Łamanie dziecka.
W przekonaniu wielu osób na tym właśnie polega konsekwencja w wychowaniu. Autorytetem rodzica, nauczyciela a nawet lekarza oczekuje się posłuchu i podporządkowania. Jestem większy, silniejszy, mądrzejszy i teraz powiem ci, jak masz się zachowywać, jak reagować, co czuć. I nie stawaj mi tu okoniem, dzieciaku.
Ale bunt jest potrzebny. Choć taki trudny.
Łatwo cieszyć się z buntu, kiedy akurat nie muszę się z nim bezpośrednio mierzyć. Łatwo powiedzieć, że to etap, że konieczność, że rozwój. Kiedy pojawia się w momencie, gdy masz wychodzić z domu na autobus, który nie poczeka, aż Ci dziecko dojrzeje do kurtki w deszczowy dzień, ogarnia Cię rozpacz. I wściekłość. "Natychmiast to wkładaj, bo jak nie, to...". Do tego często "bez dyskusji", "koniec tematu", "mnie to nie interesuje".
Są takie bunty, że żadne magiczne zaklęcia nie działają. Zwroty zgodne z książkowymi poradami Twoje dziecko wsadza Ci głęboko w kieszeń i wyzywająco patrzy w oczy. Osobiście wierzę, że nawet w sytuacji bez sprytnego rozwiązania, można zadziałać z szacunkiem dla obu stron. Bywa, że mi się to nie udaje.
Staram się cieszyć z buntu.
Ludzie to zwierzęta stadne, potrzebują siebie nawzajem dla zdrowia psychicznego. Zrobią wiele, by przynależeć, czuć się akceptowanym i potrzebnym. Nastolatki chyba szczególnie. Nawet outsiderzy chcą mieć towarzysza w swoim nonkonformizmie, a gdy go znajdą, nie łatwo zrezygnują z rodzącej się więzi.
Kiedyś w otoczeniu moich dzieci pojawią się ludzie od nich silniejsi, więksi, dominujący. Tamci mogą mi się wcale nie podobać, a mogę też wcale o nich nie wiedzieć. Ale one- SAME- znajdą się pod presją. Staną przed wyborem. Czy zbuntują się przeciw temu, na co nie będą miały ochoty? Czy dadzą się namówić na coś, czego będzie chciał od nich ten silniejszy?
Dać przestrzeń na bunt.
A czy teraz daję im szansę na nieuleganie presji? Czy teraz, na kilka lat przed tym wszystkim, pozwalam im na bunt przeciw najsilniejszym, największym w ich otoczeniu? Czy na pewno oczekuję od nich czegoś innego, niż tylko bycia grzecznym, niż posłuszeństwa i niesprawiania trudności?
Bo jeśli dziś pozbawię ich możliwości buntu, to one w przyszłości nie powiedzą "nie". Nie miały gdzie się tego nauczyć.
powrót