Króluj nam Chryste!
Siedzę przy biurku. Obok mnie leży gruba na kilkaset stron „Poezja polska. Antologia”. Musi coś w tym być, skoro jest tak wielu ludzi, którzy wierzą, że poezja wyraża duszę i wnętrze człowieka. Dusza, jako żywy pierwiastek Boga w nas. Czy zatem człowiek, tworząc poezję czy jakiekolwiek inne dzieło artystyczne - i wierząc, że działa pod natchnieniem Ducha Świętego – wyraża w tej twórczości Boga?
Chrystus naucza nas, żeby poznawać prawdę po owocach. I tylko to, w jaki sposób dane sprawy wpływają na naszą rzeczywistość, jak ją zmieniają, modelują i kreślą nadchodzące dni – po tym poznamy, czy jest to działanie Boga, czy coś innego.
Podobnie jest ze sztuką. My, jako stworzenie Boga, jesteśmy Jego (jakby to można nazwać) dziełem sztuki, zatem wszystko, co wypływa z naszego serca, myśli, spod naszych dłoni, winno być naszą odpowiedzią miłości na Miłość, którą obdarzył nas Bóg w akcie stworzenia.
I właśnie przez ten pryzmat, przez pryzmat Miłości Boga do człowieka winna być rozpatrywana ludzka godność. Godność człowieka jako Dziecka Bożego. We współczesnym świecie Europa Zachodnia boryka się z poważnym problemem, dotyczącym ludzkiej godności. Obserwując – dzięki Bogu – w bezpiecznym kraju to, co dzieje się na ulicach Francji, Niemiec, Hiszpanii czy innych krajów, na myśl nasuwają mi się słowa o tym, że działanie szatana polega również na tym, by wprowadzać w stado owiec wilki w przebraniu. Tak dzieje się dzisiaj na naszych oczach. Dochodzi do bardzo trudnej konfrontacji: z jednej strony ogromna liczba ludzi uciekająca przed śmiercią – a z drugiej strony wśród nich skryte szatańskie wilki, śmierć niosące.
W jaki sposób powinien postąpić chrześcijanin? W którym miejscu znajduje się granica między ufnością, a naiwnością? Czy winniśmy przyjmować każdego uchodźcę pod dach, czy też pomóc potrzebującym w taki sposób, jak możemy – wszelką materialną działalnością, jednak bez konieczności chowania ich we własne progi? W jaki sposób odróżnić człowieka sponiewieranego przez pożogę wojny, od człowieka, który przychodzi, by prowadzić „świętą wojnę” z wyznawcami Chrystusa?
To trudny dylemat dla chrześcijanina. Tu potrzebna jest mądrość. Boża mądrość,
którą obdarowany był Salomon. Starajmy się we współczesnym świecie prosić Boga, by i nas kierował Swoją Mądrością, tak jak kierował niegdyś króla Salomona.
Andrzej Jan Rubik
powrót