Gdy zbliżają się moje imieniny, mimo wszystko wracam do dzieciństwa. Zwłaszcza do okresu wczesnoszkolnego. To wtedy miałam do moich rodziców największe pretensje o to, że dali mi taaakie imię. A na dodatek wybrali wakacyjną patronkę.
Proszę mnie źle nie zrozumieć. W mojej klasie były: Jole, Bożenki, Małgosie, Agnieszki, Ewy, nawet Bernadka… Na dodatek prawie wszystkie świętowały swoje imieniny w ciągu roku szkolnego. Dzięki temu przez ten jeden dzień właśnie one znajdowały się w centrum uwagi, wszyscy byli im życzliwi, serdeczni, a życzenia płynęły do nich i ze strony koleżanek oraz kolegów, i ze strony nauczycieli. Do dziś pamiętam, jak bardzo im wtedy zazdrościłam…Tak bardzo, że któregoś dnia, gdy już miałam naście lat i trochę się buntowałam, zapytałam moją mamę, dlaczego dali mi takie imię, wszak w wakacje nikt o mnie nie pamięta. Mama popatrzyła ze zdziwieniem i odpowiedziała: - Przecież to najpiękniejsze imię dla dziewczynki, dla kobiety!
Od tamtej rozmowy minęło wiele, wiele lat. W międzyczasie dowiedziałam się, dlaczego właśnie Matkę Bożą Zielną wybrała mi mama za patronkę. Któregoś dnia, gdy już byłam na studiach i w wakacje pomagałam w pracach, a tych nigdy nie brakowało na wsi, mama wyjaśniła, wijąc piękny bukiet z ziół i kwiatów: – To najpiękniejsze święto Maryjne w ciągu roku. Zobacz, jakie bukiety niosą kobiety do kościoła. Zboża są już w stodole, a słońce wciąż pięknie święci. Jest za co Bogu dziękować. Mieć za patronkę Matkę Boża Zielną to wielkie wyróżnienie.
Od tamtego czasu znów upłynęło wiele, wiele lat. Nie ukrywam, że dziś bardzo lubię święto Matki Bożej Zielnej, a widok pięknych bukietów ziół i kwiatów, które kobiety święcą w kościołach całej Polski, uświadamia mi, jak wspaniałą patronkę wybrali mi rodzice.
I cieszę się, że to imię ponownie staje się u nas popularne. Wszak mieć za patronkę Matkę Boga to wielkie wyróżnienie!
powrót