Rogala
relacje między rodzicami a dziećmi
Jak nie kochać dzieci.
Karol Kliszcz
pomiędzy kościołem, szkołą a oratorium
Bezmyślność nie jest drogą do Boga
Karol Kliszcz Blog
Łukasz Kołomański Blog
Łukasz Kołomański
jak pomóc im uwolnić się od uzależnień
e-uzależnienia
Andrzej Rubik
z komżą i bez komży
Na dłoń czy na klęczkach?
Andrzej Rubik Blog
Maria Fortuna-Sudor Blog
Maria Fortuna-Sudor
na marginesie
Strach
Tomasz Łach
okiem katechety
Bóg jest czy nie jest?
Tomasz Łach Blog

Archiwum

Rok 2009 - styczeń
TAKA NASZA CODZIENNOŚĆ...

mama Ania

strona: 21



Zupełnie nie rozumiem, skąd te plotki. Ja im nic nie mówiłam o czyszczeniu butów! Ani słowa o słodyczach w kozakach! A tu nagle, w przeddzień św. Mikołaja oznajmiają chóralnie, że Mikołaj wkłada prezenty tylko do czystych butów. Cóż… wracając z pracy wyręczam świętego i kupuję pełną gamę różnych czekoladek. W domu jakoś wszyscy omijają temat… Wieczorem łobuzy pakują się do łóżek, czytam bajkę, gaszę światło i… spod kołdry Seweryna słyszę jednak:
S.: Mama, ale ja nie wyczyściłem butów...
– Teraz Ci się przypomniało? No dobra, wstawaj i leć na dół szorować.
Wiadomo, to reakcja łańcuchowa, za Sewerynem wynurza się Olek. Kapcie, szlafrok, zanim odnajdzie wszystkie auta, bez których nie może się obejść, zanim poupycha je w kieszeniach...
S.: Mama, a którą szczotką? – dopytuje starszy z korytarza.
Mam wizję: w szafce szczotek kilka, ale pasta jedna, w dodatku czarna... kozaki pomarańczowe... tapeta beżowa... mam złe przeczucia, mam bardzo złe przeczucia!
– Olek, szybciej – poganiam. Olek jednak poszukuje niewzruszony siódmego resorka pod łóżkiem. Podejmuję natychmiastową decyzję: wolę uspokajać wrzeszczącego Olgierda, niż tapetować korytarz, więc pędzę na dół. Za plecami wzrasta ilość decybeli. Dobiegam, uff, jak dotąd wypastował sobie tylko ręce i pidżamę. Nic to, jak nie doszoruję, to pasta zejdzie razem z naskórkiem, a pidżama... no cóż, Olgierd odziedziczy o jeden ciuch mniej.
Rano, zanim otworzyłam oczy, już słyszę tupot na schodach i krzyk:
O.: O rany jednak był tu! O rany, w mamy butach też!!!
Ależ miłe zaskoczenie – cały karton Ptasiego Mleczka! Mniam! A może by tak tym razem się nie podzielić..?