Króluj nam Chryste!
Całkiem niedawno na mojej uczelni odbyła się konferencja naukowa poświęcona istocie przemocy, zwłaszcza w kontekście przemocy domowej. W pamięć zapadło mi wystąpienie pewnego profesora etyki, który w ramach wprowadzenia w cały cykl zagadnień, poruszał problematykę współwystępowania w świecie dobra i zła, kończąc je stwierdzeniem, że popularna i znana z dzieciństwa bajka „Kot w butach” nie jest przykładem dobrej bajki.
Z racji, że czasy dzieciństwa mam już za sobą, a chwile, podczas których zanurzałem się w szczegóły historyjek – są owiane mgiełką zapomnienia, musiałem raz jeszcze – z czystej ciekawości i chęci sprawdzenia – przeczytać treść.
Oto, co się przedstawia:
Stary młynarz umiera, przekazując dzieciom w spadku swój dobytek. Historia toczy się wokół najmłodszego z nich, któremu w udziale przypada mówiący kot. Kot, widząc zasmuconego pana, postanawia zmienić jego los. Udaje się do króla z podarunkiem i – aby zdobyć jego przychylność – posługuje się kłamstwem. Stwierdza, że podarunki pochodzą od słynnego i bogatego Markiza (zamiast ubogiego mężczyzny).
Aby kłamstwo nie wyszło na jaw, kot knuje podstęp. Wykorzystując emocje i przychylność władcy, którą zdobywa podarunkami, wprowadza syna młynarza w kłopoty. Widząc zbliżającą się karetę, wpycha swojego właściciela do rzeki i ten zaczyna się topić. Król, widząc tonącego Markiza, ratuje go z opresji.
Dalsza część opowieści traktuje o tym, że królewscy dworzanie postanawiają zweryfikować dobytek domniemanego Markiza de Carabasa i odwiedzić go. Kot, by ukryć prawdę o swoim panu, posuwa się jeszcze dalej – zastrasza pracujących na roli chłopów, by ci skłamali królowi, że Carabas jest ich właścicielem. Udaje się do zamku pewnego olbrzyma i wykorzystując jego naiwność, namawia, by ten zamienił się w mysz. Ostatecznie tak przemienionego olbrzyma zjada, a króla i dworzan wprowadza do zamku jako do własności wielkiego Markiza.
Ujęci dobroczynnością, lojalnością i bogactwem ubogiego syna młynarza vel Markiza de Carabasa, postanawiają, że córka króla ma go poślubić. Historia kończy się tym, że syn młynarza żyje do końca jako szczęśliwy bogacz i mąż księżniczki, a kot – od czasu do czasu – mruga do niego okiem i mówi, że jest „o wiele więcej wart niż jakiś osioł lub sypiący się stary młyn”.
Bajki mają uczyć. I wszystko byłoby w porządku, gdyby w jej treści postępowanie kota było w jakiś sposób napiętnowane. Tymczasem niczego takiego nie ma. Cały sukces zbudowany jest na fałszu, kłamstwie i przekrętach. Każdy dorosły to zrozumie, jednak małe dziecko odczyta w tym, że aby coś w życiu osiągnąć, może posługiwać się czynami niemoralnymi.
No cóż, jak widać – i w takim stadzie da się znaleźć wilka w owczej skórze. Tymczasem lepiej by „zło dobrem zwyciężać”, a nie dążyć „po trupach do celu”.
Andrzej Jan Rubik
powrót