WYZWANIA
ks. Andrzej Godyń SDB
strona: 3
150 lat temu, 25 listopada 1856 r. zmarła mama św. Jana Bosko. Salezjanie i cała Rodzina Salezjańska zawsze uważali ją za postać wyjątkową, ale może już wkrótce wyjątkowość tę dostrzeże i uzna cały Kościół, wynosząc ją do chwały ołtarzy.
Świętość jej życia – tak samo jak u większości świętych i błogosławionych Rodziny Salezjańskiej – była głęboko zakorzeniona w codzienności, w niczym nie oderwana od życia. Ta nieumiejąca czytać i pisać prosta kobieta posiadała mądrość, której mogłaby pozazdrościć niejedna psycholog z pism kobiecych. Zamiast jesteś tego warta, myślała dzieci, wnuki, sieroty z oratorium są warte mojego zaangażowania, ale jej poświęcenie nie przerodziło się w zgorzknienie i narzekanie.
Musiała samotnie i w ubóstwie wychować trzech synów na porządnych ludzi, więc nie stać jej było na sentymentalizm i pobłażliwość. Wychowywała dzieci z miłością, czułością i konsekwencją. Wiedziała, gdzie są granice, których dzieciom nie wolno przekroczyć, jeśli miały mieć dla niej szacunek. Ciężko doświadczana przez życie, umiała patrzyć na rzeczywistość w perspektywie Krzyża i Zmartwychwstania.
Dzisiaj, żyjąc i poruszając się w kulturze, która prawo do szczęścia i wygodnego życia uczyniła niemal dogmatem, często za cenę czasu i energii poświęcanych wychowaniu dzieci, w Matusi Małgorzacie znajdujemy przykład odwagi, ofiarności, równowagi miłości i stawianych wymagań, które zaowocowały świętością syna i wdzięcznością wielu biednych chłopaków z ulic Turynu, którzy bez niej może nigdy nie zrozumieliby, co znaczy matczyne serce.
Bez bogactwa jej kobiecości charyzmat Rodziny Salezjańskiej byłby znacznie uboższy.