Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że od wieków zawsze żyli ludzie, którzy odrzucali pewien obraz Boga prezentowany przez większość danej społeczności religijnej. Dostrzegali pewne trudności w przyjęciu "takiego" właśnie Boga. Warto dla przykładu przeczytać książkę J. Delumeau "Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII-XVIII w." (przekł. A. Szymanowski). Wyolbrzymienie grzechu, podkreślanie całkowitego zepsucia człowieka i oddalenia od Boga przekształciło się w przedstawianie Boga jako "mściciela", surowego sędziego, którego przede wszystkim trzeba się lękać. Bóg jak groźny buchalter przechowuje zapis grzechów człowieka i czeka na moment śmierci jak na moment odpłaty. Miłosierdzie, nawet jeśli wspominane, schodziło na dalszy plan. Takie duszpasterstwo "strachu i kary" dla niektórych stało się powodem odrzucenia Boga.
Każdy z nas powinien uważnie śledzić swoje własne wyobrażenia o Bogu. Powinniśmy uważać na to, jakiego Boga przedstawiamy innym ludziom swoimi słowami i czynami. Bóg, którego istnienie negują ateiści, jest często Bogiem błędnych wyobrażeń i obrazów rozpowszechnionych w myśleniu ludzi wierzących. A na sam ateizm może warto spojrzeć jako na zaproszenie do oczyszczenia własnych pojęć i wyobrażeń o Bogu, które mogą stanowić trudność w przyjęciu Go przez drugiego człowieka?
Współczesny obraz wszechświata i miejsca, jakie zajmuje w nim człowiek, bardzo róźni się od tego, który ukształtował teksty biblijne, stanowiące z kolei podstawę formułowania nauki chrześcijańskiej. Większość dogmatów kościelnych rodziła się w jakże odmiennych warunkach społecznych, kulturowych i naukowych. Ponowne odczytywanie tych prawd, przekazywanych przez wieki, jest obowiązkiem współczesnych chrześcijan. Osobiste przylgnięcie do Boga wielu współczesnych ludzi, może szczególnie dzieci i młodzieży, jest sprawą bardzo delikatną i wymaga dużej troski i umiejętności rodziców, katechetów i duszpasterzy. Niebagatelną rolę odgrywa tu SPOSÓB PRZEMAWIANIA do innych. Nasza mowa nie może być czczą gadaniną, powtarzaniem sloganów, które skostniały i nie ukazują zbyt dobrze piękna Bożego Objawienia.
Na lekcjach religii miałem, jak zapewne wielu z was, temat "dowodów na istnienie Boga" (np. z ładu i porządku we wszechświecie). Czy świat, jaki poznajemy, jest naprawdę tak uporządkowany, że musi wskazywać na źródło tego porządku w Bogu? Przecież chaos stanowi część tego świata jaki znamy. I przypadek też. Czy można więc bezkrytycznie powtarzać argument sprzed wieków? A może zamiast patrzeć na współczesną naukę jako na zagrożenie dla "czcigodnych" myśli (stwierdzeń) sprzed wieków, zacząć patrzeć na nią jako szansę nowego, pełniejszego widzenia Boga w tym świecie? Bo jeśli Bóg stworzył ten wszechświat, to wiedza o nim przybliży nas w pewien sposób do Stwórcy.
Zakończę słowami św. Bazylego: "Niech wasze myśli o Bogu nie będą małostkowe, lecz z wielkim zrozumieniem rozważając to, co Jego dotyczy tak mówcie o sprawach Bożych, aby również ci, którzy są daleko od zbawienia, mogli usłyszeć wasze słowo z powodu przenikliwości nauki".
powrót